Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o felietony

Karolina Korwin Piotrowska - Bomba. Alfabet polskiego szołbiznesu

Wydany w 2013 “leksykon” niestety okazał się mocnym rozczarowaniem. Po pierwsze, dość mocno się przeterminował - o niektórych ze “sław” już nie słychać, okazały się kometami na kilka sezonów, a odbiór niektórych z tych, o których dalej głośno, czasami mocno się zmienił. Po drugie, jakkolwiek zdarza mi się cenić teksty autorki, tak tutaj treść jest raczej miałka, po części jest wyliczanką osiągnięć poszczególnych osób (dziękuję, mam już wikipedię), po części za mocno subiektywna - czytaj: tym, których nie lubię, przyłożę mocniej, tym, których lubię, nawet jak zachowują się idiotycznie, dodam okoliczności łagodzące, bo to kumple. Tym wpływowym krytykę, nawet zasłużoną, złagodzę, tym, którzy się nie liczą - na przykład wymienionej bez imienia i nazwiska “Wodziance” (sic!) - dokopię mocniej. Po trzecie, od czasu zakupu tego e-booka minęło kilka lat i dziś bym go w ogóle nie kupiła, przeczytałam głównie dlatego, że przypadkiem otworzył mi się przy okazji robienia porządków na czytniku. Nie warto. No może jakąś wartość poznawczą ma zamieszczone na końcu kalendarium, pokazujące polski szołbiz - prasę, kino, muzykę, celebrytów i telewizję - od 1989 roku.

#8

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 25, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2022, felietony, panie - Skomentuj


Bill Bryson - Zapiski z wielkiego kraju

Bryson, urodzony w USA, po studiach przeniósł się do Wielkiej Brytanii, poznał tam żonę, urodziły mu się dzieci. Po 20 latach, w zasadzie całym dorosłym życiu, rodzina Brysonów przeprowadza się do Stanów, do małego miasteczka w New Hampshire. Jakkolwiek pani Bryson, Brytyjka z pochodzenia, bardzo sobie chwali amerykańskie realia (zaczynając od braku konieczności patrzenia pod nogi, żeby nie wejść w krowie placki), tak Bill - już niekoniecznie. Jako dorosły odkrywa Amerykę (pun intended) od nowa, zaczyna dostrzegać indolencję Amerykanów, brak poczucia humoru, płytkość rozmów i liczne braki na poziomie legislacyjnym i proceduralnym (między innymi w dotykającej jego rodziny polityce imigracyjnej). W pisanych między 1996 a 1998 rokiem cotygodniowych felietonach sarkastycznie komentuje amerykańską rzeczywistość - brak zwyczaju chodzenia nawet na idiotycznie krótkie odległości, żywność, ignorowanie ekologii (tak, świadomość tego, ile USA zużywa zasobów to żadna nowość, jak widać), kultura konsumpcyjna, wszechobecne (i często idiotyczne) reklamy, zamiłowanie do broni, ignorancję i inne rzeczy, nie bez powodu przypisywane mieszkańcom Krainy Wolności. Uwielbiam kąśliwe, często autoironiczne poczucie humoru autora, zachwyconego młynkiem do rozdrabniania w amerykańskim zlewie czy nieco mniej zachwyconego faktem, że wszystko zapomina i nie jest w stanie ogarnąć rzeczywistości.

Inne tego autora.

#1

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek stycznia 10, 2022

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: felietony, panowie, 2022 - Skomentuj


Michał Rusinek - Pypcie na języku

Cytując autora: "książka ta nie jest monografią dermatologicznych wykwitów, lecz zbiorem felietonów poświęconych pewnym zjawiskom językowym". Felietony publikowane były w krakowskim dodatku do Gazety Wyborczej w latach 2013-2016, co jest o tyle istotne, że widać już, jak od tego czasu zmienił się język. Według Rusinka, "małpka" jako mała ilość wysokoprocentowego alkoholu była w odwrocie, a protesty - wtedy KOD i Czarny Protest - raczej bawiły hasłami niż oddawały wściekłość zebranych; znak czasu. Forma felietonu jest dość skrótowa - dwie-trzy kindlowe strony, czasem to wystarcza do opisania jakiegoś zjawiska, czasem to ciut za mało. Cenię oko i ucho Rusinka do żartów językowych i lapsusów typu "twarz rajstop" czy "Pistorius odpowiada z wolnej stopy", doceniam głos w sprawie feminatywów (że nie niszczą męskości i równie dobrze mogą być traktowane jako neutralne nie tylko w zawodach sfeminizowanych) czy leciutką szyderę z nowomowy typu "wysort" czy "ceramika łazienkowa dolna". Nie jest to lektura obowiązkowa, ale całkiem przyjemna rozrywka językowa.

