Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o 2013

Orson Scott Card - Gra Endera

Wszyscy czytali, więc nie będę pisać, o czym jest (oraz można iść do kina, jak się ma z kim dziecko zostawić i kiedy ;-)). Za każdym razem mam mokre oczy, kiedy Ender zdaje ostatni egzamin na symulatorze z grami. Za każdym razem zastanawiam się, gdzie jest granica dobra wszystkich a dobra jednostki. Że cholernie ciężko być dorosłym, który musi podejmować trudne decyzje, ale znacznie ciężej być dzieckiem. I cały czas łapałam się na tym, że zapominam, ile lat ma Ender. Że sześć, kiedy zostaje odcięty od rodziców i rodzeństwa; że jedenaście kiedy zaczyna dowodzić własną armią.

Za każdym razem też, kiedy czytam "Grę", uważam ją za najlepszą w cyklu. Oczywiście potem czytam znowu "Mówcę umarłych", którego lubię bardziej, więc zmieniam zdanie. Ale na razie jestem na fali zachwytu, mimo że czytałam tę książkę z 6(?) razy. I mam ją w postaci luźnych kartek.

Inne tego autora:

#84

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota listopada 23, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, panowie, sf-f - Skomentuj


Martha Grimes - Przystań nieszczęsnych dusz

Tym razem rzecz się dzieje w Dorset, gdzie 20 lat temu 5-letnia Tess zgłosiła telefonistce, że jej mama leży i się nie odzywa, a dookoła jest pełno czerwonej farby. Współcześnie dla akcji w okolicznych hrabstwach ktoś zaczyna mordować dzieci - syna rzeźnika, wnuka księdza, córkę adwokata; za każdym razem dziecko jest samo i dostaje nożem w plecy. Scotland Yard wysyła Jury'ego (głównie po to, żeby się go pozbyć sprzed oczu kapryśnego inspektora Racera, żałującego tylko, że nie wysyła go do Belfastu) oraz bogato zaopatrzonego w leki Wigginsa (który cierpi, bo przy morzu w lutym na pewno mu coś zaszkodzi). Leki, a konkretnie pastylki miętowe Fisherman's Friend, przydają się do nawiązania znajomości z lokalnym policjantem, Brianem Macalvie, który od wspomnianych 20 lat ma nadzieję, że znajdzie mordercę i ma wrażenie, że seryjny zabójca dzieci ma coś z tym wspólnego. Jury dzwoni do niezawodnego lorda Caverness, Melrose'a Planta, bo potrzebuje dyskretnie (chociaż w gustownym rolls-roysie) dostać się do pewnej rezydencji, w której mieszka rezolutna 10-letnia lady, dziedziczka majątku. Możliwe, że w niebezpieczeństwie.

Mało w tym tomie pyskatej lady Ardry, szczęśliwie cierpi na podagrę w majątku Melrose'a, jest za to lokalna tawerna z elokwentną barmanką i grającą szafą pełną Elvisa (którego Macalvie nie trawi) oraz mocnego cydru (który Macalvie zdecydowanie trawi). Jest kot, wprawdzie dość niechętny, ale korzystający z domku tajemniczej Molly Singer, fotografki z agorafobią, w której Macalvie rozpoznaje uczestniczkę wydarzeń sprzed lat. I to, co lubię najbardziej - piękny, stary dwór wśród wrzosowisk, pełen tajemnic (i z garażem pełnym drogich samochodów) z nawiązaniami do "Dziwnych losów Jane Eyre".

Inne tej autorki: tu.

