Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o kryminal

Helena Sekuła - Dziewczyna znikąd

Nieznany polski fotograf Radley[0] nagle wypływa na paryskich salonach; polska prasa jest oczywiście podzielona[1], ale skoro światowa sława, to na wernisażu fotografii w Warszawie zbiera się sama śmietanka towarzyska i artystyczna. Problem w tym, że wernisaż odwiedzają też kieszonkowcy. Portfel traci pułkownik Lis, chargé d'affaires ambasady francuskiej, znany pisarz, prokurator, minister, słynna aktorka, wpływowy prezes, korespondent zagraniczny „Paris Match”, attache prasowy ambasady Iranu, ambasador JKM królowej Holandii, wreszcie sam Radley, a nawet szef ochrony, porucznik Cieślik. Major Korosz dostaje więc do wyjaśnienia najpierw sprawę samych kradzieży, potem - po owocnym spotkaniu z doliniarskim półświatkiem u Dziadka Truciciela - dochodzą do tego kolejne sprawy pobić niepokornych kieszonkowców. W drugim wątku pojawia się postać Zuzanny, przerażonej 19-latki, odratowanej przez żyjących nieco poza społeczeństwem kamieniarzy. Dziewczyna trafia do Radleya jako asystentka, okazuje się mieć doskonałe oko do fotografii, nieco gorzej jej idzie na gruncie towarzyskim, co prowadzi do związania obu wątków demoniczną postacią Hrabiego Siekierek.

Jaki to jest pyszny kryminał. Milicja sobie kpinkuje[2] i amosfera ogólnie jest raczej wesoła. Major Korosz ma spore rozeznanie w środowisku doliniarzy, więc nie waha się nadać im sprawy honorowej i - absurdalnie - jego prośba jest respektowana. Kawałek akcji odbywa się w pociągu, gdzie pełen wersal[3]. Sprawa zostaje rozwiązania dzięki wystawianiu na wabia “ładnych dziewczyn (...) - zdecydował major. - Niech mieszkają w hotelach, jeżdżą samolotami i w ogóle: turystki. Niech obnoszą pierścionki, bransoletki i wszelkiego rodzaju świecidełka” i częstowaniu podejrzanego piwem w upał w celu zebrania odcisków. Major Korosz unika śmierci dzięki swojemu ukochanemu psu, Owieczce[4].

Się je: pieczoną gęś z jarzynami (u Dziadka Truciciela), międzynarodowe rarytasy na przyjęciu w ambasadzie: A stoły przedstawiały rzeczywiście pełne zbratanie narodów. Połyskliwe ziarnka ciemnego kawioru z Astrachania sąsiadowały z obłożonymi lodem półmiskami bladych małży z wybrzeża Atlantyku, portugalskie sardynki z produktem winnic Szampanii, a różowe płatki polędwicy i butelki polskiej Żubrówki stały w zgodzie z ciężkim winem hiszpańskim.
Się pije: eksportową, koniak z mlecznej drogi (martell z pięcioma gwiazdkami).
Odniesienia literaturowe: “Zły”, “Zbrodnia i kara”.
Bawiąc-uczyć: grypsera.
Czego się nie leczy wódką: zapalenia płuc.

[0] Czy to jest polskie nazwisko?

[1] Oczywiście sukcesy warszawskiego fotografika nie pozostały bez echa w kraju. Kilku poszukującym tematu krytykom stworzyły okazję do napisania ciętych artykułów, w których pognębili swoich kolegów po fachu, przypisując krytyce polskiej kompromitujący brak zainteresowania rodzimymi talentami, co - o hańbo! - robi za nią, jak zwykle, zagranica. Wielu poczuło się dotkniętych osobiście - mimo że w enuncjacjach nie wymieniono żadnego nazwiska - więc grupa recenzentów „dotkniętych" odpowiedziała natychmiast na napaść z temperamentem i swadą.

