Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Łęgi Rogalińskie

[28.03.2020]

Rzutem na taśmę, tuż przed ogłoszeniem, że człowiekowi się las nie należy, chyba że jest myśliwym, zabrałam rodzinę do Rogalina. Sam Rogalin był zagrodzony, podobnie park, ale można było dojść do dębów na Łęgach. Tłumów nie było, mimo prześlicznej pogody, nielicznych przechodniów można było ominąć w sensownej odległości (a spotkanych znajomych przywitać z dwóch metrów, a nawet popełnić faux pas, bo ja się nie wyznaję, kto u kogo bywa). Maj rozczarowany, bo niby żaby było słychać, ale nie było widać.

Na Łęgi wybierałam się od dawna, bo zewsząd atakowały mnie zdjęcia porannych mgieł tamże, ale jakoś bladym świtkiem nie udawało mi się zwlec nawet w czasach, kiedy było wolno nie tylko do Lidla i zurück. I podobno niespecjalnie już będzie sens, bo właściciel zdecydował się nasadzić tam wierzb, psując perspektywę. Znikąd dobrych nowin.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 11, 2020

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: rogalin, legi-rogalinskie - Skomentuj


Jeffrey Eugenides - Middlesex

Narratorką opowieści (czy raczej narratorem) jest Calliope (Cal) Stephanides, 40-latek, Amerykanin pochodzenia greckiego, aktualnie pracownik dyplomatyczny placówki w Berlinie. Narratorką, bo Cal urodził się jako dziewczynka, z nietypową mutacją genetyczną, która spowodowała u niego hermafrodytyzm. Wychowany jako dziewczynka, bo oznaki nietypowości na początku były niezauważalne, został zdiagnozowany niejako przypadkiem w wieku lat 14, co przypadło na lata 70. ubiegłego wieku, więc temat obojnactwa był stosunkowo nieznany. Oczywiście Calliope wiedziała wcześniej, że coś jest z nią nie tak, że jest inna niż jej rówieśniczki, ale ukrywała ten fakt przed wszystkimi, a zwłaszcza przed rodziną.

Ale nie o tym jest ta ogromna, ponad 600-stronicowa, powieść (nie pytajcie, ile podejść robiłam do jej przeczytania, dla ułatwienia dodam, że na półce czekała od 2005 roku; i tak, tyle kartek w papierze odstrasza, w czytniku łatwiej). To barwna saga rodzinna, rozciągająca się na 80 lat historii rodziny Stephanidesów, zapoczątkowana przez uciekinierów z płonącej Smyrny, Desdemonę i Eleutheriosa (zwanego Leftym), hodowczynię jedwabników i jej brata, hazardzistę i lekkoducha; moment ucieczki stał się dla nich momentem, kiedy nie musieli ukrywać już swojej zakazanej, kazirodczej miłości. W Ameryce doczekali się dwójki dzieci, wbrew obawom Desdemony, zdrowych i kilkorga wnucząt, z których tylko Calliope okazała się być ofiarą wędrującego genu (również za sprawą małżeństwa między synem Desdemony i jego kuzynką, co sprawy zapewne przyspieszyło). W tle Detroit w czasach Wielkiej Depresji i powojennego boomu gospodarczego, doskonały obraz różnych pokoleń emigrantów w USA. To powieść zabawna, ironiczna, miejscami wzruszająca i bardzo wciągająca, mimo że ze względu na objętość - nie na jedno popołudnie.

PS Czytałam “Przekleństwa niewinności”, ale w czasach przedblogowych.

