Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Oglądam

American Horror Story

Od upierdliwej sąsiadki (genialna Jessica Lange) z równie upierdliwą córką (posępną Addy z zespołem Downa), która ma zwyczaj wchodzenia do domu bez zapowiedzi, gorsi są chyba tylko martwi mieszkańcy domu, do którego się właśnie wprowadzili państwo Harmon. Dom wprawdzie piękny, elegancko umeblowany, żyrandole od Tiffany'ego, do tego okazja cenowa, ale niebawem się okaże, że stanowi punkt trasy po nawiedzonych miejscach Los Angeles. Od samego początku wiadomo, że rodzina po przejściach - mąż-terapeuta, córka - nastolatka w depresji, żona, która nie dość, że poroniła drugie dziecko, to jeszcze musi radzić sobie z mężem, który ją zdradził ze studentką - niespecjalnie dobrze poradzą sobie z naprawieniem wspólnego życia. Nie pomaga przynależna do domu gospodyni, która wprawdzie ma ponad 60 lat oraz bielmo na oku, ale panom (również puszczalskiemu doktorowi Harmonowi) pokazuje się jako 20-letnia skąpo odziana pokojówka. Mężczyzna z poparzoną twarzą (znany z Good Wife jako wesoły sędzia Abernathy albo z True Blooda jako mniej wesoły wampir Edgington), socjopatyczny nastolatek na terapii u doktora Harmona, geje-dekoratorzy wnętrz; nigdy nie wiadomo, czy nie pochodzą z przeszłości demonicznego domu.

Nie spodziewałam się, że horror podzielony na odcinki może straszyć. A jednak. Za każdym razem, kiedy ktoś wchodzi do piwnicy z duchami, na strych pełen pozostałości po niespodziewanych zejściach, czekam, żeby jednak coś wyłamało się z konwencji, żeby pojawiło się jakieś mrugnięcie okiem. Ale nie. Trup ściele się gęsto i mrozi krew w żyłach.

Ciekawa jestem drugiego sezonu, w całkiem nowym miejscu i z nowymi bohaterami (ale z aktorami z recyclingu).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela września 30, 2012

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 4


Obsługiwałem angielskiego króla

Nie jestem zbyt sprawna w metaforach, a teatr to dla mnie metafora zbudowana nad tekstem. Nie umiem więc ocenić, na ile to, że przedstawienie w Teatrze Nowym mi się niesamowicie podobało, jest zasługą inscenizacji czy samego tekstu Hrabala. A podobało mi się - niesamowity rozmach przy przygotowaniu niby prostej, a jednocześnie bardzo trafnej dekoracji (stare deski, świetne użycie żaróweczek, kwiatki do wbijania w ściany, bar zorganizowany przed pierwszym rzędem[1] na widowni, przez co w zasadzie czułam się uczestnikiem[1]), ogromna i świetna obsada (Elis, Machalica, Grudziński czy Zabielski w roli cesarza Abisynii). Dynamiczna, zabawna ("Konopasek niam niam!") i zagrana z pasją sztuka; na końcu brawa przez dobre 5 minut. Warto, następna okazja w listopadzie.

"Obsługiwałem" to dialog starego Jana, skazanego za bycie milionerem przez socjalistyczny sąd, Jana, który przeżył już całe swoje życie z młodym Janem, tym, który jeszcze nie wyjechał z małego dworca pod Pragą. Historia o starciu jednostki z historią, o tym, że nawet najpiękniejsze marzenie może nie przynieść szczęścia, przyprawione czeską łagodną rezygnacją nawet w obliczu krachu świata.

[1] Mogłabym dotykać przebiegających aktorów, yay.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota września 22, 2012

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Tag: teatr - Skomentuj


Sherlock Holmes - Gra cieni

Kiedy w filmie gra Robert Downey Jr., to akcja, treść i wszystko inne jest nieistotne. Oczywiście, jest dość zabawny Watson, fantastyczny, nieco nieubrany Mycroft, całkiem złowieszczy Moriarty, dużo wybuchów, przebieranek i użycia nietypowej broni oraz - tak jak w poprzednim filmie - wyjaśnienie post factum, jak Sherlock robi swoje sztuczki. Ależ tak, to nie jest prawdziwy Sherlock, mimo że utrzymany w epoce. Ale jest całkiem zabawny, matriksowo-postmodernistyczny, taki Sherlock z elementami Indiany Jonesa, Jacka Sparrowa i Pepe Le Swąda.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek września 11, 2012

