Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Moje miasto

Plac Wielkopolski

Od razu wyjaśniam, że nie chodziło mi o kraksę tramwajów, nie antycypowałam i nie wyprorokowałam. Gorąco współczuję, zwłaszcza że trzeba mieć sporego pecha, bo tramwaj jest chyba najbezpieczniejszym środkiem transportu w mieście.

Wyprowadziliśmy młodzież do ogródka jordanowskiego przy Działowej i Wolnicy (gorąco polecam, mimo że czynny do 19, absurd latem), co dało mi pretekst do tego, żeby sprawdzić okolicę w kwestii dostępnych restauracji. I jak na rynku Wielkopolskim można kupić pełny kosz warzyw i owoców, ozdobić bukietem pięknych i świeżych kwiatów, a w okolicznym Prosiaczku kupić ekologiczne wędliny i mięsa, tak okolica jest przeraźliwie uboga w niedzielne późne popołudnie. Środek placu zajmują puste o tej porze stragany (i szalet dostępny w sobotę do 16) i czynne kwiaciarenki. Całą lewą pierzeję placu zajmują dwa ogromne sklepy - z odzieżą wizytową i tkaninami, po prawej - okoliczny Prosiaczek i bistro Tulipan, który wprawdzie ma niesamowicie stylowy szyld, ale zamyka się o 18. Jest placyk z ławkami i drzewkami, uczęszczany o tej porze przez gołębie. I tyle. I tak jak panu Ćwirlejowi żal jest rynku Łazarskiego, jak mnie jest żal Wielkopolskiego, tym bardziej, że kamienice są tu odnowione (ale już pomazane przez wandali), do Starego Rynku kilkadziesiąt metrów, zaraz obok urocza Mielżyńskiego czy pozostałości murów obronnych i do tego nie ma wymówki, że ciężko dojść, bo od reszty Poznania odcina ruchliwa arteria. Nie wiem więc, jakie plac ma usprawiedliwienie.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 20, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 4


Patio

TŻ ostatnio zostaje na forsquare mayorem różnych egzotycznych miejsc (i pomyśleć, że blokując na facebooku treści z 4sq pozbawiałam się takiej wiedzy rodzinnej!). I tak poza placem Wolności (rispekt!) został mayorem w Patio.

Patio [2019 - już nie istnieje] to restauracja, która doskonale wpisuje się dla mnie w nurt kuchni regionalnych - świeże składniki, brak surówki z wiadra i spójne menu z potrawami, których nie ma gdzie indziej. Mam chęć przejść chociaż raz przez połowę potraw z karty, jeśli inne będą miały taki wow-factor jak Montana - naleśnik z mąki gryczanej z serem, gruszką, szynką, roquefortem i orzechami - to zakotwiczę się tam na dłużej. Do tego świetny polski cydr z majątku Sławno.

Ładna, nieco morska stylistyka - drewno, biało-granatowe pasy, rośliny i fontanna (nie sposób nie znaleźć, jest na ścianie kierunkowskaz). Przemiła obsługa, która na widok nieletniej wyemitowała lizaka (z witaminami) oraz pokazała kącik rozrywek wszelakich z Asteriksem w oryginale, klockami, kredkami i autkami w ilościach sporych (tak, uprzedzam pytania).

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek czerwca 13, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


Zbiorkomem

Była klima w jednym autobusie. Serio-serio. I miałam pozłośliwić się na zdradzającej oznaki dobrobytu pani w wieku balzakowskim, której lustro w domu powinno wyjawić, że nie zakłada się już topu-tuby, zwłaszcza jeśli spod niego wystają bieliźniane grube ramiączka stanika w kolorze klasycznym, ale zamiast tego wyznam, że chciałabym umieć mówić ludziom komplementy. Ot, chociażby młodej dziewczynie w doskonałych okularach, które dawały jej twarzy świetną ramę (ale jak? "Masz... ma pani ładne oprawki?", bez sensu, jak podrywacz, co proponuje pójść do zoo). Bo nie umiem.

