Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Barack Obama - Odziedziczone marzenia. Spadek po moim ojcu

Autobiografia byłego prezydenta USA, napisana w połowie lat 90., jeszcze zanim został znanym politykiem; nie jest przez to mniej ciekawa, chociaż oczywiście interesująca byłaby druga część, stworzona już przez człowieka doświadczonego. Nie jestem fanką biografii, nie będę więc streszczać życia Obamy. To, co mnie uderzyło, to życie "pomiędzy", które zdefiniowało jego poglądy. Syn Kenijczyka i Amerykanki, urodzony na Hawajach, dorastający w Indonezji, nigdy nie czuł się w pełni czarny, ale ewidentnie też nie był biały. To pozwalało mu na bogatą obserwację rasizmu i przemocy wobec osób kolorowych i efektów takiej polityki - utrudnień w edukacji, nieufności wobec władz, ubóstwa czy wreszcie niereperowalnego podziału na Czarnych i Białych. Na epizody aktywizmu i prób polepszenia socjalnego sytuacji Czarnych środowisk w Chicago, autor nakłada swoje poszukiwania śladów ojca, które prowadzą go do Kenii.

#141/#3

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 17, 2020

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: 2020, biografia, panowie - Skomentuj


Ewa wzywa 07 97-99

Andrzej Barcz - Rendez-vous w hotelu „Royal” #098

Spis osób:

  • Jan Kowalewski - awansował z gońca na doradcę handlowego mimo matury po 30-tce
  • Ewa Kowalewska - budzi w mężu strach i nienawiść
  • Joanna Zając - ani aktorka, ani scenografka, tylko studentka po saksach, nadspodziewanie inteligentna
  • Józef Marciniak - starszy kontroler Portu Lotniczego Okęcie, ma instynkt
  • porucznik Paweł Wert - szczęśliwiec, co ma urlop w sierpniu
  • starszy sierżant Sypniewski - najlepszy kierowca[1] Komendy Głównej
  • major Biesaga - w czasie wojny miał coś wspólnego z francuską Resistance
  • kapitan Zawiśniewski - prowadzi śledztwo w sprawie przemytu
  • Pierre Falba - wiceprezydent spółki Corex w Paryżu, olbrzym z ręką miękką jak duża napompowana poduszka
  • Janusz Konrad - młodszy handlowiec w Corexie, wieczny prymus
  • Lidia Rygielska - bardzo dzielna dziewczyna, współpracowniczka Kowalewskiego w Warszawie
  • pani Halina - sekretarka majora, czterdziestoletnia blond piękność
  • Powłoka - wywiadowca, przybył prosto ze szkoły w Słupsku
  • Dworakowski - dyrektor warszawskiego oddziału Corexu
  • Rene Pingot - Francuz, cicha obstawa Kowalewskiego
  • Jacek Lewkowicz - narzeczony Rygielskiej, artysta
  • major Baliński - Służba Bezpieczeństwa
  • Tomasz Salski - młody, energiczny człowiek i świetny ekonomista
  • portier - ma twarz, z którą nie zawsze w życiu dobrze się obchodzono
  • Marie - pokojówka, nie przeszkadza jej, że przystojny cudzoziemiec ją obserwuje przy ubieraniu
  • Marta Obuchowicz/Obuchowska - starszą panią o ciemnych włosach i inteligentnej twarzy
  • Ela Szymańska - dziewczyna o wspaniałych oczach i odrobinę mniej wspaniałej reszcie
  • monsieur Lefevre - nietuzinkowa osobistość w świecie paryskiej policji, znajomy majora Biesagi
  • Witold Loup - babka zmuszała go do nauki polskiego
  • Wiktor Scalny - lokalna sława półświatka paryskiego, krewny Skalskiego[2]
  • madame Luiza - dawna flama Scalnego, z wyglądu 120 lat i dużo zwierząt w domu[3]
  • Robert Marcos - siwy mieszczanin pochodzenia greckiego
  • Paul - wysoki filmowy goryl, mogący wystraszyć niejednego staruszka
  • sierżant Jurczyk - jeden z najbardziej doświadczonych ludzi Komendy Głównej
  • Paul Berger - nosi ze sobą Paris Match z generałem Franco na okładce