#83

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 22, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panie - Komentarzy: 4


Robert Rient - Chodziło o miłość

Porwała mnie wartka narracja świata, w którym miłość może się zdarzyć ot, choćby przed wizytą u terapeutki. To krótka, bo kilkutygodniowa, historia początku związku niezłoszczącego się Arka z szaloną Justą; historia o tym, jak wygląda życie Arka, jak powoli wkręca się w dziwny świat właśnie poznanej dziewczyny, jak reagują na nią jego znajomi, jak ona reaguje na jego problemy. Dzień po dniu - praca, facebook ("dziś polubiłem..."), piwo ze znajomymi, Justa, wygrzebywanie się z traum dzieciństwa, wyjazd na koncert, kolejny samotny onanizm pod prysznicem, w piekarniku zapiekanka, kot zwymiotował, była żona, moja dziewczyna jest w szpitalu psychiatrycznym, artykuł-wywiad z Anną Dymną, cmentarz z grobami rodziców i babki. Każdy z występujących w nim ludzi jest inaczej poskręcany, inaczej odczuwa, co innego chce w życiu osiągnąć. Każdy ma swoje fobie i dramaty, z których albo się leczy, albo blokuje je używkami, szybką miłością czy zmianami. Każdy potrzebuje kogoś, żeby porozmawiać, upić się czy zrobić coś głupiego. I każdy myśli, że ta miłość, która właśnie przychodzi, to właśnie ta, która będzie ostatnią, ostateczną i najpełniejszą.

To książka o dojrzewaniu do samego siebie, dojrzewaniu do związku, o uzyskaniu spokoju na myśl o przeszłości i równowagi w kwestii brać-dawać. Chyba.

Mam poczucie kilku niewypalonych (albo naładowanych pustymi nabojami) strzelb - po co nazywać bohatera Aureliuszem Kicem, skoro ma to służyć tylko efektowi komicznemu? Po co jechać do fikcyjnego Jemotani, skoro reszta akcji dzieje się w bardzo realnym tu i teraz - fundacja Anny Dymnej i Owsiak, Mediolan z koncertem Keitha Jarreta czy organizacja koncertu Madonny w Londynie? Wreszcie - czemu wszystko dzieje się nie wiadomo gdzie, chociaż ta topografia miasta gdzieś się buduje?

Nie pisałam, bo byłam chora.

Inne tego autora:

#82

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 20, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 6


Barbara Kosmowska - Ukrainka

Najpierw o tym, co mnie rozczarowało. Brakuje mi w tej książce mądrej postaci jakiegoś życiowego wykolejeńca, złotoustego pijaczka, co to jak Himilsbach wprowadza bajkowy element do rzeczywistości. Poza tym zostałam zaskoczona. Powagą, prawie że patosem kilku złączonych ze sobą historii - zamożnej warszawskiej klasy średniej z Żoliborza (z ulicy Dygasińskiego), syna opiekującego się chorą psychicznie matką (zamieszkałych w willi obok) oraz pary młodych Ukrainców, którzy do Warszawy dotarli "za chlebem". Wszystkich łączy Iwanka, nieco egzaltowana naiwna wiolonczelistka, która wbrew woli matki przyjechała do swojego narzeczonego, Mykoły, jazzmana rozwożącego pizzę. Przyjechała, żeby w krainie okazji - Polsce - zarobić na mieszkanie, mimo że oznacza to utratę statusu - mycie warzyw w śmierdzącej wodzie, upokorzenia (pobrzmienia w tle celebryta W., porównujący Ukrainki do brzydkich robotów) i rezygnacji z marzeń o muzyce.

Jest o zmierzchu miłości, o codziennej degeneracji związku. Jest o pustce w życiu żony przy mężu, o toksycznej przyjaźni, zaniedbanym i niekochanym dziecku i wreszcie o matkach. O ich wpływie na życie dzieci, ambicjach, nadziejach i wreszcie krzywdzie, jaką - świadomie lub podświadomie wywołują. Nawet - wydawałoby się - prostoduszna, ciepła Wolska, matka biznesmena Bruna (w domu znanego jako Bronek), powinna umieć wychować mądrych, empatycznych, troskliwych synów. Ale nie.

I zakończenie, którego się nie spodziewałam i mnie poskładało. Tak się nie robi.

Inne tej autorki tu.