#42

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 9, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 2


Nie choruję

... ale doskwiera mi. Wkurzam się idiotycznymi zakazami (zamknięte lasy; umundurowany decydent może określić, czy moje wyjście z domu to rzeczywista potrzeba, czy fanaberia, a fanaberię poczęstować mandatem; czytam o tym, czy wymiana opon to konieczność #idonteven), ale przeżyję. Mieszkam na zadupiu, nikt mnie zatrzymuje, jak idę wietrzyć głowę. Odwołałam rezerwację na majowy wyjazd na Rugię. Tkam w głowie czarne scenariusze, co jeszcze zniknie z mojego życia lokalnie (nie będzie frytek z sosem serowym na Nocnym Targu Towarzyskim, bo nie będzie NTT; goodbye śniadania w Republice Róż; baseny i jeziora zagrodzone mimo upałów; nie wpuszczą mnie do Ogrodu Botanicznego ani Dendrologicznego czy Palmiarni; Wielkopolska w weekend straciła rację bytu; mogę tak długo), trochę dlatego, żeby nie skupiać się na myśleniu o dramatach rzeczywistych i możliwych.

Z ostatniego miesiąca w zasadzie nie mam wspomnień. Raz wbiliśmy się na Łęgi Rogalińskie, kiedy jeszcze było można. Bardzo nie lubię nie mieć wspomnień.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 8, 2020

Link permanentny - Kategoria: Z głowy, czyli z niczego - Skomentuj


Avenue 5

Avenue 5 to ekskluzywny wycieczkowy statek kosmiczny korporacji Hermana Judda, na którym można spędzić niezapomniane 8 tygodni, płynąc przez kosmos - oderwać się od szarej rzeczywistości, odpocząć, skorzystać z licznych rozrywek na pokładzie, zjeść w jednej z wielu doskonałych restauracji, a po powrocie opowieść znajomym. Problem w tym, że to wszystko reklamowa fasada - wystarczy drobny incydent, żeby zmienić trajektorię statku, który na Ziemię powróci teraz za 3 lata, co - poza koniecznością opanowania rozhisteryzowanego tłumu - oznacza sporo wyzwań logistycznych, chociażby zapanowania nad tym, że kończą się przyprawy. I nie wystarczy tlenu, zwłaszcza że Judd beztrosko zabrał dodatkowe 500 osób na pokład ponad bezpieczny limit. Teoretycznie powinny być na to scenariusze, a wytrenowana załoga (sami przystojni młodzi ludzie płci obojga) powinni sobie z tym poradzić, zwłaszcza z charyzmatycznym i doświadczonym kapitanem Clarkiem (Hugh Laurie). Tyle że załoga mostka i kapitan okazują się być ładnie wyglądającymi aktorami, planu B nikt nie zabrał, a jedyny człowiek, który był w stanie zadokować statek po powrocie, orbituje martwy wokół statku.

I byłby to doskonały premise dla świetnego serialu, tyle że niestety scenariusz szybko zbłądził w stronę groteski, dodatkowo przerywaną fekalnymi incydentami. Żarty są powtarzane, sporo humoru zasadza się na wyśmiewaniu ludzi (wygadana pasażerka o imieniu Karen (sic!), przejmująca od zdecydowanie nie nadającego się rzecznika posadę, para, której wyjazd miał uratować związek, kłócąca się na każdym kroku, milioner-idiota), dodatkowo treści jest dość niewiele. Da się obejrzeć, czasem nawet z uśmiechem pod wąsem, czasem nieco z zażenowaniem, ale nie jest to serial obowiązkowy. Jak chcecie o statku w kosmosie, to wróćcie do “Czerwonego Karła”.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 4, 2020