[2]

- Pieniądze przechowuj w PKO! - z namaszczeniem pouczył Korosz.

- Kiciu - zaczął miękko do dyżurnego. - Zbierz ten cały ogródek jordanowski, a szczególnie pierwszą zmianę i bądź uprzejmy zawiadomić ich, że... są wały, a nie tajna służba, paskudnie wystawione do wiatru przez dolinę…

- Zaleciłem funkcjonariuszom godną postawę do spokojnych obywateli i zdecydowaną do elementu przestępczego…
Pierś inspektora rozdarło ciężkie westchnienie, zrezygnowany wsparł głowę na ręku - kapral należał do typu milicjantów elokwentnych, będących postrachem zarówno spokojnych obywateli, jak i swych zwierzchników.

- Znów mnie major uwielbia? - skromnie zapytał Cieślik. - To bardzo dobrze. Ja mogę pracować tylko w atmosferze miłości i łagodnego traktowania.

- Widzicie, to dlatego, że ja nie mam serca do tego pomysłu.
- Ciekaw jestem, do czego macie serce?
- Tak w ogóle to do dziewczyn — zwierzył się porucznik.

[3] W ogólnym pośpiechu i nerwowości tylko bileterzy byli opanowani, spokojni. Wiedzieli, z jakiego toru odjeżdża jaki pociąg, gdzie stoi automat z biletami peronowymi, którędy się idzie do restauracji pierwszej klasy. Sprawdzając bilety, równocześnie informowali podróżnych chętnie i wyczerpująco.

[4] Major wychował tego czworonoga od szczeniaka — stał się jego właścicielem w trochę niecodziennych okolicznościach — bardzo się do niego przywiązał, twierdził, że jest to owczarek podhalański i rodowód ma starszy niż Bourboni. (...) Znajomi inspektora, znając jego słabość, pokpiwali, że pies jest przerasowany, ponieważ ma każdą łapę z innej rasy, tchórzliwy i posądzali go o brak psiego charakteru. Mimo że nosił dumne imię Tygrys, nadane mu przez majora, przezywali go Owieczką. Majora z początku trochę to gniewało, ale po pewnym czasie — ponieważ pies reagował również i na to zawołanie — sam przyzwyczaił się do nowego miana i też nazywał go Owieczką.

Inne tej autorki tutaj.

#89

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek lipca 14, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, panie, prl, klub-srebrnego-klucza, kryminal - Skomentuj


Katarzyna Puzyńska - Utopce

W 1984 roku prawie jednocześnie zdarzyły się dwie rzeczy: w małej wiosce, Utopcach, odkopano szkielet (którego sposób pochowania sugerował wampira), a niedługo potem zginęło dwóch mieszkańców tego gospodarstwa - Tadeusz, ojciec rodziny, profesor toksykologii i Wojtek, jego nastoletni syn-artysta u progu studiów prawniczych. Śledztwo z różnych względów prowadzone jest opieszale, sprawy nie ułatwia fakt zniknięcia zwłok i śladów przy zwłokach wskazujących na... wampira. Po 30 latach policja z Lipowa wznawia śledztwo jako przysługę, żeby utrzymać posterunek w miasteczku, ale szybko żałuje, bo nie jest łatwo, tym bardziej że Klementyna Kopp[1] daje się omotać wiejskiej hochsztaplerce i zamiast prowadzić śledztwo wpada w trans, żeby kontaktować się ze zmarłą kochanką.

Niestety większość wskazówek podczas śledztwa jest przedstawiania w postaci zgubionej myśli - "nieprzyjemne wrażenie, że umyka jej coś ważnego". Fabularnie nie pomaga też używanie jako przerywników w narracji protokołów z przesłuchania Strzałkowskiej, w których wydarzenia są niejako zapowiadane.