Inne tego autora tutaj.

#90

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 20, 2021

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2021, felietony, panowie - Komentarzy: 1


Agnieszka Osiecka - Zabawy poufne

Zestaw felietonów-humoresek na temat życia osobistego Polaków płci obojga w epoce PRL-u. Zapowiadane jako wyraz sympatii autorki dla ludzkich wad, dla mnie to raczej smutna refleksji nad tym, że rzadko kiedy ludzie się ze sobą umieją dogadać, a zamiast w ogóle próbować rozmawiać, idą w psychoterapię. Lubię język Osieckiej, jej zabawę w wymyślanie kunsztownie absurdalnych personaliów - Nahalia Mrucz-Młodsza, Tristessa Azorek czy Gwubert Pełnokoński, natomiast sama formuła "Zabaw" mnie znudziła.

Inne tej autorki: tu.

#129

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 29, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, felietony, panie - Skomentuj


Agata Passent - Kto to pani zrobił

Zbiór felietonów, których wcześniej - ponieważ nie czytam prasy kolorowej - nie miałam okazji czytać, stąd nowość dla mnie. Nowość i ambiwalencja. Bo z jednej strony w większości przypadków obserwacje Passent ma celne, pióro ostre i konkretnie, sytuacje są opisane tak dobrze, jakbym sama je widziała, czasem zabawne, czasem ironicznie, idealnie jak na felieton. Z drugiej strony jednak nie przekonałam się do języka - do bałaganiarskości konstrukcyjnej, dygresji wplatanych bez powodu; za dużo słów, nieuchronnie nasuwało mi się przekonanie o konieczności rozdęcia tekstu do określonej liczby słów, bo wierszówka. Nie uchroniłam się od porównania z Agnieszką Osiecką, tyle że u Osieckiej każde słowo miało swoje miejsce i było po coś. Tutaj słowa są dla przyjemności pisania, co niespecjalnie przekłada się na przyjemność czytania. Felietony są krótkie, o wszystkim, a mimo to odczuwałam znużenie formą.

#111

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 23, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, felietony, panie - Komentarzy: 1


Marek Niedźwiecki - Radiota

Został mi z czasów podstawówki/liceum sentyment do głosu pana Marka i do cotygodniowej Listy Przebojów, wtedy jednego z niewielu źródeł pozyskiwania aktualnej muzyki na wielokrotnie nagrywane kasety; niewielki, bo niewielki, ale zawsze. Mimo to za mało chyba tego sentymentu było, żeby ucieszyć się z treści "Radioty" - zasmuciła mnie raczej. Poczułam, że dostałam zbyt dużo - czasem za szczerze, czasem zbyt deprecjonująco dla siebie - trochę to mi odarło "Niedźwiedzia" z prywatności. Spodobał mi się początek - o małym Szadku pod Zduńską Wolą w latach 60., o zdobywaniu pierwszych płyt, o uporze w docieraniu do muzyki i radia; z punktu widzenia dawnego słuchacza Trójki - o kulisach pracy w radiu, ciężarze tworzenia audycji i odpowiedzialności za słuchaczy. I do tego momentu to była ta zawartość, jakiej oczekiwałam. Potem właśnie się nieco zagubiłam, przy wyborach, wpasowywaniu w realia czasów i polityki, tej mniejszej, zatrudnieniowej. Cześć o podróżach (Australia) wydaje mi się doklejona nieco na siłę, nie jest nieciekawa, ale niespecjalnie pasuje do reszty. Zostałam z poczuciem mydła-powidła, szybkiego czytadełka, owszem sympatycznie napisanego, ale poskładanego paczłorkowo z kawałków.

Abstrahując od treści, redakcyjnie to dość słaba książka, zbiór luźnych opowieści na różne tematy - od polityki, dzieciństwa przez podróże do życia osobistego. Zabrakło mi struktury (chyba +/- chronologiczna jest utrzymana, ale nienachalnie). Czasem w jednym akapicie zdarza się topornie szkolne przejście od słonia do dżdżownicy, o której uczeń coś wie - pisze pan Marek o tym, że w mieszkaniu miał kilka kwiatków, że zakwitły i że podobno dobrze na kwiatki działa muzyka, a moje trzy płyty wszech czasów to... Uwiera mnie to w literackie wyczucie, brak niezbędnego dla mnie cyzelowania frazy, starczy na blog-notkę, ale nie na rozdział książki.

#103

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek października 6, 2014

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2014, biografia, felietony, panowie - Skomentuj