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 2


Years and Years

Brytyjska dystopia, pokazująca najbliższą historię Wielkiej Brytanii (a w perspektywie i całego świata); w centrum jest różnorodna rodzina Lyonsów. Taka familijna opowieść o miłości, zazdrości, zdradzie, rodzinnych waśniach i stopniowym upadku demokracji oraz wszechogarniającym kryzysie i restrykcjach, które (na początku) w dobrej wierze odcinają kolejne oczywiste elementy życia. Najstarszy brat, Stephen jest finansistą, jego żona Celeste księgową, mają dwie córki, z których jedna niezbyt dobrze czuje się w swoim ciele i marzy o tym, że na stałe stać się cyfrowa. Digitalizacja usług zabiera im najpierw pracę, potem oszczędności całego życia. Młodszy Daniel jest gejem, żyje ze swoim partnerem Ralphem[1], zawodowo zajmuje się kwaterunkiem zastępczym, przez co ma sporo do czynienia z uchodźcami; tak poznaje Wiktora, ukraińskiego geja-dysydenta, na którego donieśli do władz rodzice. Rosie, najmłodsza, jeździ na wózku i ma dwóch synów, których wychowuje bez ojców; nie brakuje jej radości życiowej i przedsiębiorczości, nawet kiedy jej stanowisko kierowniczki szkolnej kantyny zostaje zredukowane przez wprowadzenie samopodgrzewających się posiłków. Starsza siostra, Edith, jest aktywistką społeczną, pojawia się w relacjach z różnych miejsc globu, między innymi anonsuje zebranej na urodzinach babci, zrzędliwej acz opiekuńczej nestorki Muriel, że Stany Zjednoczone właśnie wypuściły bombę atomową na chińską sztuczną wyspę, przez co cały świat wszedł w stan wojny atomowej.

Sześć odcinków, każdy rozpoczyna kolejny rok - 2025-2029, kiedy nudny świat, gdzie polityka była czymś, co się przełącza w telewizji na inny kanał, wtem zniknął, a polityka stała się ze względu na swój destrukcyjny wpływ podstawą życia. Vivienne Rook (doskonała Emma Thompson) - połączenie Trumpa, Berlusconiego i różnych politycznych wesołków bez poczucia obciachu i kompetencji - stopniowo dochodzi do władzy, bo mówi to, co inni myślą (na przykład, że pieprzy politykę zagraniczną, a interesuje ją, żeby miała wywiezione śmieci). Zakłada Partię Czterech Gwiazdek (od gwiazdek, którymi w mediach zastąpiono jej ulubione słowo „fuck”). I własną telewizję, aby mieć nieograniczony dostęp do wyborców. Na oczach widzów śpiewa, pociesza płaczącą matkę żołnierza, który zginął w Iraku, oskarża oponentów i prowadzi kampanię. Bo może. I uwodzi tym wyborców, którzy nie widzą, jak bardzo pogarsza się ich codzienne życie, nastawiani przeciw uchodźcom, bo wszak to ich wina, że grodzone są osiedla, znikają etaty, a w sklepach nie ma jedzenia.

Serial sprzed roku, ale doskonale wpisuje się mi się w minorowy nastrój katastrofy, która przyszła i nie wiem, kiedy odejdzie. Katastrofy, która bardziej niż nas, w ciepłych domach i marudzących na brak drożdży w sklepach, dotyka tych, którzy stracili wszystko - pracę, dach nad głową, kraj, rodzinę.

[1] Ralph jest nauczycielem, otwartym na różne teorie - płaską Ziemię czy nieistniejące wirusy jako wymysł firm farmaceutycznych. Dusza człowiek.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 2, 2020

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 1


Ewa wzywa 07 49-50

Zenon Borkowski - Zemsta kusi nad grobem #049

Spis osób:

  • plutonowy Kołacki - idzie na akcję bez wsparcia, kończy w szpitalu
  • Garcik - stróż nocny w Pomowicach, krzepki emeryt
  • kapral Ciepłowski - musi wyrabiać normy mandatów, więc nie ma czasu na śledztwo
  • Janek Wosik - elektryk, uczynny i pomocny, zawsze unikał waśni, niestety denat
  • Baranowska - kierowniczka sklepu art. gosp. dom., umie w kreatywną księgowość
  • Eugeniusz Pyzik - uczeń technikum samochodowego, miał w planach bimbrownię
  • Pietrzycki - bierze prąd na lewo ze strychu
  • Alina Brekowa - ma ajencyjną kawiarnię, najkorzystniej wygląda zapięta pod szyję
  • Jola - dziewczyna Wosika
  • Kostrzewa - były dochodzący Joli
  • Teodor Wosik - chciał syna wykierować na lekarza, niewierzący
  • Janina Wosikowa - chciała syna wykierować na inżyniera
  • Nina Pawlakowa - piegowata księgowa z wydziału finansowego prezydium MRN, rozwódka
  • Krzakowie - ojciec i dwóch synów, lokalna patologia
  • Kopka - emerytowany listonosz
  • Stefanowski - miał chrapkę na pralkę
  • Cedzińscy - prowadzą usługowy ubój bydła i mają mięso w drugim obiegu

