O hodowli okołoświątecznej
Ponieważ trzymają się niektórych krotochwile, na posadzonej przez Maja rzeżusze wyroiło kucykami.
Zasiew: Maja, stylizacja, wybór pojemników, podlewanie: ja, najazd kucyków: kucyki.
Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu
Ponieważ trzymają się niektórych krotochwile, na posadzonej przez Maja rzeżusze wyroiło kucykami.
Zasiew: Maja, stylizacja, wybór pojemników, podlewanie: ja, najazd kucyków: kucyki.
[17.04.2014]
Nie byłam jeszcze wiosną w Ogrodzie Dendrologicznym. Wcześniej byłam słoneczną, rozświetloną jesienią, a jeszcze wcześniej upalnym, leniwym latem. Za każdym razem mnie bawi odkrycie, że tuż przy ruchliwej Niestachowskiej, gdzie albo się pomyka 80 km/h, albo stoi w mozolnie pełznącym korku, jest cisza, zieleń i gęsta trawa. Rododendrony, magnolie, platany i paproć, która przypomina konspirujących obcych. Lubię paproć. Maj wbrew biologii zrywał mniszki i ofiarnie sadził ich płatki w ziemi, chociaż nie miał specjalnie nadziei, że mu coś z płatków wyrośnie.
[13.04.2014]
Ostatniego dnia wystawy w poznańskiej Palmiarni przypomnieliśmy sobie o motylach. Motyle były i martwe, w gablotach (i tak warto, bo obłędnie dużo, piękne, ogromne, o takich kolorach, że), i żywe. Żywe wprawdzie wystrzępione, ale siadały na człowieku, macały trąbką, pożywiały się na rozłożonych plastrach cytrusów i nawet próbowały się przemycić na mojej torbie, kiedy wychodziłam z osiatkowanego zakątka. Maj zachwycony, aczkolwiek kiedy motyl wczepił jej się łapkami w palec, widziałam przestrach. Bo umówmy się, motyl jednak z bliska jest dość przerażający.
GALERIA ZDJĘĆ. A niebawem o samym parku Wilsona.
[13.04.2014]
Park Wilsona (tu, jakbyście zapytali, pół Poznania odpowie "chyba Kasprzaka, tej") to niegdyś ogród botaniczny, teraz już został typowym parkiem, aczkolwiek z resztkami zabytkowej infrastruktury. Dopiero się budzi po zimie, chociaż już zaczynają kwitnąć bzy, a magnoliom powoli opadają płatki. Najbardziej zachwycają mnie jednak kamienice otaczające park - przy Matejki i Berwińskiego, zwłaszcza jeśli widać je zza świeżych wiosennych liści. Maj ganiał gołębie, robił za syrenkę na kamieniach, po czym się zmęczył. Trochę.
[30.03.2014]
W tym sezonie nie zazdroszczę Y. sadu aż tak (bo mam obiecane morele, z których planuję dżem tymiankowy i lawendowy, jak również czaję się na wiśnie do przetworzenia na konfiturę królewską). Raczej myślę, ile pracy przyroda wkłada w to, żeby co roku zapuścić melodyjnie szemrzące pszczoły, które pracowicie latają całe dnie z kwiatka na kwiatek, żeby przy okazji zbierania pyłku sprawić, że będą owoce. Maj w tym roku chciał w sad, słuchał pszczół i patrzył na motyle skrzydła unoszące się nad trawą (oraz kota kłusującego wspomniane motyle z ogromnym entuzjazmem w przerwach między pożywianiem się konwencjonalnie z miski). Dobra wiosna w tym roku, dobra. Pat, pat.
Nie z terakoty, ale zdecydowanie armia. Wyglądają, jakby się zbroiły i knuły coś przemyślnego. Jeszcze kilka lat i pójdą na zamek Przemysła. W ubiegłym roku były fioletowe, jasnoszare, jeszcze jaśniejsze i pistacjowe. I Maj mieścił się pod brodą dużego zająca, w tym roku już niespecjalnie.
Aktualnie można kupić małe pomarańczowe (26 cm) za chyba 55 zł, a za dwa tygodnie większe (46 cm) za chyba 75 zł. Ciągle się waham.