#81

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek listopada 15, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, beletrystyka, panie - Skomentuj


Anna Kłodzińska - Potem przychodzi ktoś inny...

Nawet jak na Kłodzińską intryga jest niesamowita. Obcy wywiad gospodarczy, nie mogąc pozyskać polskiego obiecującego naukowca, Adama Zielińskiego, zleca zamordowanie go. Płatny morderca zajmuje się tym sprawnie, po kilku dniach rzeczny patrol wyławia zwłoki.

WTEM do akcji wkracza kapitan Szczęsny, który odkrywa, że jest podobny do denata. Z małą pomocą charakteryzatora, specjalisty od efektów specjalnych, fryzjera i innych specjalistów zaczyna udawać zabitego; ba, nawet przebierać się nie musi, bo polski 007 również nosi czarny beret, zamszową kurtkę i obuwie z Cedetu na górze za 270 zł. Od ręki wprowadza się do mieszkania docenta, zaczyna chodzić do laboratorium, które o tyle wspomaga całą maskaradę, bo jest Ściśle Tajne i docent mało z kim rozmawia i tak. Jak się łatwo domyślić, obcy wywiad w postaci demonicznej firmy "Camilla" (z siedzibą w Hamburgu) jest absolutnie zdezorientowany (jak w komedii slapstickowej - "to kogo w końcu stuknęliśmy?!") i zaczyna działać na dwa fronty - morderca zasadza się ponownie, a naganiacz - dr Kraus - ponownie werbuje naukowca do prac na rzecz firmy "rynkowej".

Są i godne polskiego Bonda gadżety: Elektronowy Pies - narzędzie pozwalające na wykrycie, czy ktoś obserwuje za pomocą podczerwieni czy Neutralizator K-654, pozwalający na zwalczenie efektów każdego narkotyku lub środka usypiającego, dla niepoznaki wmontowany w rameczkę wisiorka ze zdjęciem damy. Imperialistyczne siły zła również nie próżnują - jeżdżą najnowszym modelem Citroena DS-21 w kolorze błękitu ("wyciąga 180, jak dobra droga"). Ale warto być ostrożnym, bo w oparciu pasażera znajduje się igła z narkotykiem, aktywowana przyciskiem przy kierownicy.

Jak w poprzednich tomach, gładki Szczęsny najpierw przybywa prosto z urlopu, na którym wypoczywał z aktualną flamą ("Oszczędź człowieka, niech się wykocha"), potem - już w roli docenta - otwiera drzwi pięknej blondynce, która zaczyna od przygaszenia światła, a potem przybliża usta do jego ust. "Pomyślał, że los po prostu zmusza go do bliskiego zetknięcia się z tą kobietą i choćby nawet tego nie chciał, nie może się już cofnąć. Rzecz w tym, że nagle zaczął chcieć. (...) Całował ją, przestał myśleć o zadaniu, jakiego się podjął, o docencie, o "Camilli" i o tym wszystkim. Delikatnie, gorącymi rękami zaczął rozpinać różowy sweter, kiedy nagle ostro zadźwięczał telefon". Taka sytuacja. Chwile zapomnienia zdarzały się, jak widać, nawet największym bojownikom spod sztandaru generała Moczara, którzy ronią łzy na spektaklu o partyzantach.

Najsmutniejsze jest to, że teraz biedny docent Zieliński pojechałby na kontrakt, machnął jeden antybiotyk czy dwa i wrócił z pieniędzmi na mieszkanie. A tak to wylądował w Wiśle, a cudownego antybiotyku pewnie do dziś nie ma. Ale ideały, partyzantka, laboratorium.

I jeszcze dwa majstersztyki słowne:

Po kwadransie Szczęsny wrócił do pokoju z bułką i kawałkiem kiełbasy. Boczań zreferował mu krótko:
- Babka dzwoniła. Zaczekaj.
- Nagrałeś?
- Tak. Co jest w bufecie?
- Rzeszowska.
- Szynki nie ma?
- Powiedziała swoje nazwisko?
- Kto? - Boczań myślał o szynce, nazwisko tu nie pasowało.
- Ta kobieta.
- Nie. Jest szynka?
- Jest.