Kołacki (do którego współpracownicy i mieszkańcy wsi zwracają się po nazwisku i w trzeciej osobie) zostaje wezwany do włamania w lokalnym GS-ie. Obrywa w głowę od włamywaczy, a kiedy się budzi, widzi zwłoki młodego Wosika, zastrzelonego z własnej broni Kołackiego. Po krótkim pobycie w szpitalu, wbrew zaleceniom lekarza, podejmuje śledztwo, podczas którego wychodzą lokalne waśnie, nielegalne interesy (sprzedaż nielegalna mięsa z uboju, fałszowanie kawy w kawiarni itp.). Metoda śledcza to mozolne ustalanie na podstawie wywiadów, kto gdzie i kiedy przebywał w tuż przed i w czasie zajścia oraz wykrywanie nieścisłości.

Się je: golonkę z grochem purré, pierogi, zalewajkę z kiełbasą zwyczajną.
Się pije: wódkę z oranżadą, jarzębiak, martela (za rozwiązanie śledztwa), małe piwo (ze świadkiem).
Się pali: sporty (a jak się nie pali, to wcale się nie ma więcej pieniędzy).
Trivia: zegarki Poljot są wodoodporne do pierwszego zamoczenia.

Za komentarz posłużył obiegowy zwrot “no to serwus lody”, przyjęty w Pomowicach w miejsce niecenzuralnych przekleństw.

Inne tego autora:

Marian Butrym - Umarłym wstęp wzbroniony #050

Spis osób:

  • kapitan Piotr Morski - dorobił się odpowiedniej pensji i rany postrzałowej
  • pułkownik Gonczar - nazywa podwładnych syneczkami, ale trzeba go zawsze traktować serio
  • sierżant Janicki - łysawy szef ekipy technicznej
  • Jerzy Milewski - denat[1] z niezłym gustem, kierownik zmiany w urzędzie celnym
  • porucznik Michał Zięba - wydziałowy kawalarz, zwany “bitlesem” ze względu na rekordowo długą czuprynę
  • podporucznik Stefan Szemiot - wysoki blondyn o ascetycznym wyglądzie rutynowanego kaznodziei
  • Jan Bagiński - kierownik lokalu, nobliwie siwe skronie, patrzy z odrobiną ironii człowieka światowego
  • Maciąg Zygmunt - portier w budynku Milewskiego
  • Zofia Kłosowa - sprząta u Milewskiego
  • Teresa Gawlik - czasem to nawet bez stanika chodzi, cycki za przeproszeniem było widać pod bluzką
  • Mieleszka - prokurator
  • Kubicki - naczelnik urzędu celnego, ujmujący uśmiech i przerzedzona fryzura
  • starszy sierżant Nowak - ślamazarny i niechlujny, ale postrach przestępstw gospodarczych
  • Antoni Jarząbek - szatniarz w “Piaście”
  • Krystyna Danielewicz - barmanka[2], sprawia, że Morski myśli o scenach dozwolonych od lat 18
  • Alfred Bagiński - brat Jana, właściciel prywatnej wytwórni wód gazowanych
  • Leon Dzikowski - naczelnik wydziału w banku, udziela zezwoleń na darowizny od cudzoziemców
  • Józef Michalak (ps. Żyletka) - barman w Piaście, dawniej doliniarz
  • Andrzej Elsner - przystojniak, ale notowany
  • Andrzej Klimek - konwojent kolejowy, niestety często mu giną przesyłki
  • Zygmunt Kruk - właściciel warsztatu samochodowego na Sadybie