W warstwie obyczajowej po nastu latach nawiązuje się WTEM romans między Podgórskim a "mysią policjantką[2]" Emilią, co jest o tyle zaskakujące, że Daniel zdążył się oświadczyć Weronice. Niby za miesiąc ślub, ale narzeczony nie chce przebywać pod jednym dachem z przyszłą teściową, która chwilowo z Weroniką mieszka. Niestety, są to wątki kompletnie niewykorzystane, bo obie panie nie mają prawie żadnych kwestii.

[1] W ogóle z tomu na tom mizernieje obsada. Ze względu na dobro śledztwa rzecz się dzieje poza posterunkiem, matka Daniela nie uczestniczy, podobnie pozostali policjanci.

[2] Serio, to najważniejsza cecha sierżanta Strzałkowskiej. XXI wiek, feminizm, człowiek obdarzony jest mnóstwem cech dystynktywnych, ale wszyscy i tak myślą "mysia/szara policjantka".

Popkultura: Sleepy Hollow, Metallica, Lana del Rey.

Inne tej autorki tutaj.

#33

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek czerwca 2, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, kryminal - Komentarzy: 3


Michael Connelly - Cmentarzysko / Ołowiany wyrok / Punkt widokowy

Cmentarzysko

Przechodzień z psem znajduje ludzką kość, co rozpoczyna mozolne śledztwo i czarną serię przypadkowych śmierci[1]. Wprawdzie kości miały ponad 20 lat, ale należały do dziecka, a sądząc z ich stanu, chłopiec był przez wiele lat torturowany i krzywdzony, co wstrząsnęło Boschem na tyle, że nie odpuścił do samego końca.

[1] Samobójstwo świadka, przypadkowa śmierć policjanta.

Punkt widokowy

Harry Bosch, z powrotem w szeregach policji, zostaje wezwany do morderstwa na punkcie widokowym w Mulholland. Wygląda na egzekucję - dwa strzały w tył głowy, a do tego na miejscu kręci się FBI, ponieważ denat pracował z materiałami radioaktywnymi. Szybko się okazuje, że ktoś zaszantażował denata, wysyłając mu zdjęcie związanej żony i każąc przywieźć sobie trefny towar; niestety mimo spełnienia żądań zginął. FBI mimo obietnic współpracy bardziej zainteresowane jest groźbą ataku terrorystycznego, odsuwa Boscha od śledztwa. Jak się łatwo domyślić, detektyw nie daje za wygraną, interweniuje na wyższych stopniach, zataja przed Federalnymi parę rzeczy, straszliwie irytuje swojego młodego partnera, ale w ciągu niespełna doby rozwiązuje sprawę morderstwa i odnajduje skradziony cez. Niestety, w trakcie i w wyniku śledztwa ginie 5 osób, co sukces czyni dość gorzkim.

Ołowiany wyrok

Nietypowo, Harry Bosch jest bohaterem drugoplanowym. Pierwszoplanowo pojawia się adwokat, Mickey Haller, specjalista od spraw pozornie nie do wybronienia, ale w granicach prawa. Po leczeniu z uzależnienia od środków przeciwbólowych planuje powolny powrót do zawodu, gdy nagle jego znajomy, Jerry Vincent, zostaje zastrzelony, a on otrzymuje jego praktykę zawodową "w spadku". Główną sprawą jest obrona hollywoodzkiego producenta, oskarżonego o zabójstwo żony i jej kochanka, twierdzącego, że jest niewinny, choć wiele poszlak wskazuje na winę. Bosch prowadzi sprawę zabójstwa Vincenta, więc obaj panowie - detektyw i adwokat - spotykają się często, bo obie sprawy się ze sobą łączą, a Haller może być kolejną ofiarą. Dodatkowo, broniony przez niego producent nie jest najłatwiejszym klientem i chyba kłamie.

Z wpadek tłumacza/autora - adwokat wchodzi do gabinetu, wykonuje obrót o 360 stopni i widzi drzwi, którymi wszedł (a konkretnie wypchaną rybę nad drzwiami).

Inne tego autora tutaj.