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3


Drive

Jak sama nazwa wskazuje, to film o jeżdżeniu. I jakkolwiek ciśnie mi się na usta, że do roli Kierowcy można było wybrać kogoś, kto posiada jakąkolwiek mimikę, to jednak nawet bez mimiki ujęła mnie rola Goslinga. Małomówny i niesamowicie spokojny, w dzień pracuje jako kaskader, w nocy odbiera z miejsca przestępstwa sprawców i ucieka z nimi przed policją, czeka 5 minut, ale jest w całości do ich dyspozycji. I idzie całkiem nieźle do momentu, kiedy nie poznaje delikatnej blondynki Irene, sąsiadki z synkiem. Działa chemia na tyle silna, że nawet kiedy mąż Irene wychodzi z więzienia, Kierowca pomaga mu w skoku, który ma pozwolić na uczciwe życie rodziny. Wiadomo, że nie pójdzie dobrze, pytanie tylko, do jakiego stopnia pójdzie źle.

Niesamowity soundtrack i świetna obsada (Ron Perlman, Bryan Cranston czy kobieta z najpiękniejszym wielkim tyłkiem, Christina Hendricks) sprawiają, że przekolorowany, pełen beznamiętnej brutalności, a jednocześnie dość jednostajny film jest wart wieczoru.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa sierpnia 22, 2012

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 2


Once Upon a Time / Dawno dawno temu

Emma Swan, kuratorka sądowa, żyje sobie dość intensywnie do momentu, kiedy dociera do niej 10-letni Henry, który twierdzi, że jest jej synem, którego oddała do adopcji zaraz po urodzeniu. Henry mieszka w Storybrooke, jest adoptowany przez burmistrzynię miasta, Reginę, chodzi na terapię, bo twierdzi, że jego przybrana matka jest złą królową, a miasto jest pod wpływem klątwy, którą zdjąć może tylko Emma. Rewelacje te pochodzą z książki, którą podarowała mu nauczycielka, Mary Margaret (w świecie baśni - Królewna Śnieżka, matka Emmy). Każdy z mieszkańców zresztą ma swoje alter ego w świecie baśni, w świecie bez magii nie pamiętają jednak, co się z nimi wcześniej działo, bo tak działa klątwa. Zważywszy na to, że mały Henry jest pod opieką psychiatry, Emma niespecjalnie mu wierzy. Do czasu.

Jakkolwiek bardziej podobała mi się baśń w nieco dowcipniejszym ujęciu Grimma, tak "Once Upon a Time" jest bardzo ładnie nakręconą serią o styku bajki i rzeczywistości, z naciągającymi na "jeszcze tylko jeden odcinek" cliffhangerami i niezłym zestawem aktorów. Emmę gra Jennifer Morrison (Cameron z House'a), ale i tak najbardziej przyciąga zła królowa - Regina (Lana Parilla). Trochę bajka dla nieco starszych dzieci, trochę łagodny kryminał z walkami ze smokami i historiami z morałem.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek sierpnia 2, 2012

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 9


Iron Man 2

Tony Stark ma serce z palladu, co jest z jednej strony fajne, bo może nosić fruwający kostium i jest superbohaterem, z drugiej - takie całkiem słabe, bo pallad mu szkodzi i długo nie pociągnie. Jego narzeczona (Gwyneth Paltrow) najpierw na niego krzyczy, że tylko sobie lata i nie zajmuje się firmą, a potem - kiedy robi ją dyrektorem firmy - krzyczy na niego, że własne gniazdo kala. Ameryka się cieszy, że tylko ona ma człowieka z kombinezonem, tymczasem Rosjanin Ivan Vanko (Mickey Rourke, któremu nie służyły operacje plastyczne) przylatuje i za pomocą podobnego kombinezonu chce sprać Starka, bo ma do jego nieżyjącego ojca żal. Cała Ameryka jest oburzona (no, nie cała, tylko Północna). W tle pałęta się Scarlett Johansson i Samuel L. Jackson, reprezentujący elitarną jednostkę S.H.I.EL.D. i robią grunt pod Avengers i Thora. Dużo wybuchów, demolki, trochę ładnych pań i nieustająco uroczy Robert Downey Jr. ze swoim uśmiechem, ciętą ripostą i całkiem zgrabnym ciałem.

Poprzedni film.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa lipca 11, 2012

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 3