Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Ścieżka w koronach drzew

Spragniona jestem nowości, zwłaszcza że świat nagle skurczył się do najbliższych okolic (Schengen, wróć!), a i w najbliższych okolicach miejsca dzielą się na te jeszcze zamknięte albo zatłoczone. I wtem Poznań otworzył nową ścieżkę w koronach drzew, podobno drugą w Polsce, tuż przy Malcie. Zabrzmię jak egzaltowana nastolatka, ale po raz pierwszy od półtora miesiąca poczułam bezstresową radość, że można wyjść i jest gdzie. Wiadomo, dalej trzeba uważać[1], ale w las można bez maseczki! W zieleni pięknie pachnie, ptaszęta śpiewają, w weekendy jednak bym omijała, bo tłumy. W piątkowe popołudnie było już dość tłoczno, chociaż dało się zachować dystans. Całość jest na jakieś 20 minut spaceru (nawet Majut nie zdążył zapytać więcej niż raz "a kiedy wracamy do samochodu?"), więc nawet po pracy się da przed zmrokiem.

Gdzie to, pytacie. Ja weszłam od ulicy Krańcowej, na wysokości Wiankowej skręca się w las w stronę przeciwną niż Malta i Taj India (ale z Taj India można zamawiać na wynos!). W lesie trzeba kierować się bardziej w lewo niż w prawo, bo jednokierunkowa ścieżka idzie od lewej do prawej. Można też zaatakować od ulicy Czekalskie, ale jak zabłądzicie, to nie moja wina.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Serdecznie nie pozdrawiam tych, co szli ścieżką pod prąd, mimo że jednokierunkowa. I tych, co przyszli z piwem, bo przecież bez piwa się nie da; kosze pełne, butelki nie tylko przy koszach, ktoś posprząta, jasne. I tych, co pozrywali taśmy zabezpieczające, bo muszą koniecznie siedzieć w zamkniętej jeszcze części piknikowej. Kto im zabroni.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 26, 2020

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: dolina-cybiny, malta - Komentarzy: 1


Łęgi Rogalińskie

[28.03.2020]

Rzutem na taśmę, tuż przed ogłoszeniem, że człowiekowi się las nie należy, chyba że jest myśliwym, zabrałam rodzinę do Rogalina. Sam Rogalin był zagrodzony, podobnie park, ale można było dojść do dębów na Łęgach. Tłumów nie było, mimo prześlicznej pogody, nielicznych przechodniów można było ominąć w sensownej odległości (a spotkanych znajomych przywitać z dwóch metrów, a nawet popełnić faux pas, bo ja się nie wyznaję, kto u kogo bywa). Maj rozczarowany, bo niby żaby było słychać, ale nie było widać.

Na Łęgi wybierałam się od dawna, bo zewsząd atakowały mnie zdjęcia porannych mgieł tamże, ale jakoś bladym świtkiem nie udawało mi się zwlec nawet w czasach, kiedy było wolno nie tylko do Lidla i zurück. I podobno niespecjalnie już będzie sens, bo właściciel zdecydował się nasadzić tam wierzb, psując perspektywę. Znikąd dobrych nowin.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 11, 2020

Link permanentny - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Tagi: rogalin, legi-rogalinskie - Skomentuj


O cmentarzu opodal

[1.03.2020]

Na swoje usprawiedliwienie mam, że mieszkam tu raptem od niespełna pięciu lat. Miałam prawo nie wiedzieć, że tuż obok (Google Maps sugeruje przejście na szagę* przez tory kolejowe, oczywiście nie polecam, da się podejść od drugiej strony, od Opolskiej, ale nie wiem jeszcze jak) mam zapomniany, choć nie do końca, cmentarz przy Samotnej, wśród lasów i nieużytków. Nieużywany od końca II wojny światowej, odwiedzany zapewne przez rodziny oraz - sądząc po szczątkach butelek - entuzjastów napojów wyskokowych. Wrócę na wiosnę, jak wszystko zakwitnie.

GALERIA ZDJĘĆ.