Pan Kowalewski, przedstawiciel firmy polsko-francuskiej Corex, wraca sobie spokojnie z Paryża i nagle w jego bagażu celnicy odkrywają narkotyki. Dużo narkotyków. Zdziwiony delikwent ląduje w celi i twierdzi, że nic nie wie, a walizkę dostał od współpracowników. Niedługo potem z okna paryskiego hotelu Royal wypada Rygielska, współpracowniczka Kowalewskiego, podobno inicjatorka zakupu walizki. Porucznik Wert incognito i niby prywatnie, ale z błogosławieństwem szefa, wybiera się do Paryża, żeby zobaczyć Luwr i wieżę Eiffla, a tak naprawdę zrobić wywiad z pracownikami Corexu. Na miejscu, wraz z zaufanym następcą Kowalewskiego, Skalskim, prowadzą prywatne śledztwo, idąc śladami zamordowanej Rygielskiej, która przed śmiercią spodziewała się sporych pieniędzy. W Paryżu, ognisku rozpusty[4] i przestępstwa, dzięki wsparciu króla półświatka pochodzenia polskiego, Wert udaje desperata i załapuje się na fuchę przemytu narkotyków, a dodatkowo zakochuje się w uroczej Elżbiecie. W finale major Baliński sugeruje napisanie pracy magisterskiej pod tytułem: „Nieprawidłowości w życiu małżeńskim a przestępstwo pospolite".

Się nosi: luksusowy zegarek Seiko.
Się pali: “gituny”
Się je: jajecznicę na boczku, stary chleb, frytki i wino (w Paryżu), kabanosy w hotelu.
Się pije: żubrówkę.
Bawiac uczyć:

- Rue d'Assas to chyba gdzieś w okolicach Ogrodu Luksemburskiego?
- Masz rację. Powiem ci jeszcze, że w domu naprzeciwko zatrzymywał się Reymont w czasie swojego pobytu w Paryżu.
Się zażywa kultury: niejaka Małgosia zaprasza Werta na nową sztukę Arrabala, ale ten nie idzie.

[1] (...) za kilka sekund włączył już czwarty bieg. Samochód prawie unosił się nad ziemią.

[2]

To potomek rosyjskiego generała, który na emigracji był portierem w hotelu „Claridge". Matka jego była Polką. Wiktor od dziecka miał szaloną łatwość w uczeniu się języków. Karierę zaczął jako międzynarodowy szczur hotelowy, wodząc za nos policję wszystkich europejskich stolic. Jest też geniuszem charakteryzacji. Potrafił się przebrać nic tylko za Szkota, co nie jest może tak trudne, ale także za żonę Szkota, co chyba przyznasz, jest trudniejsze.

[3]

Teraz dopiero zauważył, że spoza mebli patrzą na niego liczne oczy nieruchomych ptaków, kotów i białych myszy.
- Chyba się ich pan nie boi, młodzieńcze? One nie gryzą ani nie dziobią obcych. Są oswojone. Prawda, moja droga? - spytała papugi.
Rzeczywiście są oswojone - myślał Paweł. - Ten, co je oswoił, zużył na to sporo trocin.

[4]

W obszernym ciemnym hallu stał maleńki kontuar, za którym siedział staruszek ze znudzeniem oglądający pornograficzne pisemko.
Zauważył pan chyba, jak wszyscy speszyli się na pytanie o film Polańskiego. Kina tutaj są drogie. Nasi panowie pójdą najwyżej raz w miesiącu na jakieś porno i to wszystko.
Otworzył walizkę - wszystko było w niej poukładane tak, jak zostawił wychodząc. Były to oczywiście same ubrania, pocztówki i kilka pornograficznych pisemek, które znalazł w szafie pensjonatu i wsadził do walizki dla podkreślenia swoich zainteresowań.

Inne tego autora.

Smolaga Ryszard - Ślad prowadzi do Delty #099

Spis osób:

  • Leon Wiewiórski - właściciel pensjonatu Mariola
  • Roman Borowicz - gwiazda polskiego filmu i telewizji, rezydent pensjonatu, lubi płatać figle
  • Józef Szostak - mniej wzięty aktor
  • Zofia Strzałecka - modystka, ma sklep z kapeluszami, ale twierdzi, że jest śpiewaczką
  • inżynier Kosmala - w zdenerwowaniu mówi dyszkantem
  • Wiktor Żarnecki - literat, ale z blokadą twórczą
  • Wanda Sosińska - pokojówka i portierka
  • porucznik Zbigniew Kaczorowski - Wydział Zabójstw
  • sierżant Edward Sójka - lokalny posterunek
  • Erazm Milewski - mieszkaniec sąsiedniego pensjonatu
  • Lucjana Pomorska - dama dość ekscentryczna, tak z wyglądu[1], jak i zachowania
  • Stefaniak - dyrektor Teatru Popularnego w Warszawie
  • Zenon Pomorski - mąż Lucjany, właściciel cukierni w Białobrzegach nad Pilicą
  • Tadeusz Stombimierowski - czytuje periodyk “Motor”
  • Stanisław Borowicz - ojciec denata
  • Antoni Kolański - partner szachowy Borowicza juniora, emerytowany inżynier
  • Kudelska - woźna teatralna
  • Andrzej Zawidowski (ps. Świder) - pomocnik mechanika sceny, pijus i damski bokser
  • Zuzia - podkuchenna, wyjątkowo prawdomówna
  • Walczak - właściciel “Rusałki”, barman, kucharz i wykidajło w jednej osobie
  • Hanka Kryńska - studentka, dorabia sobie kelnerowaniem
  • plutonowy Zajączkowski - Służba Ruchu Drogowego z Zambrowa
  • Józef Gmochowski - metaloplastyka, usługi dla ludności, a prywatnie kolega Zajączkowskiego
  • porucznik Wiktor Zięba - przestępstwa gospodarcze Zambrów
  • Jaroszyński - kierownik wydziału ekonomicznego KM PZPR, inżynier metalurg
  • Stefan Rumiński - księgowy w Delcie
  • Władysława Szopska - magazynierka w Delcie
  • Agata Rumińska - żona Stefana

W nadmorskim pensjonacie ktoś zabija znanego aktora, dowcipnisia i mistrza naśladowania głosów. Niestety mieszkańcy plączą się z zeznaniach, a gospodarz coś ukrywa. Milicja śledzi wszystkich, którzy mogli mieć do Borowicza jakieś pretensje, ale każda kolejna osoba okazuje się mieć alibi. Wiadomo, każdy też coś ukrywa, na przykład właściciel pensjonatu (potem okazuje się, że fcrxhyhwr xenqmvbalzv xbafrejnzv). Niezależnie, w zupełnie innym miejscu ciężarówka rozwala murek, w którym znajduje się zwój srebrnej blachy. Milicja szuka więc potencjalnego źródła srebra, co naprowadza ich na nadużycia gospodarcze (importowane za dewizy srebro wcale nie docierało do fabryki, bo mimo srebrnych elementów w planach, realnie nie były montowane w komponentach, a dewizami się spryciarze dzielili). Zbrodnia okazuje się cemlcnqxbjn - nxgbe anśynqbjnł bsvneę v zbeqrepn mnovł tb cemrm cbzlłxę, żrol hxelć fjów hqmvnł j nsremr mr feroerz.

Się pije: piwo.
Się je: kiełbaski z rożna, jajecznicę na boczku.
Się maskuje: włosy na blond wodą utlenioną i goli brwi.
Się gra: w zespole młodzieżowym “Teksas Bazooka Band”.

[1] Przesłuchujący Pomorską porucznik Kaczorowski nie mógł powstrzymać się od nazwania jej, w myśli oczywiście, farbowanym koczkodanem. Za tym określeniem przemawiały fioletowe włosy i mnóstwo różnorodnych barwników, jakimi napacykowała całą swą twarz.

Inne z tego cyklu tutaj.

#140 (przeczytałam też po raz kolejny EW097).

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 16, 2020

Link permanentny - Tagi: 2020, kryminał, panowie, prl - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Karl Ove Knausgård - Moja walka (tomy I i II)

Przeczytałam, że autobiograficzna opowieść Knausgårda to “apoteoza bycia normalnym” i coś w tym do pewnego stopnia jest. Narrator wyrywkowo i dygresyjnie opowiada o różnych wydarzeniach z życia - pierwszej miłości i usiłowaniu przemycenia piwa na Sylwestra na norweskiej wsi, przygotowaniach do pogrzebu ojca (ze sprzątaniem domu, przerażająco zapuszczonego przez alkoholika i niesprawną staruszkę), trudnej do pogodzenia roli ojca i pisarza, a zagłębiając się w dygresje, o dwóch miłościach życia - Tonje i Lindzie oraz o kompromisach między wolnością i byciem w związku. Podobne historie mógłby opisać każdy człowiek, pewnie nie w tak drobiazgowym stopniu szczegółowości, jak autor; jednocześnie zachwycał mnie detal i głębia pamięci, z drugiej - nawet z moimi wyrywkowymi notatkami z życia na blogu i w mediach społecznościowych - nie wierzę w wiarygodność opisów, prędzej w kreację autorską, udaną, owszem, ale ciągle kreację; sam autor jako ilustrację do ulotności wspomnień przywołuje pewność znajomego, że opis uwiedzenia 13-latki przez 30-latka z jednej z książek Knausgårda był autobiograficzny, bo podobno Karl Ove swego czasu mu się z tego zwierzył.