W lokalu Piast kategorii S znaleziono zwłoki mężczyzny[1], jak się potem okazało, kierownika w urzędzie celnym na Okęciu. Oczywiście nikt nic nie widział, nikt w lokalu go nie znał. Po rewizji w domu denata i odkryciu różnych walorów oraz zakamuflowanego w zepsutym magnetofonie zaszyfrowanego notesu, milicja zlokalizowała dwa dodatkowe przestępstwa: przemyt czegoś cennego oraz przestępstwa gospodarcze, polegające na cudownej zamianie towarów w ramach różnych opłat celnych (na przykład zadeklarowane środki owadobójcze okazują się być esencją pomarańczową do produkcji oranżady). Żeby wypłoszyć resztę wesołej bandy, Morski zastawia zasadzkę pod domem zamordowanego w postaci ekipy elektrociepłowni, reperującej przewody grzejne. Są piękne i nieskromne panie, patrzące oczywiście na kapitana z zainteresowaniem; ba, nawet te mniej ładne (sekretarka o sex appealu poniżej średniej krajowej) dają się władzy obłaskawić. W ostatniej, najważniejsze akcji użyty zostaje wywiadowca, przebrany za ślepca z białą laską.

[1]

- A może zawał? - spytałem z nadzieją.
- Może i zawał - westchnął lekarz. - Ale przede wszystkim zaostrzony drut do robótek ręcznych wbity prosto w serce.
- Dzianiny są teraz modne - zauważył filozoficznie Janicki.

[2]

(...) barmanka przyniosła kawę. Doznałem lekkiego wstrząsu, gdy ją ujrzałem, ale warta była tego. Miała wprawdzie co najmniej kilka lat więcej niż mój ideał kobiety[3], ale aksamitne kasztanowe włosy i idealna figura wspaniale się uzupełniały. Ubrana była w ciemną wieczorową sukienkę z modnej koronki, przez którą można było zobaczyć wszystko, co miała pod spodem, gdyby oczywiście cokolwiek miała. Dodałbym do tego opisu jeszcze parę szczegółów, lecz żyjemy - mimo wszystko - w dość purytańskich czasach i nie chciałbym sprawiać kłopotu cenzurze.

[3] Jest nas dwoje - ja i mój facepalm.

Się słucha: Coltrane’a, transmisji festiwalu w Sopocie (ale się nie podoba Morskiemu), Ellingtona (Noc w haremie).
Się spłaca raty za mieszkanie: pół pensji.
Się trzyma: złote monety w rezerwuarze.
Się pije: koniak (martel).
Się posypuje: świecącym proszkiem (aritem).
Się je: świeżą szynkę (po uwiedzeniu bufetowej w kasynie) oraz befsztyk:

Otyły mężczyzna w czarnym garniturze kłócił się z kelnerem.
- Co mi pan dał - ryczał - to ma być befsztyk?! Ten koń jeszcze walczy o życie!
- Dlatego dałem ostry nóż - wyjaśniał kelner.

Inne tego autora:

#41 (przeczytałam też dla porządku EW051)

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 31, 2020

Link permanentny - Tagi: panowie, prl, 2020, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Shirley Jackson - Loteria

Wiecie, co myślę o opowiadaniach, nie zdziwi Was więc moje rozczarowanie, kiedy “Loteria” okazała się być tomem opowiadań. Z podtytułu (”... czyli przygody Jakuba Harrisa”) i powracającego motywu postaci z tym nazwiskiem, przez chwilę miałam nadzieję, że opowiadania się ze sobą połączą. Ale jednak nie, każde jest o czymś innym - narzeczonym, który obiecał ślub i zniknął, agencji literackiej, która cienko przędzie, wyczekiwanym wyjeździe do Nowego Yorku, który przerodził się w koszmar czy humorystyczna opowieść o pracy w firmie R. H. Macy. Ale to nie tak, że rozczar, bo kilka z opowiadań jest napisanych doskonale i zostaje po nich nowa ścieżka w głowie.