(A w następnym odcinku, że chciałabym umieć robić ludziom zdjęcia).

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 7, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 2


W zaułku na Garncarskiej

Trochę mi smutno, bo lubiłam "Sól i Pieprz" bardzo. Ale tylko trochę, bo turecka knajpka "Marmaris" w tym samym miejscu podoba mi się nader. Bo pisząc "turecka" mam na myśli nie jakąś popierdółkę, co ma kebab i surówkę z wiadra, a knajpkę, w której siedzą mieszkańcy Turcji (oglądają mecz w telewizji), takąż obsługę i menu. Bardzo mięsnie, świeże warzywa, jogurt, mocne, dobrze przyprawione smaki. Na piętrze został jeszcze taki bardziej wykwintny wystrój po "Soli i Pieprzu", ale jest prościej i bardziej zwyczajnie. W ogródku mnóstwo kamyczków, które można wrzucać do wazonów i doniczek, bluszcze i winobluszcze, a nad głową nieregularne kontury dachów kamienic. Wadą może być turecka muzyka disco, natomiast dla mnie rekomendacją była obecność właściciela(?) nie istniejącej już Lokanty, serwującej niegdyś kuchnię turecką i otomańską w Starym Browarze.

I wprawdzie wstydzę się za moje miasto za wtopę z budową fontanny na placu Wolności, która jak na razie emituje jedynie ogrodzenie, ale dodaję 10 punktów do fajności za umieszczenie takiej bardziej tymczasowej kurtyny wodnej. Wkurzona mina nastoletniej dziewczyny, która nie bardzo wie, czy się cieszyć, czy zrobić srogą awanturę za to, że ją chłopak na siłę w tę wodę wrzucił i wprawdzie nie jest jej gorąco, ale jest mokra, nie zmienia się od kiedy pamiętam.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 5, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Skomentuj


21 maja (3): Pałacowa spiżarnia

EDIT: Właściciele/pracownicy restauracji ukradli zdjęcia z tej notki i użyli w celu komercyjnym. Niestety, nie mieli na tyle odwagi, żeby sprawę wyjaśnić. Dla mnie to znak, że miejsce trzeba omijać, ja w każdym razie nie wydam tam już nawet złotówki.

Przemile mnie zaskoczyło, że na skraju miasta, w odległości spacerowej tuż obok mojej wsi, nagle pojawiła się restauracja w jednej ze starych, podobno prawie stuletnich, willi. Restauracja okazała się być poznańską filią pałacu w Popowie Starym. Kuchnia staropolska - świetny żurek, do jarskich gołąbków podchodziłam z niejaką obawą, ale były bardzo dobre, klimatyczne wnętrza i przyjazna obsługa (co nie jest oczywistością, bo na przykład w jednej z restauracji kelnerka(?) jest nieustająco zirytowana tym, że ktoś przychodzi zjeść i nie jest to jednostkowa obserwacja). Dodatkowo duży ogród i taras, gdzie można jeść i wybiegać nieletnią.

Chyba się pospieszę z wizytą w pałacu, bo w przyszłym roku ma go zaanektować UEFA. Kto wie, co po nich zostanie.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 28, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 4


21 maja (2): bańki mydlane na Rynku

Najzupełniej mi wszystko jedno, czy był to zorganizowany na facebooku flash-mob, czy byli sponsorzy i czy całość była komercyjna. Lubię bańki mydlane. I wprawdzie poszłam dziś na Rynek jak Turek z nożem na strzelaninę, ale nadrobiłam zaniedbanie kupując gizmo do baniek na straganie. Nie tylko ja zresztą.

Miasto dziś w ogóle było w formie - oprócz baniek i murali pokazało mi makietę Starego Rynku, stojącą przy wylocie Paderewskiego. Poproszę tak co dzień. a jak nie, to ostatecznie co tydzień. Z góry dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej prośby, kreśląc się z poważaniem.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 21, 2011

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: murale - Komentarzy: 4