Czytało mi się w większości świetnie mimo achronologiczności - z liniowej opowieści o dziecięcym przyjęciu urodzinowym pączkują historie o związku, mieszkaniu nad psychicznie chorą sąsiadką z Rosji, poznaniu żony, wyjeździe na odczyt czy wizytę u teściów; ze sprzątania domu przed pogrzebem pączkuje zachwyt żołędziem z pobliskiego lasu, gdzie autor wyszedł na papierosa. W większości, bo opowieści z życia przeplatane są opisami lektur autora, erudycyjnymi wstawkami o filozofii, wielkości prozy Dostojewskiego i jej wpływie na życie, rozliczeniami z pisarzami szwedzkimi i norweskimi; te kawałki bez żalu pomijałam - zdecydowanie wolałam opisy przyrody, bo miały jakąkolwiek wartość poznawczą. I mimo to, że czytałam ten quasi-pamiętnik z ciekawością, zdecydowanie nie polubiłam narratora. Jest małostkowy, kompromis między rolą pisarza (zamkniętego w wysokiej wieży, gdzie mozolnie wykuwa w kamieniu Literaturę) a męża i ojca polega według niego na tym, że wykrawa z życia godziny, kiedy jest w stanie spędzić czas z rodziną, a na każdą uwagę, że jest potrzebny w domu, reaguje niechęcią. Zmamiony “miesiącami miodowymi” - czasem zakochania w Lindzie, narodzinami kolejnych dzieci, przeprowadzką do Malmo - nie umie żyć w czasach “nużących”, “mrocznych” i nie dających mu takich podniet jak inne okresy w życiu.

Nie ukrywam, że chciałam przeczytać tę powieść - na razie dwa tomy, nie wykluczam, że i cztery kolejne[1] - zanim wyjdzie u nas powieść (już) byłej żony Knausgårda, Lindy, która niespecjalnie była zachwycona swoim sportretowaniem jako jędzy z chorobą afektywną dwubiegunową, która chciała usidlić wolnego ducha, wcisnąć w kierat domowych obowiązków i wymawiając się swoim życiem, nie dać mu czasu na pisanie. Słyszałam opinię, że to męska literatura, pokazująca ukryte normalnie trudy bycia mężem i ojcem; dobrze ilustruje to epizod, kiedy narrator łamie obojczyk na meczu z kolegami, po czym przez kilka tygodni jest wyłączony z prac domowych, co napawa go ogromnym szczęściem.

[1] No trochę ochłodło mi, jak przeczytałam przypadkiem, że tom 6 zawiera 400-stronicowy esej o Adolfie Hitlerze (jako nawiązanie do tytułu).

Inne tego autora:

#138-139

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela listopada 15, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, beletrystyka, panowie, biografia - Skomentuj


Lloyd Biggle Jr - Pomnik

Na planecie, gdzieś na rubieżach Galaktyki, ląduje statek zwiadowczy. Planeta okazuje się być rajem - powietrze do oddychania, oswojona dżungla, przy minimalnej uwadze niegroźna dla ludzi, plaże, lazurowy ocean, tubylcy - prawdopodobnie potomkowie jakiejś zapomnianej wyprawy - mówią galaktycznym i żyją z połowów morskich stworzeń. Ku zdziwieniu załogi, mieszkańcy planety - zwanej przez nich Langri - są stanowczy w swoich żądaniach: chcą być niezależni i wcale nie chcą przekształcenia ich planety w luksusowy kurort dla bogaczy, mimo obiecanego udziału w zyskach. I nie wychodzą do przybyszów z bronią, a z podstawami prawnymi. Jako że kąsek w postaci cudownego ekosystemu jest zbyt smaczny, nadany przez Radę Galaktyki ambasador zaczyna małymi kroczkami (i drobnym oszustwem) budować, wbrew woli mieszkańców, pola golfowe i hotele, co oznacza śmierć całej populacji, która nie jest w stanie wyżywić się innym pokarmem niż morskie stwory, znikające z łowisk z powodu zanieczyszczenia i hałasu.