#30-#32

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 28, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: panowie, 2016, kryminal - Skomentuj


Joanna Jodełka - Wariatka

Ciąg dalszy historii opisanej w "Kryminalistce". Joanna, pisarka, po epizodzie manii na pogrzebie męża, trafiła - tak jak chciała - do szpitala psychiatrycznego. Odwiedza ją czasem adwokat męża, na szczęście reszta zainteresowanych odzyskaniem terenu - już nie. Tymczasem Joanna otrzymuje od tajemniczego młodzieńca swoją pierwszą powieść, do tej pory nie wydaną, opisującą sprawę sprzed prawie 10 lat. Z jednej strony bardzo ją to cieszy, z drugiej - ktoś (redaktor?) pozmieniał wymyślone przez autorkę wszystkie nazwiska i realia na zgodne z rzeczywistością i Joanna zaczyna się bać, bo ktoś podejmuje próby zabicia jej w szpitalu. Pozyskawszy szantażem grubą paczkę banknotów od adwokata, pisarka opuszcza szpital, żeby wyśledzić, kto dybie na jej życie i dowiedzieć się, jak skończyła się sprawa sprzed 10 lat.

Jakkolwiek bardzo ceniłam zabieg autorki w poprzednim tomie, gdzie powoli wprowadzała czytelnika w szaleństwo bohaterki, powodując, że wątpiło się w obiektywność narracji, tak tutaj zaburzona Joanna, uzyskująca za pomocą zabiegów kosmetycznych wygląd supergwiazdy oraz za pomocą nielegalnie pozyskanych środków chemicznych wymagany stan umysłu jest już mało wiarygodna. Nie rozumiem też finału, w którym cebjnqmąpn cemrm 10 yngl śyrqmgjb cebxhengbe v Wbnaan mbfgnwą mnzxavęgr j bchfmpmbalz zntnmlavr cemrm zężn mntvavbarw, zvzb żr cebxhengbexn zn m avz qmvrpxb, n pnłbśpvą moebqav xvrehwr póexn mntvavbarw, eójavrż cnpwragxn cflpuvngelxn.

Inne tej autorki tutaj.

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 23, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panie, kryminal - Skomentuj


Ian Rankin - Pożegnalny blues

Inspektor Rebus ma ostatni tydzień pracy przed sobą, a potem przechodzi na emeryturę. Absurdalnie, wcale go to nie cieszy, bo ma jeszcze przed sobą wiele nierozwiązanych spraw, a dodatkowo poczucie, że nie wie, co ze sobą na emeryturze zrobić. Rzuca się więc w wir ostatniego śledztwa - zabójstwa rosyjskiego dysydenta, poety Todorowa. Od razu pojawiają się naciski, bo w Edynburgu gości grupa rosyjskich oligarchów, z którymi nacjonalistyczna gałąź rządu planuje interesy na szeroką skalę. Chwilę później kolejne morderstwo - w pożarze ginie związany z Todorowem dźwiękowiec, nagrywający m. in. wieczorki poetyckie. Rebus węszy powiązania, zwierzchnicy - niekoniecznie, w efekcie tego (i skarg ze sfer rządowych oraz dyplomatycznych) Rebus zostaje zawieszony. Nie przeszkadza mu to kontynuować śledztwa, zwłaszcza że dociera do powiązań ze swoim arcy-wrogiem, Wielkim Gerem Caffertym, dealerem narkotyków. Sytuacja się zagęszcza, kiedy chwilę po rozmowie z Rebusem Cafferty zostaje znaleziony pobity prawie na śmierć. Rozwiązanie akcji jest dość zaskakujące, a finałowa scena, kiedy Rebus przeprowadza masaż serca, jest uroczo dwuznaczna.

Się je (oczywiście w barach i fastfoodach): francuską zapiekankę z sarniną i zielonym groszkiem, z frytkami oraz sosem HP. Oligarchowie oczywiście nie w fastfoodach, tylko w ekskluzywnej restauracji spożywają foie gras, homara, małże św. Jakuba, cielęcinę, polędwicę i sery.

