Więcej o
Maja
Jutro Dzień Ojca, Maj w placówce przygotował dla TŻ kartonowy, ręcznie malowany krawat, bogato zdobiony brokatem (już nastąpiło wręczenie, więc nie że psuję niespodziankę). Wczoraj z kolei był mój prywatny Dzień Matki Podróżującej W Noc, bo - walcząc ze sobą, a zaprawdę uwierzcie mi, moja niechęć[1] do wychodzenia z domu była ogromna - pojechałam zobaczyć z bliska, jak miasto wypuszcza w niebo wengi-wengi lampionów. Nie padało, ale było buro i mgliście[3], trawa mokra po kolana, a na Ostrowie Tumskim i okolicach tysiące ludzi. I mimo 15 stopni klimat fiesty. Moje miasto czasem żyje. Lubię, bo żyje coraz częściej. Szkoda tylko, że dopiero o 23, co zepsuło sprytny plan pokazania światełek Majowi.
[1] Zadziałało wyjaśnienie sobie[2], że jak się nie ruszę, to będę sobie siorbać w mankiet do następnego roku. Jaka ja bywam ciężka w obsłudze, naprawdę.
[2] I towarzystwo N.
[3] Żebyście widzieli wieżę radiową na Piątkowie w tej mgle. Coś pięknego i niedrogo. Ale już mi się nie chciało o 00:30 wywlekać statywu.
GALERIA ZDJĘĆ.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 22, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto
- Komentarzy: 3
Okazało się, że nie byłam w nim od 4 lat (a wtedy tak). I się zmieniło. Przede wszystkim nie trzeba odwalać tych wszystkich kilometrów, bo jeździ elegancka zielona kolejka (oszukana, bo bez torów, ale jeździ) i dowozi. Owszem, czasem trzeba odczekać kilkanaście minut, ale i tak jest to odmiana od przechodzenia przez wszystkie kałuże, pieńki i ławki. Słoniarnia jest elegancka, a przez szybki wpadają na posadzkę małe tęczki i mieszka tam słoń Ninio, o którym głośno było w prasie kolorowej. I trzy inne, o których nie było. W pawilonie małych drapieżników są malutkie żbiczki, które wyglądają jak małe rudawe Burszyczki, a zaraz obok mieszka pan Ryszard, pani Ryszarda i trzy małe Ryśki. Bo wszystkie Ryśki to wiadomo. Ale i tak moje serce zdobył tygrys, który mozolnie wyjmował z wody zabawkę.
GALERIA ZDJĘĆ.
I dodatkowo trochę kwiatków z krakowskiego ogrodu.
Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela czerwca 17, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Maja, Fotografia+, Moje miasto -
Tagi:
zoo, ogrod-zoologiczny
- Skomentuj
A na ziemi już: "Mama! Wjóciłaś!". Tylko dlatego nie poleciała mi łezka, że jestem twarda jak posąg z Wyspy Wielkanocnej.
Napisane przez Zuzanka w dniu piątek czerwca 15, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
polska, krakow
- Skomentuj
Dzień zaczął się od dylematu: iść spać czy - mimo ulewy - wyprowadzić nikonka na spacer. I wierzcie mi, decyzja była trudna. Duch ochotny po raz kolejny wygrał z ciałem mdłym (może to wpływ tego, że całe przed- i popołudnie spędziłam nad rozważaniami nad ideą realizowania zadań w celu ich zakończenia, a nie pracy jako takiej). Ale choć ubłociłam pantofelki i zmokłam, to nie zmarzłam, bo deszcz był prawie że tropikalny i pasował do przymglonej, chłodnej zieleni ogrodu. Mała oranżeria z sukulentami i storczykami; obstawiona przez nadmiernie poważnych młodych ludzi ze sztalugami, a w środku pachniało liśćmi i egzotycznymi kwiatami. Na zewnątrz, już w słabiej lub bardziej padającym deszczu, przechodziłam przez zielone tunele z liści, schylając się do kryształowych kropel na pajęczynie i do subtelnych płatków w odcieniach od bladej żółci do ciemnej fioletu. Żal tylko, że irysy zdążyły przekwitnąć, bo zauroczyły mnie nazwy odmian przy pozostałościach irysowego stada - Dot and Dush, Pixi Dixi, Heart Breaker, Shery Poetry, Glacier Kiss, Dusky Challenger czy All That Jazz (brzmią jak nazwy lakierów do paznokci OPI). Wspominałam, że chcę ogród z irysami?