Skąd prymitywni, mieszkający w chatach z tykwy, tubylcy są tak biegli w prawie międzynarodowym mimo braku kontaktu z cywilizacją od co najmniej kilkuset lat? Otóż kontakt był - rozbił się na planecie podróżnik, zżył się z tubylcami, a przed śmiercią - w trosce o planetę i jej mieszkańców - zostawił szczegółowy plan, jak mogą uratować się przed ekspansywnym biznesem.

To urocza i zabawna przypowieść z 1974 roku o ekologii kosmicznej i prawie do samostanowienia; oczywiście zabawność przepraw przedstawiciela tubylców z galaktycznym prawem jest zabawna tylko do momentu, kiedy czytelnikowi przemknie przez głowę przemiana szeroko pojętego “południa”, przekształconego w bazę hotelową i etnologiczne safari dla “północy”, gdzie nie było zmyślnego podróżnika Obriena, zabezpieczającego interesy mieszkańców.

#137

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek listopada 9, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, panowie, sf-f - Skomentuj


Anna Maria Nowakowska - Dziunia

Absolutnie nie zwracajcie uwagi na sugerujący infantylność tytuł. “Dziunia” zwaliła mnie z nóg, wpuściła w mentalny rollercoster między śmiechem - wszak opowieści o losach dziewczynki u schyłku PRL-u są zabawne, zwłaszcza że dziecko nie umie prawidłowo interpretować rzeczywistości, a grozą - bo jak ma się tego nauczyć, zmylone przez patologicznych dorosłych, równie chętnie epatujących przemocą, co czułych na to, co ludzie powiedzą. Autorka wprowadza celny termin “pozbadnięcie” (wiktymizacja, głupcze!), zespołu zachowań, który prowadzi do tego, że "dziunie (...) są potulne jak farsz do ruskich pierogów i tak samo świadome swoich praw".

Dziunia, dziecko nastoletniego mezaliansu, urodziła się tylko dlatego, że jej babcia i dziadek, jedyne życzliwe osoby w życiu dziewczynki, przekupili matkę, która planowała dziecka nie mieć. Nie za ładna, nie za posłuszna, naiwna i - jak teraz łatwo ocenić - ewidentnie nieneurotypowa, wychowywała się u dziadków pod stołem (tak, wiem, podobieństw jest więcej) do momentu, kiedy zbiegiem okoliczności jej matce nie zachciało się bawić w prawdziwą rodzinę. Wystawiona na życie z ojcem-alkoholikiem, nauczycielami bez powołania[1], pedofilami, dziadkami od strony ojca, którzy widzieli w niej darmową służbę i nie wahali się upozorować kradzieży, żeby udowodnić, że dziewczyna jest zdemoralizowana, kiedy było im to na rękę, Dobrymi Paniami o chwalebnych, lecz krótkotrwałych chęciach, przetrwała do tomu drugiego i trzeciego, ale lekturę przypłaciłam skurczem szyi, bo co chwila kręciłam głową, to ze smutkiem, to ze współczuciem.

Machnęłam też, idąc za ciosem, “Dziunię na uniwersytetach”, gdzie dziewczyna ociera się o twarde zasady PRL-owskiego życia studenckiego, wychodzi za mąż i rozpoczyna życie zawodowe, oraz ”Wymarzony dom Dziuni”, skupiony głównie na paskudnym epizodzie emigracyjnym, kiedy to pozbadnięta przez przesprytną cioteczkę Kazimierę, jest zmuszona do morderczej pracy w urągających człowiekowi warunkach. Obie kolejne książki wchodzą niestety w rejestry bardziej postmodernistyczne i ezoteryczne, dając głos autorce, dyskutującej z Dziunią i jej filozofią życiową. Nie przeszkadzało mi to jednak aż tak, jak wybiórczość Dziuniowej historii - nie wiem, jaką tajemnicę utrzymywała matka w kurniku, co się stało z bratem Dziuni albo jak skończyła się jej emigracyjna przygoda. I jak pierwszą część obowiązkowo polecam każdemu w odpowiednim, zahaczającym o PRL, wieku i z toksycznymi doświadczeniami rodzinnymi, tak pozostałe jako lekturę nadobowiązkową.

[1] W dzisiejszych czasach zostałaby nazwana stalkerem, a jej relacje z Dziunią byłyby uznane za mobbing. Ale nie wtedy. Jesteśmy w czasach, kiedy strzelenie ucznia w gębę było standardową metodą nauczania.

