Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Przeczytali mnie

Przeznaczone do burdelu

Zana Briski, nowojorska fotoreporterka, przyjechała do Indii, żeby fotografować nędzę hinduskich kobiet. Kiedy okazało się, że wejście z aparatem do kalkuckiej dzielnicy Czerwonych Latarni jest niemożliwe, zaczęła rozmawiać z dziećmi pracujących tam prostytutek; dziećmi bez przyszłości, skazanymi na pracę jako prostytutki albo - bez jakiegokolwiek wykształcenia - na najlepszej drodze do narkomanii i żebractwa. Zana dała dzieciom aparaty fotograficzne i szybko okazało się, że świat widziany przez obiektywy ich aparatów zachwycił reporterkę.

Film jest dokumentem opisującym kilka miesięcy, podczas których Zana prowadziła dla kilkorga dzieci lekcje fotografii, ucząc je właściwego kadrowania, rejestrowania świata dookoła i próbując wyrobić w nich chęć wyjścia poza getto. Organizowała dla dzieci szkoły z internatem, przełamywała opór niechętnej rodziny i pokazywała korzyści z nauki i pasji. Efektem ubocznym filmu było powstanie fundacji "Kids with cameras", która pomaga dzieciom bez perspektyw na całym świecie.

Pesymiści widzą w tym filmie nieudaną próbę ratowania świata milionów dzieci z gett za pomocą kilku aparatów fotograficznych, kroplę w morzu potrzeb. Optymiści mogą dostrzec wrażliwość, stłumioną biedą i brakiem umiejętności wyrażania siebie, którą można łatwo wydobyć, dając szansę chociaż niektórym.

[Tekst "Nie tylko Bollywood" do Magazynu Business&Beauty, kwiecień 2012].

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek lutego 20, 2012

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Skomentuj - Poziom: 3


Rzymskie wakacje

Każda dziewczyna marzy o tym, żeby być księżniczką. Tymczasem księżniczka Anna (Audrey Hepburn) podczas reprezentacyjnej rundki po europejskich krajach wcale nie jest zachwycona rozkładem dnia zaplanowanym co do minuty, wizytami, prezentacjami, podziękowaniami, galami, niewygodnymi butami, spaniem w długiej i krępującej ruchy koszuli nocnej i tym, że wszyscy wydają jej polecenia. Ponieważ nie chce zasnąć, dostaje od nadwornego lekarza środek nasenny, ale zanim lek zadziała, ucieka przez balkon i zostaje sama nocą w Rzymie. Zbiera ją z ławki amerykański dziennikarz (Gregory Peck), myśląc, że nadużyła alkoholu i zabiera do swojego apartamentu, nie wiedząc, z kim na do czynienia. Następnego dnia szybko się orientuje, że trafia mu się okazja na ekskluzywny wywiad i oprowadza nieświadomą dyskretnej opieki "Anyę Smith" po pięknym mieście.

"Rzymskie wakacje" to klasyczna komedia romantyczna o poznawaniu świata i dojrzewaniu, o młodzieńczym buncie, o radosnych pierwszych razach - samodzielnej wyprawie, pierwszym papierosie, przejażdżce na Vespie przez rzymskie ulice ze ścigającą policją na karku, o pierwszym pocałunku i tańcu na barce przy Tybrze. Z budzącą się świadomością i odpowiedzialnością, zapoczątkowaną obcięciem długich włosów, a ujawniającą się w dojrzałej decyzji o powrocie do obowiązków. Trochę nierealna i przestarzała w dobie paparazzi bez godności, na wskroś amerykańska z przekonaniem, że legitymacja prasowa otwiera wszystkie drzwi, zaskakująco naiwna, ale jednocześnie powodująca tęsknotę za urodą tamtych lat, za kobiecymi sukniami z wąską talią i światem pełnym gracji.

[Tekst "Kino znad Tybru" do Magazynu Business&Beauty, luty 2012].

