Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Fotografia+

Fotofilia

Wystarczy promień słońca, żeby wydobyć się z głębin mikro-depresji zimowej, powodowanej szarością i kolejnym przeraźliwym katarem, od którego wybucha mi mózg (a lubię swój mózg). Wprawdzie mróz był przeraźliwy, ale deszcz, który padał w Wigilię, zamarzł na wszystkich liściach, jagodach, gałązkach i igłach i miałam powód, żeby ze zmarzniętymi paluszkami przebijać się przez śnieg po kolana i zastygać w dziwnych pozycjach przy żywopłotach, krzewach i pod drzewami. Ciekawa jestem, czy jednym z pierwszych wspomnień Maja będzie mama, która czasem staje na jednej nodze, wydaje z siebie donośne słowo uznawane ogólnie za obraźliwe, kiedy spada jej aparat z ramienia i trafia w nos, kuca przy płocie czy kładzie się na trawie (tę część z expressis verbis wolałabym, żeby zapomniała, zresztą nos już mnie wcale nie boli). W każdym razie to był dobry dzień, zwłaszcza że kolejny skok rozwojowy ostatnimi czasy dał się nieco we znaki. Dzień budowania piramidy z klocków Duplo, mieszania kolejnej herbaty łyżeczką, szeroko zakrojonego głaskania kotów, uśmiechania i klaskania. Lukier. Dużo lukru.



GALERIA ZDJĘĆ (również z listopada).

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 26, 2010

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Skomentuj


Wprawdzie...

... nie jem karpia, bo jest tyle innych dobrych ryb...

... nie piekę, nie lepię, nie smażę, nie przestrzegam, nie łamię się...

... nie mam choinki...

.. nie mam umytych okien, mam za to dziurę w podłodze (ale są widoki na naprawę)...

... nie wysyłam życzeń mailem ani sms-em...

... ale mogę życzyć wszystkiego, co najlepsze.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 24, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 11


Nie umiem piec

(Pewnie powinno być tam, gdzie czasem gotuję, ale w zasadzie wzięłam i zrobiłam prawie literalnie według przepisu Szarlotka [http://cukierniczekreacje.blox.pl - link nieaktywny]).

Mam wiele kulinarnych zalet, ale nie należy do nich pieczenie ciastek. Przyznam, że nie boleję nad tym specjalnie, bo w sklepach jest dużo dobrego, a z pieczenia jako takiego lubię dwa etapy - czytanie przepisu i wyjmowanie gotowych ciastek z piekarnika. No ale grudzień, śnieg sypie, TŻ z dzieckiem poszli na sanki, to czas najwyższy wykrzesać z siebie trochę przedgwiazdkowego nastroju. Więc pokrzesałam, miażdżąc kardamon w moździerzu i dosypując nieco skórki pomarańczowej, albowiem jako osoba sprytna skorzystałam z wczorajszych doświadczeń Hanki [2019 - link nieaktywny]. I miałam wielką uciechę, kiedy okazało się, że ulepione kulki z ciasta wyglądają jak psie bobki (myślę, że z ciut sprawniejszym manualnie dzieckiem można lepić, bo kulki nie muszą być ładne, a ciasto dość przyjemne w dotyku, tylko mocno tłuste). A potem uciechy mniej, bo wyszło, że kulki wcale się nie rozlały w śliczne owalne placuszki, tylko zostałyby kulkami, gdybym nie rozpłaszczyła ich łyżką. I mimo krótszego pieczenia wyszły przeraźliwie kruche i suche. Ale, jak wspomniałam, nie czuję do pieczenia ciast specjalnej namiętności i wzajemnie.

Ale są dobre, żeby nie była nasza krzywda.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 19, 2010

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+ - Komentarzy: 3


Ładne - brzydkie

Pociągnę trochę wątek. Kupiłam dziecku ubranko ze wspomnieniem mojego dzieciństwa - Barbapapami. Tło w body czerwone, oczka stworzeń białe, po 2-3 praniach kolorowe figury nabrały cech zombiesów. I tak - dla mnie niespecjalnie ładne, ale niezamierzenie śmieszne.

I po części nawiązując do komentarzy. Brak kształtowania estetyki od podstaw (przedszkole, szkoła podstawowa) - bardzo mnie boli. Wierzę w że to ładne, co się komu podoba, ale są pewne rzeczy, które ładne nie były i nie będą, chociażby się skichać (ale naprawdę nie umiem wyguglać zdjęcia wspomnianych ohydnych galotów w kolorze majtkowego błękitu). I że zrobienie ładnego może kosztować tyle samo, co brzydkiego (patrz: effuniaki). I że mamy garb z czasów PRL-u, kiedy kupowało się wszystko-jedno, bo akurat było, brzydka bluzka na-po-domu. I jest brzydota zamierzona i kicz. I że czasem (na przykład jak z tym ubrankiem powyżej) miało być dobrze, a wyszło jak zawsze.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek grudnia 17, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 7



Lubię cykliczność

Przez ostatnie trzy dni nie wychodziłam z domu, irytując się czekaniem bądź patrzeniem na czynności Złotych Rączek (i zupełnie serio chcę niniejszym pochwalić firmę SPAW, która już po raz kolejny czyni cuda, ratując mnie przed zimnem i zarośnięciem brudem, a do tego zatrudnia sympatycznych i kompetentnych pracowników, którym zależy), więc tym bardziej ucieszyłam się po pierwsze z dnia wolnego od zamieszania związanego z pracami budowlanymi, po drugie z tego, że na Rynku trwał Festiwal Rzeźby Lodowej. Jakoś zrósł mi się z grudniowymi świętami na tyle, że bez chociaż jednego rzutu oka na cudności wycinane piłą, nożem, tasakiem czy przygrzewane żelazkiem mam poczucie niekompletności w grudniu. Tym bardziej się cieszę, bo wygrała jesienna rzeźba z liśćmi, która mi się podobała najbardziej.

Mimo że zimno było obrzydliwie, a śnieg zmienił stan skupienia z iskrzącego puchu na szarobiałą breję, Rynek zimą jest miejscem uroczym. Tłum uśmiechniętych ludzi, stoiska z pajdą chleba ze smalcem ("z dodatkami?", po czym nagle się orientuję, że na chlebie ląduje smażona kiełbacha, cebula i ogórki kiszone), grzanym winem, pasiastymi sweterkami z Ameryki Południowej, dużo dzieci i miłych psów (tu pozdrawiamy panią od trochę większej Mai i biszkoptowej Bezy). I zaciszna Cafe Behemot z nowym szyldem (kot mruga oczami!), gdzie dziecko moje rozpostarło swój urok i pozyskało misia od właściciela (boję się myśleć, co będzie pozyskiwać za parę lat, mrugając kilometrowymi rzęsami i zarzucając złotymi loczkami).

GALERIA ZDJĘĆ.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela grudnia 12, 2010

Link permanentny - Kategorie: Maja, Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 5