#134-136

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek listopada 3, 2020

Link permanentny - Tagi: 2020, panie, beletrystyka - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 5


Kate Atkinson - Big Sky

To na pozór skomplikowana, bo wielowątkowa historia, ale tak naprawdę bardzo prosta, chociaż - oczywiście - kluczem jest przypadek. Jackson ląduje w małej miejscowości w Yorkshire po części prywatnie - opiekuje się nastoletnim synem i wiekowym psem, kiedy jego była konkubina, Julia, pracuje na planie serialu; po części służbowo - obserwuje męża klientki, który bynajmniej nie kryje się z publicznym okazywaniem uczucia kochance. Przypadkiem obserwuje, jak dziewczynka łapie stopa i ma przeczucie, że to się nie kończy dobrze, tym bardziej uzasadnione, że plecak dziewczynki znajduje w morzu; niestety, jego przeczucia są zignorowane przez policję, mimo dostarczenia plecaka i zdjęcia samochodu.

Znana z jednego z wcześniejszych tomów Reggie została policjantką, wraz z koleżanką - Ronnie[1] krążą po miasteczku, usiłując zdobyć wystarczająco materiału do powtórnego otwarcia śledztwa w sprawie kręgu pedofilów sprzed lat. Oryginalni członkowie gangu, wysoko umocowani w kręgach władzy i zamożnych biznesmenów, zostali oskarżeni, ale są plotki, że umoczonych było więcej osób i pozostają one na wolności. Nietrudno się domyślić (oczywiście czytelnikowi, nie bohaterom), że magiczny krąg działa dalej, może nie stręcząc dzieci, ale zajmując się organizowaniem dziewcząt do burdeli pod pretekstem pracy w hotelarstwie czy opiece.

Trzeci wątek dotyka Vince’a, zużytego i wyplutego przez niedługo już byłą żonę czterdziestoparolatka; pogardzany przez kolegów z klubu golfowego - prawnika Steve’a, właściciela firmy holowniczej Tommy’ego i hotelarza Andy’ego - oraz oskubany przez żonę, traci pracę w wyniku połączenia oddziałów, co doprowadza go do próby samobójczej. Ratuje go przypadkowo przechodzący Jackson, włączając się niechcący w sprawę zamordowania żony Vince’a i - już na podstawie zlecenia - rozpoczynając pracę dla Crystal, drugiej żony Tommy’ego, którą ktoś śledzi i zostawia jej pogróżki za wycieraczką samochodu.

Atkinson świetnie skleja te wszystkie wątki i narracje różnych osób, tworząc kompletną i spójną historię. Lubię jej wtrącenia w nawiasach, dodające dodatkowych smaczków do przemyśleń bohaterów (albo pokazujących ich przeszłość, wyskakującą w głowie jako komentarz do wydarzeń, ja tak mam, nie wiem, jak Wy). I ten początek, który wszystko mąci, ale spokojnie, autorka nad tym panuje.

[1] Niestety, jak uwielbiam Atkinson za jej doskonale odrobione realia brytyjskie i znak czasu (Jackson wspomina Aleppo, Netflix i Brexit czy skandynawskie kryminały), tak wplecenie elementów polskich jest co najmniej egzotyczne. Ronnie - Weronika - Brytyjka w pierwszym pokoleniu, nosi rdzennie polskie nazwisko Dibicki (chyba tylko po to, żeby użyć go w żarciku “Ronnie the Biscuit”). Dziewczęta z Gdańska, znęcone ofertą pracy, noszą równie polskie imiona Katja i Nadja (pisownia oryginału), wspominają kiszenie kapusty z dziadkiem, którą - uwaga - pokrywała gruba warstwa pleśni dla ochrony przed mrozem (uprzedzając pytania, jeśli na kapuście jest pleśń, to nie jest do ochrony przed mrozem, a do wyrzucenia). Ba, jedną z dziewczyn kapusta kiszona brzydziła i nigdy by jej nie zjadła. Wierzę, że są ludzie, co nie lubią kiszonek - tak jak ja nie zjadłabym flaków czy czerniny, a TŻ wątróbki czy zupy dyniowej - to jednak kapkisz, zwłaszcza w formie surówki obiadowej, jest raczej lubiany nawet wśród dzieci.

Inne tej autorki tutaj.

#133

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek października 29, 2020

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2020, kryminał, panie - Skomentuj