Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Dvůr Králové

[3.05.2023]

Moim pierwszym w ogóle wyjazdem zagranicznym były kolonie w Czecho-Słowacji (tak, łatwo sprawdzić, ile to lat temu). Dostałam paszport, w którym dumnie acz niespecjalnie błyskotliwie wpisałam sobie w znakach szczególnych “DZIECKO”, co budziło dużo radości na granicach, kiedy przekraczałam je na ten paszport już jako dorosła. Tak, były czasy, że sprawdzano paszporty na wszystkich granicach. Ale weszłam w dygresję, celem moim było wspomnienie, że w ogrodzie zoologicznym w Dvůr Králové (Dvurze Kralovem?!) już miałam okazję być, aczkolwiek niewiele - poza faktem, że byłam - pamiętam. Trafiliśmy na moment, że najbardziej znana część - safari, gdzie się jedzie wśród zwierzyny hasającej luzem, również wśród dużych kotowatych - była akurat zamknięta, ale samo zoo wynagradza. Dość duże, nieco mniejsze od poznańskiego Nowego Zoo, sporo zwierząt, dobrze przygotowana infrastruktura, akwaria, wybiegi i kwiaty, bardzo przyjemne. Najwięcej czasu spędziłam z nastolatką przy pingwinach, bo skojarzenia z “Pingwinami z Madagaskaru” zawsze żywe, oraz przy gepardach, którym ktoś złośliwie za sąsiedztwo dał borsuka, chodzącego w kółko ewidentnie złośliwie na wysokich łapach, czym niepomiernie koteczki irytował.

GALERIA ZDJĘĆ

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 13, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: czechy, ogrod-zoologiczny, dvur-kralove - Skomentuj


Brassica napus L.

[13-14.05.2023]

To, co uwielbiam wiosną, to szybka zmiana. Z brązowo-szarych patyków nagle wybucha świeża zieleń. Drzewa owocowe na biało przez kilka dni. Tulipany przekwitają, ale są wiśnie. Wszędzie pachnie bzem. Od kilku dni na Dębcu czuć słodką robinię. A w międzyczasie wszędzie było żółto od rzepaku. W tym roku po horyzont w Jankowie i w Wirach.
pozdrawiam
Wasza #Rzepiara.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek czerwca 6, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: jankowo, wiry - Skomentuj


Majówka w Kudowie Zdroju

[29.04-3.05.2023]

Nie ukrywam, że mam wstydliwą słabość do kurortów - zaczynając od idei pewnej powolności, że albo wakacje, albo rekonwalescencja, czyli podporządkowanie odpoczynkowi aż do nieco odrealnionej, ozdobnej architektury. Kudowa jest urocza, niestety muszę dodać “jak na Polskę”, bo wszechobecna reklamoza, przypadkowość identyfikacji wizualnej, szyldów, natłok znaków drogowych i przypadkowość wszystkiego (typu “Biedronka” w pięknej willi “Zuzanna”, no jak rany) jednak trochę psuje sielski efekt parku pełnego czosnku niedźwiedziego czy koronkowych drewnianych ozdób dachowych. Mieszkałam[1] w połowie drogi między Parkiem Zdrojowym i Kaplicą Czaszek. Z tego pierwszego korzystałam obficie, bo i zachody słońca i poranne rześkie spacery w towarzystwie wyprowadzaczy psów i wiewiórek oraz nawet rodzina dawała się namówić na spacer, bo ujęcie wody mineralnej i tężnie oraz chodźmy na obiad, parkiem blisko. Kaplicy ostatecznie nie zobaczyłam, bo nawet w deszczowy poranek w dzień teoretycznie roboczy stała tam spora kolejka, a kościółkowy vibe (skromny ubiór i zakaz zdjęć, serio) mnie odrzuciły; i żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie widzę nic zdrożnego w tym, że kaplica jest miejscem kultu i są wprowadzone zasady, ale gryzie mi się to z chętnym wyciąganiem rączki po pieniądze za wejście do atrakcji turystycznej. Nie skorzystałam też z planowanej oferty muzeów - Zabawek i Minerałów, trochę żałuję, ale może następnym razem, ani z pijalni wód, bo albo spieszyliśmy się na obiad, albo wracaliśmy napchani po korek[2].

Park Zdrojowy Pijalnia wód Mini Totoro / Czosnek niedźwiedzi? Kaplica Czaszek / Cmentarz przykościelny

[1] Nocowałam w Sudeckich Chatach, konkretnie w wersji VIP, jak to określił młodzieniec z drewnianego domku, z całą oszkloną ścianą. Trochę śmierdziało lakierem do drewna, ale całość była bardzo przyjemna do mieszkania, z wyposażoną kuchnią i oddzielną sypialnią dla młodzieży, żeby mogła się zabunkrować bez dorosłych. Na posesji były huśtawki i hamaki, a dla tych, którym nie wystarcza drące się dzikie ptactwo, były też kury i pawie.