“Renegat” to suczka pani Walpole, oskarżona o zagryzienie kur sąsiada. Pomocni bliźni sugerują różne rozwiązania, od wepchnięcia w gardło zepsutego jajka po przywiązanie do psa martwego, śmierdzącego kurczaka, aż odpadnie. Oraz oczywiście zabicie zwierzęcia, bo nie może chodzić swobodnie. W “Ogrodzie pani MacLane” do miasteczka wprowadza się nowa sąsiadka, wdowa MacLane z synkiem; młodsza pani Winning jest zachwycona, uwielbia ją i spędza z nią coraz więcej czasu. Wszystko się zmienia, kiedy pani MacLane chce uporządkować ogród i zatrudnia ciemnoskórego pana Jonesa. Tak się nie robi. Wreszcie tytułowa “Loteria”, w miarę świeżo wydana w formie komiksu z ilustracjami wnuka autorki: w małym miasteczku co roku odbywa się loteria, w której biorą udział wszystkie rodziny mieszkające w okolicy. Dzień loterii to święto, wszyscy zbierają się na placu, dorośli, dzieci, chorzy oczywiście mogą zostać w domu, ale ktoś za nich będzie losował. Dyskusje o tym, że w niektórych z okolicznych wsi zrezygnowano z tej tradycji, ludzie są tym faktem oburzeni, chociaż nie pada informacja o celu loterii. Wreszcie zostaje wyciągnięty ten los, fmpmęśyvjvrp mbfgnwr hxnzvravbjnal, a wszyscy się rozchodzą, żeby spotkać się za rok.

Inne tej autorki tutaj.

#40

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 30, 2020

Link permanentny - Tagi: 2020, panie, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Carlos Ruiz Zafón - Światła września

Fabuła zaczyna się podobnie jak w “Księciu mgły” - w 1937 roku Simone, zubożała wdowa z dwójką dzieci, przeprowadza się z Paryża na normandzką prowincję, bo dostała ofertę pracy jako ochmistrzyni u bogatego, acz ekscentrycznego fabrykanta zabawek, Lazarusa. Starsza córka Irene, piętnastolatka, spotyka o rok starszego Ismaela, kuzyna kucharki Lazarusa, Hannah; oczywiście młodzi się w sobie zakochują. Simone jest zachwycona pracą, aczkolwiek spostrzega wiele niepokojących rzeczy w rezydencji Lazarusa - automaty, które wyglądają jak ludzie, tajemnicze listy, wreszcie zamknięte skrzydło posiadłości, gdzie od 20 lat wegetuje śmiertelnie chora żona pracodawcy. Mroczna tajemnica łączy się z przeszłością - jest legenda o człowieku bez cienia i opowieść o dziecku, zamkniętym na tydzień w piwnicy. Kiedy ciekawska Hannah otwiera tajemniczy flakonik, mroczny cień atakuje ją i dziewczyna w efekcie ginie. Irene i Ismael chcą odkryć tajemnicę posiadłości, ale śmierć grozi też Simone i jej młodszemu dziecku, Dorianowi.

To nie jest zła książka, ale dość wtórna i raczej do jednorazowego przeczytania.

Inne tego autora tutaj.

#39

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 29, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, panowie, sf-f - Skomentuj


Richard P. Feynman - Pan raczy żartować, panie Feynman!

Na poły biografia, na poły wspominki znanego fizyka, noblisty i popularyzatora nauki; w środku mnóstwo anegdot z czasów Los Alamos (gdzie bomba) czy z wizyt w Brazylii (gdzie samba), przeplatanych celnymi spostrzeżeniami na temat niedowładu administracji w każdej sytuacji. Feynman był sowizdrzałem i dowcipnisiem, skupionym - owszem - na pracy, ale tylko takiej, która go interesowała. Badał z równym zainteresowaniem cząsteczki, jak i zabezpieczenia dokumentów prostymi szyframi oraz bardzo lubił mieć wokół swojej osoby legendę, będąc przy tym człowiekiem skromnym i świadomym własnych braków.