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek grudnia 12, 2011

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Skomentuj - Poziom: 3


Niemiecki Szlak Alej

Niemcy rzadko kojarzą się z miejscem, w które warto wyjechać na wakacje. Zakupy, weekend poświęcony na zwiedzanie berlińskich muzeów i knajpek, spotkanie biznesowe we Frankfurcie nam Menem czy międzylądowanie w Monachium - to elementy, które częściej kojarzą się z Niemcami. Najczęściej rozpoznawanym elementem są niemieckie autostrady, na których liczy się numerowane zjazdy i odczytuje nazwy kolejnych "kreuzów" (węzłów), żeby bez pomyłki przejechać przez Niemcy tranzytem i znaleźć się w miejscu docelowym. Sama kraj naszych zachodnich sąsiadów odkryłam stosunkowo niedawno. Czyste wsie, malownicze małe miasteczka, zadbane miasta z gąszczem sklepów i sklepików, z dobrym i różnorodnym jedzeniem, odbudowane i dopieszczone zabytki i dbałość o gości zachęciły mnie do tego, żeby zacząć poznawać kawałek po kawałku, land po landzie.

I przemyślni Niemcy zadbali o to, żeby można było spokojnie i leniwie - czy to autem, czy rowerem - przemierzać urokliwe i sielskie landy, zatrzymując się w ciekawych miejscach. W 1990 roku, zaraz po upadku Muru Berlińskiego, z inicjatywy członków związku motoryzacyjnego ADAC powstało stowarzyszenie, które zadbało, żeby nie uległy zniszczeniu zabytkowe aleje na terenie dawnego NRD. Dzięki temu na niektórych odcinkach można podziwiać ponad stuletnie drzewa, a na nowszych - bo prace nad rozszerzeniem dróg "wolnego ruchu" cały czas trwają - jechać w cieniu posadzonych kilka lat temu klonów, lipy, morw czy brzóz.

Szlak składa się z ośmiu odcinków, które razem tworzą rozgałęzioną trasę, prowadzącą od przylądka Arkona na bałtyckiej wyspie Rugia do Konstancji na wyspie Reichenau na Jeziorze Bodeńskim tuż przy granicy ze Szwajcarią. Cały szlak ma prawie 3000 km, co sprawia, że przy niespiesznej jeździe - bo pamiętajmy, że to drogi do delektowania się widokami, a nie autostrady - wystarczy na leniwe dwutygodniowe wakacje. Na trasie znajdują się i pełne zabytków miasta, w których można zjeść śniadanie albo wczesny obiad, i malownicze wsie czy ciche miasteczka, w których można przespać się w małym hotelu czy pensjonacie. Koniec z fastfoodowymi zajazdami znanych marek i bezosobowymi motelami międzynarodowych sieci, czas na odkrywanie gościnnych i różnorodnych Niemiec.

Warto przed podróżą zaplanować sobie mapę atrakcji, żeby nie ominąć niczego wartościowego, chociaż ja takie sytuacje traktuję jako okazję do powrotu w już raz widziane miejsca. Nie udało mi się przejechać całej trasy, jechałam nią kilka lat temu w okolicy Drezna, ale obiecuję sobie od tego czasu, że któregoś roku (a może przez kilka lat z rzędu?) odświeżę mój zardzewiały niemiecki i dopiszę tę trasę do miejsc odwiedzonych.

W Meklemburgii-Pomorzu Przednim nie sposób ominąć Rugii - uzdrowiskowej i wypoczynkowej wyspy, pełnej rezerwatów, ścieżek rowerowych. Zaraz obok można odwiedzić Stralsund, zwany przez mieszkańców Wenecją Północy - portowe miasto hanzeatyckie z bogatym starym miastem, klimatycznymi kamieniczkami i bogatą ofertą kulinarno-kulturalną. Można spędzić noc w przekształconym w hotel zamku Vanselow w miejscowości Demmin albo dotrzeć do Zamku Neustrelitz, rezydencji niemieckich książąt.

Brandenburgia to bogata kraina, zwana Pięknym Ogrodem. Można - nadkładając nieco trasy - spędzić tam kilka dni w Berlinie i okolicznym Poczdamie, można odwiedzić Wittstock, w którym po wojnie trzydziestoletniej pozostało bogate muzeum albo obejrzeć 13-wieczne ruiny opactwa w mieście trzech jezior - Lindow.

Góry Harz i Przedgórze Harzu - malownicza kraina na styku trzech landów - Saksonii-Anhalt, Dolnej Saksonii i Turyngii. Oprócz malowniczo wijącej się rzeki Oker z wysokim wodospadem w Romkerhall warto dotrzeć do miejscowości uzdrowiskowej Bad Harzburg - kolejką linową można dojechać do punktu widokowego przy ruinach zamku na górze Groß Burgberg z fantastyczną panoramą Harzu.