Po stawie pływał samotny łabędź, właściwie było to tylko pół łabędzia, to gorsze, widać szukał czegoś na dnie.

Inne tej autora, inne z tej serii.

#80

Napisane przez Zuzanka w dniu środa listopada 13, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2013, kryminal, panie, prl, z-jamnikiem - Komentarzy: 2


Joe Alex - Gdzie przykazać brak dziesięciu

Mój ulubiony tom. Głównie dlatego, że Joe Alex kupuje sobie roll royce (bo chce i go stać), więc wszyscy - Karolina i Ben Parker - nieustająco robią sobie z niego żarty (złote klamki, karawan, zaprzęganie koni z białymi pióropuszami, kryzys wieku średniego, te sprawy). Po drugie - Alex wielokrotnie rozpoczyna temat małżeństwa i dzieci, ale Karolina nie pozwala mu dojść do słowa. Kibicowałam prawie jak w soap operze, zwłaszcza że intryga dzieje się tym razem w majątku wujecznego dziadka Karoliny, bogacza i ekscentryka. Generał John Sommerville, stryj matki panny Beacon, bogacz i znawca sztuki indyjskiej, ma ponad 90 lat i posiadłość Mandalay House w hrabstwie Devon. Karolina go kocha, ale też ma zgryz, bo dziadunio wprawdzie się nią opiekował, ale odmówił pomocy powojennej jej matce. Dodatkowo chciał jej zafundować studia, ale pod warunkiem, że panna Beacon ma studiować właśnie archeologię Indii, a nie śródziemnomorską. Jak już Alex wytłumaczył Karolinie, że dziadek do końca nie był taki zły, wsiedli we wspomnianego rolls royce'a i pojechali, ponieważ zarówno generał Sommerville o to prosił, a dodatkowo Ben Parker zapoznał ich z dziwnymi anonimami, które przyszły do Scotland Yardu. W anonimach autor opisywał ze szczegółami, w jak wyrafinowany sposób uśmierci staruszka. Na miejscu czekał wierny i enigmatyczny slużący z Birmy, Chanda, kochający Karolinę tak samo jak wtedy, kiedy miała kilkanaście lat. Dodatkowo w posiadłości znaleźli się naukowcy, rzeźbiarz i inżynier; niektórzy nielubiący się wzajemnie, niektórzy nienawidzący generała. Okazało się, że staruszek wezwał do siebie Alexa, ponieważ był szantażowany w sprawie antycznego posągu, który pozyskał nie do końca legalnie, acz w szczytnym celu (oraz, żeby na wejściu zasymulować własną śmierć i sprawdzić, czy detektyw jest rzeczywiście tak sprawny). Atmosfera się zagęszcza, Alex z policją incognito oraz z Chandą patrolują posiadłość, szantażysta się nie pojawia, ale generał zostaje znaleziony zamordowany. Pikanterii dodaje fakt, że Karolina dziedziczy wszystko po dziadku, z posiadłości nikt nie wyszedł ani nie wszedł, a zniknął jeden z gości i wszyscy zaczynają wszystkich podejrzewać.

Już w poprzednich tomach rozwiązaniem intrygi było zostawienie furtki dla zbrodniarza, żeby sam sobie wymierzył sprawiedliwość. Tu Alex idzie o krok dalej i wprost sugeruje to mordercy, zostawiając mu nawet (kosztowne) narzędzie zbrodni. Dodatkowo pojawia się przemycona opinii autora o sensie przechowywania zabytków w muzeach (że nie ma sensu). Brak wzmianek o literaturze wielkiej, tylko narzekanie na brak weny.

Inne tego autora, inne z tej serii.

#64

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek sierpnia 30, 2013

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: kryminal, panowie, 2013, z-jamnikiem - Komentarzy: 1