Oczywiście signum temporis, ale przy całym zachwycie erudycją i wnikliwością naukową, zbrzydziły mnie anegdotki o przesiadywaniu w barach czy klubach ze striptizem i głuszeniu łatwych dziewczyn; bro code i traktowanie dam jak dziwki, bo na to zasługują. Wiem, lata 50. i 60. rządziły się innymi zasadami, siedzenie w klubach dla panów było niewinną rozrywką.

Chciałbym dodać coś, co nie wiąże się ściśle z samą nauką, ale moim zdaniem jest istotne, a mianowicie, że nie powinniście oszukiwać laików, kiedy wypowiadacie się jako naukowcy. Nie mówię tu o takich sprawach, jak zdradzanie żony czy inne sytuacje, w których nie jesteście naukowcami, tylko zwykłymi ludźmi.

Tłumaczenie ma kilka kwiatków - fraternity to konfraternia, przy frazie kult cargo pojawia się przypis tłumacza, że cargo to ładunek (mimo że kilka stron dalej Feynman wyjaśnia, na czym kult cargo polega).

#38

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 28, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, biografia, panowie - Skomentuj


Towarzysz milicjant

Rumuński serial milicyjny z lat 80., który pewnie nie byłby współcześnie tak popularny, gdyby nie amerykański dubbing (Channing Tatuum, Joseph Gordon-Levitt, Chloe Sevigny czy Nick Offerman). Wszyscy palą, nie myje się rąk po wyjściu z toalety (w ogóle nie myje się rąk; czy też tak jak ja macie psychozę natręctw, że na widok każdego fizycznego kontaktu w duszy krzyczycie "ale przecież social distancing"?), łada jest najlepszym samochodem na świecie, a przesłuchiwanie odbywa się za pomocą przemocy fizycznej. Bukaresztańska milicja szykuje się do aresztowania imperialistycznych handlarzy narkotykami, niestety w trakcie akcji okazuje się, że to zasadzka, a jeden z milicjantów - Nikita - zostaje zamordowany[1]. Gregor, najlepszy z najlepszych[2] wraz z prowincjonalnym Josephem (zwanym pieszczotliwie kozojebcą), niegdyś przyjacielem Nikity, rozpoczynają dramatyczne śledztwo, w którym amerykańska propaganda rzuca im na każdym kroku kłody pod nogi (dżinsy Jordache i Biblie Gideona[3]), co niestety może oznaczać, że zawiodą socjalistyczne metody uczciwości, to jest donoszenie nawet na najbliższych. Pojawiają się też oczywiście piękne, choć zdegenerowane, nagie kobiety, które próbują odciągnąć bohaterów z dobrej drogi; na szczęście w takich sytuacjach pomaga przypomnienie ideałów Marksa oraz zastanowienie się, Co Zrobiłby Lenin.

Tyle że nie, bo to współczesny amerykański pastisz kina socjalistycznego. Zabawne jest pół pierwszego odcinka, bo scenografia i kostiumy są doskonałe, jakbym oglądała rumuńskie “07 zgłoś się”. Niestety im dalej w las, tym bardziej wyziera szydera i amerykański pogląd, jak wyglądały kraje Europy Wschodniej w latach 80. Zdecydowanie nieobowiązkowe do oglądania, bo fabuła strugana na kiju, a śmiech raczej pełen zażenowania.

[1] Spoiler: V gh znz ceboyrz, ob an ernyabśpv śzvrepv Avxvgl bcvren fvę pnłn nxpwn. Glyr żr śzvreć wrfg fsvatbjnan, n Avxvgn wrfg anpmryalz młbyrz.

[2] W głowie oczywiście mi brzmi Yugoton.

[3] Kiedy dystrybutor Biblii sugeruje, że prawo do praktyk religijnych jest fundamentalnym prawem człowieka, detektyw Gregor nie ma problemu z odpowiedzią: „Powszechna opieka zdrowotna jest fundamentalnym prawem człowieka. Wiara w wymyślonego boga jest oznaką obłędu”.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota marca 28, 2020

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Skomentuj