Saksonia - najpiękniejszy land Niemiec, zwany Perłą Baroku. Obowiązkowym punktami na mapie są miasta Drezno z bogatą Galerią Obrazów, zabytkowy Lipsk, znana z delikatnej porcelany Miśnia i Wittenberga. To ostatnie miejsce to zwłaszcza gratka dla tych, którzy chcą zobaczyć słynne drzwi, na których Martin Luther przybił w XVI w. swoje tezy.

Turyngia - zielone serce Niemiec, pełne średniowiecznych miast, zabytków i okoliczności przyrody.

Nadrenia-Palatynat - przemysłowe zagłębie Ruhry, ale też duże, bogate miasta, i imponujący wulkaniczny krajobraz. W Koblencji, poza bogatą starówką można odwiedzić malowniczy "Niemiecki Róg" - miejsce spływu rzeki Mozeli do Renu. W nastawionym na lubiących wina turystów Bad Kreuznach powstają liczne znane niemieckie wina.

Bogata i kolorowa Hesja to kraina winnic, ale też i gratka dla lubiących górskie wspinaczki. Żeby nie znudzić się zwiedzaniem kolejnych miejscowości, można dotrzeć do podnóża góry Wasserkuppe, gdzie mieści się Muzeum Pionierów Lotnictwa.

Badenia-Wirtembergia - sąsiaduje ze Szwajcarią i Francją. Bardzo bogate turystycznie miejsce, oprócz zabytkowych miast uniwersyteckich - Heildelbergu czy Tybingi, wzdłuż płynących tu wielkich europejskich rzek - Renu, Neckaru i Dunaju - znajduje się tu sporo zamków, pałaców i klasztorów, które pozwalają odetchnąć europejską historią. Sam finał trasy - piękna Konstancja nad Jeziorem Bodeńskim - obiecuje dużo leniwego zwiedzania.

Strona trasy (tylko po niemiecku): http://www.alleenstrasse.com/index.php.

[Tekst "Alejami przez niemieckie Landy" do Magazynu Business&Beauty, wrzesień 2011].

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lipca 17, 2011

Link permanentny - Tag: Niemcy - Kategorie: Przeczytali mnie, Listy spod róży - Skomentuj - Poziom: 3


Les Halles w Dijon

Do pełnego zabytków Dijon w środkowej Francji przybywają tłumnie turyści nie tylko po to, żeby podziwiać słynne kolorowe dachy z terakoty czy Pałac Książąt Burgundzkich, ale głównie po to, żeby zjeść coś z bogatej gamy lokalnych smakołyków. W samym centrum co krok stoją stragany, sklepiki i kramy z najbardziej znaną musztardą z Dijon - gładką, żółtą i aromatyczną, z mniej znanymi musztardami owocowymi, z dijońskim smakołykiem - pain d'épices - miękkim, aromatycznym piernikiem, gęsto nadziewanym bakaliami albo przekładanym pyszną marmoladą, z miodami lawendowymi i tymiankowymi, z pasztetami i terrynami w wielu smakach czy chlubą regionu - likierem Crème de cassis, wytwarzanym z występującej lokalnie odmiany czarnej porzeczki.

Zaraz przy placu Notre Dame znajduje się mekka dla wszystkich lubiących gotować amatorsko i profesjonalnie. Gustave Eiffel, budowniczy najbardziej znanej paryskiej atrakcji, urodzony zresztą w Dijon, pod koniec XIX w. obdarzył swoje rodzinne miasto biało-złoto-turkusową ażurową halą, oszkloną i ozdobioną turkusowymi koronkowymi metalowymi arabeskami, w której we wtorkowe, piątkowe i sobotnie poranki odbywa się targowisko z tym, z czego słynna jest cała okoliczna Burgundia - świeżymi rybami i owocami morza, warzywami i owocami, serami, wędlinami, musztardami, piernikami i pasztetami. Na miejscu można też dobrze i niespecjalnie drogo zjeść. Niestety, trzeba się spieszyć - jeśli trafi się do hali po 14, można zobaczyć już tylko puste stragany i smutne służby porządkowe, usuwające resztki sprzedawanych chwilę temu delikatesów. Hala mieści się między ulicami Musette, Quentin, Bannelier i Odebert.

[Tekst "Smakołyki z Dijon" do Magazynu Business&Beauty, lipiec 2011].