[2] Adresy - wszędzie było bardzo przyjemnie, jedyny zgrzyt miał miejsce w “Asi-Basi”, w której obsługa bardzo miła, ale właścicielka(?) już niekoniecznie.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota czerwca 3, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, kudowa-zdroj - Komentarzy: 4


O Holandii w domu

[7.05.2023]

Comiesięcznym niedzielnym rytuałem są śniadania w Projekcie Wilson, które czasem przechodzą w leniwy spacer po pobliskim parku i okazjonalnie w wizytę w Palmiarni. Tym razem rodzina dała się namówić, bo wystawa tulipanów (“dopóki nie zwiędną”), a młodzież zawsze chętnie skonsumuje dodatkowe ciasto czekoladowe, mimo że właśnie skończyło śniadanie. Tulipany dopisały, ciasto niestety się zepsuło i nie jest już takie fajne, jak było, z płynną czekoladą i w ogóle.

A tęsknota za tytułową Holandią odzywa mi się zawsze na widok pierwszego tulipana, od lat marzę, żeby na przełomie kwietnia i maja pojechać do Keukenhofu i spędzić dzień wśród milionów rozkwitniętych roślin cebulowych. Kiedyś pojadę, na razie tęsknotę zaspokajam zakupem goudy w Lidlu oraz w podpoznańskich Gołuskach, gdzie w 10 minut mam tulipanów po horyzont. W tym roku byłam influencerką, pół lokalnego Instagrama rzuciło się po namiary i pojechało tamże na zdjęcia. Proszę zapisać, że byłam pierwsza.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 26, 2023

Link permanentny - Kategorie: Wielkopolska w weekend, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: goluski, ogrod-botaniczny, palmiarnia - Skomentuj


Pewnego dnia w Náchodzie

[2.05.2023]

Zawsze chciałam mieszkać w miasteczku z zamkiem. Wybierając jakieś wakacyjną destynację oczywiście zaczynam od szukania zamków i pałaców w okolicy, a mieszkając w Kudowie dostaje się takich przybytków jak naplute. Náchod jest tuż za miedzą i poza supermarketem Albert (wolę Billę, ale i Albert nie jest zły) nad miastem, na wzgórzu, można do zamku. Ponieważ zamek na sporym wzniesieniu, można do niego po setkach schodów z miasteczka, można też autem na (płatny, aktualnie 50 koron) parking. Akurat padało oraz rodzina miała obiecane indyjskie jedzenie, więc odpowiedź była jakby oczywista i znacznie mniej kosych spojrzeń padło pod moim adresem. Zamek można zwiedzać dwoma różnymi trasami, w różnych godzinach, ja wybrałam zwiedzanie za czasów rodziny Piccolomini, której założyciel był prawdziwym XVII-wiecznym Europejczykiem - Florentczyk, hiszpański żołnierz, wymuszał haracze na Pomorzu, walczył dla cesarza Austrii, a zamek dostał za zabicie swojego ówczesnego czeskiego szefa, Wallensteina (co nie było trudne, bo tenże umierał na powikłania po syfilisie). Zwiedzanie jest tylko z przewodnikiem po czesku, ale Polacy dostają wydruki z opisami, a skoro cała grupa okazała się być z Polski, przewodniczka nie przeszkadzała. Wnętrza są umeblowane i ozdobione tak bardziej na bogato, złoto a skromnie. Bilety można kupić online (niestety ten kawałek po polsku nie działa), bo - zwłaszcza jak jest dużo chętnych - ma się pierwszeństwo. Można też wejść na wieżę, ale że zwiedzaliśmy zamek ostatnią turą o 16:30, to już nie było można; trochę foch, ale i z murów były ładne widoki. W zamkowej fosie jest wybieg dla dwóch niedźwiedzi, uratowanych z cyrku, ale były chyba doskonale zakamuflowane, bo się nie pokazały (foch ponownie). Podsumowując - następnym razem chcę na ryneczek, schodami na górę, na wieżę, drugą trasą po zamku i żeby niedźwiedzie pokazały puchate kupry.

Adresy:

  • Love Curry - restauracja indyjska, Němcové 858
  • Zamek Náchod - Zámek 1282
  • hipermarket Albert - Polská 105

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 20, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: czechy, nachod - Komentarzy: 2


Twierdza Kłodzko

[1.05.2023]

Eloy zaproponował Kłodzko, bo jako jedyny z naszej trójki tam już był, nie istotne, że ponad 30 lat temu. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, poza tym, że twierdza, ale nie byłam rozczarowana tym,co zobaczyłam. Śliczne miasteczko z klimatyczną, taką czesko-niemiecką starówką i ratuszem podobnym do libereckiego, z licznymi skosami i podgórkami. Po przejechaniu przez calutką starówkę, zaparkowaliśmy przy rzece na parkingu pod twierdzą (darmo), odbyliśmy kawę, ciasto i lody w pizzerii Daria przy placu Chrobrego 6, gdzie podsłuchałam, że jak się płaci gotówką i chce zwiedzać twierdzę bez przewodnika, to się wbija do środka mimo długiej kolejki i przy stoliku z boku, gdzie kolejki nie ma, kupuje się od ręki bilet. I zaiste tak było. Sama twierdza - poza obłędnym widokiem na miasto - przypominała mi poznańską Cytadelę, tylko bardziej kompaktową. Odbywały się z okazji majówki jakieś pokazy, strzelali hałaśliwie, chodzili poprzebierani klimatycznie ludzie, czego akurat nie zazdrościłam, bo dzień był taki bardziej upalny. Tłumów - poza sporszą kolejką do kasy - nie było.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 14, 2023

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Fotografia+ - Tagi: polska, klodzko - Skomentuj