I smutno mi się zrobiło, kiedy zobaczyłam mnóstwo ślimaków - i niskopiennych, i wysokogórskich - bo wiem, że Maj byłby zachwycony, gdyby tu był.
(Zdjęcia tymczasowe, będzie więcej).
GALERIA ZDJĘĆ.
PS Nie czepiam się, ale w Poznaniu jednak taksówkarz nie zaczyna small-talku od "A ceny to w Pani mieście są niższe niż tutaj"?
Napisane przez Zuzanka w dniu środa czerwca 13, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja, Fotografia+ -
Tagi:
polska, krakow, ogrod-botaniczny
- Komentarzy: 1
Brakuje mi zawsze kogoś, komu mogę pokazywać blask słońca zza chmur, mgłę w zagłębieniach między pagórkami i odbicie nieba w jeziorach. Do niedawna brakowało mi tylko TŻ, teraz do tego dochodzi jeszcze tęsknota za trzyletnim zachwytem ("ja też jecę siamojotem!"). Pierwszy raz rozstałam się z córką na dłużej niż kilka godzin (nie licząc jednej nocy w Budzyniu, ale wtedy jeszcze była malutka). I pewnie jej będzie łatwiej, znowu.
OLT mnie zdziwiło pozytywnie, bo dali chusteczkę, tortillę (z kurczakiem, wybór dla wegetarian był chyba tylko jak w Aeroflocie[1]) i kawę. I hiszpańskiego pilota, który leciał małym ATR-em gładko jak po szkle.
[1] Czy chce pan obiad? - pyta stewardesa. A jaki jest wybór? - zaciekawia się pasażer. Tak albo nie - wyjaśnia stewardesa.
Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 12, 2012
Link permanentny -
Kategorie:
Listy spod róży, Maja
- Komentarzy: 2
W dzieciństwie nie pojechałam, bo wizyta Szlakiem Piastowskim zakończyła się w Kruszwicy i Biskupinie (na grupowym zdjęciu kwiecista, pastelowa sukieneczka i zawzięte spojrzenie spod prostej grzywki, mała torebka na ukos przez chudą sylwetkę, w torebce wstydliwie schowane okulary korekcyjne[1]).
Potem się nie składało przez wiele lat, tylko za każdym przejazdem z i do, na którego trasie wypadało Gniezno, obiecywałam sobie, że kiedyś na pewno.
Tydzień temu padało.
Dziś Maj obudził się jeszcze bardziej zapuchnięty niż wczoraj, z zaklejonymi jak pieczęcią rzęsami, nawet mało pojękliwy, ale niespecjalnie nadający się na szeroko zakrojone zwiedzanie pleneru. I nie pojechaliśmy, poczekamy, aż dziecko zacznie odczuwać przyjemność z patrzenia w słońce. Apteka zeznała, że jest środek bez recepty (Sulfacetamidum mojej ostatnio ulubionej (;-)) firmy Polpharma) i zaiste jest on i działa. Zamiast Gniezna była huśtawka (i obowiązkowe okulary przeciwsłoneczne, już bez obciachu) oraz obserwowanie ślimaków po deszczu, a było ich milion[3].
Może się w tym roku uda?
[1] Bo wstyd[2].
[2] Ale jednak chyba mniejszy niż eksponowanie kupionego na straganie mikroposteru z Modern Talking w wykonaniu kolegi S.
[3] Zanęcam Maja do powrotu w pielesze z huśtawki, podając jako atrakcję ślimaka jedzącego na chodniku liść. TŻ mimochodem: "A może, jak tylko się odwróciłaś, to ślimak "szuuuu" i zwiał?".
Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 9, 2012
Link permanentny -
Kategoria:
Maja
- Skomentuj