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 25, 2011

Link permanentny - Kategorie: Przeczytali mnie, Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: dijon, francja - Skomentuj - Poziom: 3


Wyjście przez sklep z pamiątkami

Po każdej wizycie w galerii, zoo czy muzeum sprytni przedsiębiorcy przepuszczają rozgrzanego oglądaniem widza przez sklepik, w którym można kupić koszulkę z Mona Lisą, pluszowego lwa czy reprodukcję Ostatniej Wieczerzy.

"Wyjście" to beletryzowany dokument o street arcie, czyli dla jednych o wandalach, którzy paskudzą miejskie mury jakimiś bazgrołami, a dla drugich o nowej gałęzi nieokiełznanej sztuki miejskiej, za którą są skłonni wydawać grube pliki solidnej gotówki, mimo że w zamian dostaną odbitkę albo kawałek ściany. To historia Thierry'ego Guetty, kompulsywnego kamerzysty-amatora z Los Angeles, filmującego grafficiarzy podczas nocnych eskapad artystycznych, który pod wpływem ich towarzystwa, a zwłaszcza ikony światowego graffiti -- Banksy'ego, zaczyna sam tworzyć sztukę jako Mr Brainwash i - ku zdziwieniu wszystkich, w tym samego Banksy'ego, zaczyna dostawać za to niezłe pieniądze.

Uprzedzając pytania, dokument nie jest bardzo dokumentalny - a przez to nie nudny - z kilku powodów. Po pierwsze podobno stoi za nim Banksy, mimo że tak naprawdę nikt nie potwierdził, że zamaskowany człowiek o zmienionym głosie to rzeczywiście sam artysta. Po drugie, oglądając ten "dokument" miałam cały czas poczucie, że to kolejny - tym razem filmowy - projekt Banksy'ego, będący zaawansowaną kpiną z krytyka, widza i kupującego, którzy rzucają się na kawałek zadrukowanego papieru, płótna czy muru jak łakomczuch na świeże bułeczki. Po trzecie, spędziłam kilka godzin, weryfikując w internecie to, o czym mówił film, i - poza tym, że spędziłam ciekawie wieczór - dalej nie jestem przekonana o prawdziwości tego, co obejrzałam. Ale kupiłam DVD, wychodząc z pokazu przez sklepik.

[Tekst "Kino z artystą" do Magazynu Business&Beauty, lipiec 2011].

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 25, 2011

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Komentarzy: 5 - Poziom: 3


Czekolada

Do małego francuskiego miasteczka, pełnego smutnych, ciemno odzianych, religijnych ludzi, wzajemnie pilnujących się, żeby żyć zgodnie z nakazami ascetycznego pana hrabiego, przybywa kolorowa i pełna życia Vianne, samotna kobieta z kilkuletnią córką. Otwiera sklep z czekoladkami i zaczyna odkrywać przed mieszkańcami świat czekolady. Miesza gładką, błyszczącą kakaową masę, słucha, co ludzie mają do powiedzenia, nie ocenia, a na końcu proponuje każdemu taką słodycz, która będzie jego ulubioną. Ascetyczny i nieszczęśliwy hrabia nie lubi wokół ludzi szczęśliwych, więc bojkotuje kawiarnię i traktuje ją jako siedlisko wszelkiego występku, mimo że mieszkańcy znajdują w przytulnym lokalu kojący kącik.

Piękna i kobieco okrągła Juliette Binoche jest uosobieniem gościnności i ciepła domowego ogniska, jak zawsze zmysłowy Johnny Depp wnosi pierwiastek żartobliwości i męskiego uroku, a majestatyczna Judi Dench dodaje szczyptę wieloletniej mądrości życia. Lodowato zimni i sztywni Alfred Molina (hrabia) i Carrie-Ann Moss (sekretarka hrabiego) to antyteza tego, co przynosi ze sobą słodka i pikantna jednocześnie czekolada - małomiasteczkowa zachowawczość, brak tolerancji, niechęć do poznawania nowego. Do tego piękne plenery, ciepłe kolory oraz smak i zapach tak namacalny, że czuje się go w głowie podczas oglądania, koniecznie z kawałkiem dobrej czekolady.

[Tekst "Kino pod wiatrakiem" do Magazynu Business&Beauty, kwiecień 2011].

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 17, 2011

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Przeczytali mnie - Skomentuj - Poziom: 3