Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Pod słońce

Wykazałam się dziś zaskakującą jak na mnie przemyślnością, dzwoniąc do pałacu Wojnowo, żeby upewnić się, że nas wpuszczą i nakarmią, albowiem okazało się, że już nie wpuszczają i nie karmią, a pałac jest własnością prywatną. Mam nadzieję, że nie przerwałam aktualnym właścicielom wymontowywania elementów wyposażenia (wzorem dzierżawców z Owińsk), to jest, chciałam napisać, popołudniowej drzemki, ale trochę żal, bo pamiętałam sprzed lat, że było tam ładnie.

Jest szczególny rodzaj światła, który mi się czasem śni (w przerwach między snami na przykład o starcie statku kosmicznego, który w prześwicie między wieżowcami robi nad moją głową takie charakterystyczne, acz dość przerażające, flip-flip i odlatuje strasznie szybko, a ja się budzę i nie pamiętam, z jakiego filmu/serialu to). Popołudniowe, mocne, ciepłe światło, padające ukośnymi pasmami, już nie oślepiające oczu, nawet gdy się patrzy w samo słońce. Zwykle śni mi się to w jakichś egzotycznych miejscach, w których znajduję się nagle bez aparatu. Dziś może i nie było egzotycznie, ale światło u Zasłużonych Wielkopolan było właśnie takie, jakie chcę zapamiętać na całą zimną, ciemną, szarą i posępną zimę. Soczyście zielona trawa, małe muszki, fruwające jak mali ciutludzie (czy inne fairies), kolorowe klonowe liście i równe pasy światła.

Najjaskrawiej widać zmiany, kiedy się wraca w te same miejsca. W lipcu Maj przemieszczała się na czterech i spożywała czarnoziem. Teraz radośnie zaanonsowała, że widzi czarno-białego kota, maszerującego alejką, schodziła z górki, zrywała stokrotki[1] i z zaangażowaniem brała ode mnie kolorowe liście. 13 i pół miesiąca, pasiaste porcięta i szeroko rozpostarte ramionka.

GALERIA ZDJĘĆ.

[1] Do spożycia, ale i tak jest to postęp w stosunku do gleby.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela października 10, 2010

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tag: cmentarz - Komentarzy: 5




Wtorek

Słońce w oczy i poczucie obowiązku, które wywleka mnie czasem o poranku, zostawiając za sobą posapująca jeszcze we śnie resztę domowników (wliczając koty), daje mi takie poczucie wewnętrznego entuzjazmu. Nic nie jest za ciężkie, dzień może rozwinąć się w dowolną stronę, można zrobić wszystko, a każdy plan wydaje się być tym właściwym. W radiu "Moonlight Shadows"[1], na przystanku kobieta z szalikiem w szkocką kratę, zapach kawy o poranku i skrzynki ze świeżymi owocami i warzywami. I żółte, jesienne tulipany.

Chciałabym takie całe życie. Wstać rano, przez dłuższą chwilę (ale tak z dwie-trzy godziny, bo ja z tych, co łatwo tracą zapał) popracować dla przyjemności nad czymś fajnym i cieszyć się leniwą resztą dnia, ze zmartwień mając wybór potraw do dzisiejszego menu. Czy są jakieś kasety motywacyjne na bycie rentierem?

A potem przychodzi godzina 16 i już mi się nie chce. Zdrzemnęłabym się zamiast przenosić góry. I tak to już od ręki mam codziennie, bez czekania na emeryturę.

PS Poniewczasie przypomniałam sobie, jaki utwór najlepiej by pasował:

i choć na ten stan nie wskazuje
powierzchowności mojej żaden rys
wciąż coś zbiera i pulsuje
powołanie jakieś czuję więc rozpędzam się i
już za chwilę to mija mi

[1] Z dostępem do nieograniczonej gamy muzyki straciłam umiejętność wyboru. Świadomie wybieram ciszę, a to, co przypadkiem usłyszę gdzieś w radiu, traktuję jako dobrą wróżbę na resztę dnia.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek października 5, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 1



Quoth the Raven, "Nevermore".

Nie wiem, czy to kruk, ale ma oczy jak z obrazów Stasysa Eidrigeviciusa. Nie wiem, kto wpadł na pomysł, żeby Stasys ilustrował książki dla dzieci, ale zawsze się bałam tych rysunków, zwłaszcza w bajkach Andersena.


(Stary Rynek, pomnik Św. Jana Nepomucena)

Napisane przez Zuzanka w dniu środa września 29, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 10