Się pije: bardzo dużo, czasem bardzo wykwitnie (szampan Roederer Cristal), ale też i zwyczajnie - piwo i szkocką.

Inne tego autora tu.

#27

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 7, 2016

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2016, panowie, kryminal - Skomentuj


Jerzy Edigey - Ostatnie życzenie Anny Teresy

Głównym bohaterem jest samotny emeryt, Antoni Cieletniewski, zam. Warszawa, Zajęcza 78, od 12 lat czeka na telefon. Pewnego dnia wygląda przez okno i widzi, jak na balkonie po przeciwnej stronie ulicy kobieta w ciemnych okularach i prochowcu[1] zasłania zasłony. Następnego ranka już wiadomo, że w tym mieszkaniu została zamordowana trzyletnia dziewczynka, którą rodzice zostawili samą wieczorem (!!![2]) i poszli do teatru. Głównym świadkiem oskarżenia zostaje pan Antoni, który rozpoznaje kobietę i do końca jest pewien, że to właśnie ją widział - to chorobliwie zazdrosna była żona ojca dziewczynki. Niestety, nie ma żadnego zaskoczenia - autor od razu ujawnia sprawcę, a potem relacjonuje kolejne przesłuchania, proces, przemowy obrony i oskarżenia, wygłasza ustami postaci wiele swoich poglądów (np. na karę śmierci), aż do wyroku.

Najbardziej ujęło mnie wyjaśnienie postępowania oskarżonej, u której napady szału, nieracjonalne zachowanie i awanturnictwo było spowodowane, uwaga, nadczynnością tarczycy. Przy czym delikwentka odmawiała leczenia, twierdząc, że wszyscy próbują ją otruć.

Się pali: Malboro (prokurator).

Się bierze: pigułki na niepalenie (bułgarskie), ale nie działają. Pastylki Mirenilo na sen, działają.

Się kupuje: ładnego kurczaka na rogu Tamki i Solca. Szynkę, a jak jest, to się bierze i dla sąsiadów. Cielęcinę od nerki, dla męża.

Się gotuje: rosół.

Się wychodzi z dzieckiem: w sobotę i niedzielę, konkretnie ojciec wychodzi, bo matka sprząta, pierze i gotuje obiad.

Się nie ma szacunku do munduru: prokurator ma kartoflany nos, a kapitan jest dość gruby, ma nos jak śliwka, czerwone oczy, wygniecione ubranie i wygląda jak skończony fajtłapa.

[1] W ogóle zdolności obserwacyjne społeczeństwa na podstawie relacjonowania ubioru podejrzanej są niesamowite - bileterka w kinie rozpoznaje rodzaje materiałów i biżuterię, emeryt-obserwator podobnie. A już remanent torebki - majstersztyk[3].

Lusterko, portmonetka. W środku (monety). Długopis. Oderwana kartka z adresem „Lucynka 27-345”. Proszki od bólu głowy, trzy sztuki. Pomięta serwetka bez żadnego napisu. Kawałek ołówka. Spinka do podwiązek. Pięćdziesięciogroszówka. Bilet do kina „Palladium” z dnia piętnastego kwietnia, bilet do kina „Atlantic” z dnia dwudziestego czerwca na seans na godzinę dziewiętnastą. Chusteczka do nosa. Pomadka do ust. Pilniczek do paznokci. Cukierek „bajeczny” firmy Wedel.

[2] I nie był to pierwszy raz. "Była nauczona, że często zostaje wieczorem sama. Wprawdzie tego nie lubiła, ale przyzwyczaiła się, że czasami wychodzimy do kina, do teatru czy po prostu do znajomych".

[3] Myślę, że jednak mam większy bałagan.

Inne tego autora tu.

#25

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 26, 2016

Link permanentny - Tagi: 2016, panowie, prl, kryminal - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 4