*na szagę - na skróty, na przełaj.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 8, 2020

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tagi: cmentarz, debiec - Komentarzy: 2


O zaległościach

[20.10.2019]

Chwytam się jeszcze ubiegłorocznej jesieni, bo zima w tym roku ciemna i szara. A jesień bywa piękna, zwłaszcza w słoneczny, ciepły dzień w Goraju, który przez ostatnie kilka lat stał się miejscem spacerowym. Niestety ciągle tylko od zewnątrz, bo do środka nie umiem wchodzić bez zaproszenia.

GALERIA ZDJĘĆ i poprzednia wizyta w 2013.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 23, 2020

Link permanentny - Tag: goraj - Kategorie: Listy spod róży, Wielkopolska w weekend, Fotografia+ - Skomentuj


Every step you take

- Ochrzciłeś go mianem "niezależnego obserwatora miejskiego".
- Na początku chciałem, żeby to był niezależny krytyk miejski. Pojawiał się w określonych miejscach i zwracał uwagę na różne rzeczy. Ale ta opcja szybko upadła. Teraz robię go spontanicznie. Bez zbędnego zastanawiania się. Jak widzę, że akurat gdzieś pasuje, to go robię. Obserwator - bo ma oko. Zawsze gdzieś patrzy i to ważne gdzie[1].

Jak tagujących ściany domów i parkany swoimi podpisami biłabym pokrzywami po gołych tyłkach, tak bardzo lubię i cenię Watchera, zwanego Panem Peryskopem. Za to, że świetnie się wpisuje w kontekst, za kreatywne użycie przestrzeni miejskiej, za czarno-białą kreskę (ale i kolor się znajdzie). Nie podpisywałam lokalizacji, niektóre są oczywiste, innych zwyczajnie nie pamiętam. Poniższa galeria z rasowym streetartem to zbiór z lat 2014-2020.

GALERIA ZDJĘĆ oraz Instagram autora.

[1] Źródło: Rozmowa z Noriakim.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela lutego 16, 2020

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: murale - Skomentuj


Listopad w mieście

W tamtym roku nieco bokiem przeszliśmy obok stosunkowo krótkiego korowodu Świętego Marcina, bo remont ulicy, dlatego w tym roku doznałam zaskoczenia, widząc cały Poznań i przyległe województwa (a pewnie i z Warszawy przyjechali, bo u nich na 11.11 niezbyt miło) zgromadzone na Świętym Marcinie. Maj coś tam widział, bo stał na klombie, ja mogłam najwyżej w niebo popatrzeć. Szukam miejscówki na przyszły rok, żeby cokolwiek widzieć poza tłumem. Wcześniej: 2018, 2016, 2013 i 2011.

Ponieważ ostatni raz Muzeum Narodowe (a nie tylko wystawy czasowe) odwiedziłam w 2011 roku, myślałam, że będzie to świeże przeżycie dla młodzieży. Zapomniałam oczywiście, że moje dziecko odbywało półkolonie przez ostatnie kilka lat, w ramach których bywało w MN co najmniej raz na sezon. Innymi słowy - nuda. Mnie, wiadomo, się podobało, kilka obrazów bym chętnie widziała w domu.

Nowością miało być zwiedzanie krypty pod Farą. Zapisy na Facebooku z dużym wyprzedzeniem, bo impreza, mimo że cykliczna, jest oblegana. I jak kościół jest przepiękny, tak podziemia niespecjalnie. Kilka połączonych piwnic, kilkadziesiąt osób, przewodnik zafiksował się na szkodach poniesionych przez kościół podczas wojny i PRL-u, gdzie to nie szanowano zwłok trzymanych w krypcie, za to wstawiono wino, bo temperatura zawsze idealna. Z mojej perspektywy przywiązanie do starych kości nie jest czymś wartym kultywowania, lepiej trzymać wino. Młodzież się trochę znudziła, trochę pobała, raczej nie powtórzymy zwiedzania.

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 11, 2019

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: sztuka - Skomentuj