Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Gaja Grzegorzewska - Betonowy pałac

Od dwóch lat Profesor (obdarzony tą ksywą ze względu na książkową erudycję i zamiłowanie do kultury wyższej mimo braku wyższego wykształcenia) wegetuje sobie radośnie na jednej z wysp na ciepłych morzach. Z bliżej nieokreślonych przyczyn[1] wraca do Krakowa, gdzie planuje nowe życie - bez przemocy, na trzeźwo i z ideałami, unikając bandyckiej przeszłości, przed którą uciekł. Wprowadza ten plan w życie konsekwentnie - najpierw spuszcza łomot klientowi, który skatował podstarzałą prostytutkę[2], wysyła ją do lokalnego podziemia medycznego (właśnie tego, którego miał unikać), potem upija się w rajdzie po knajpach, a na koniec ląduje z 13-letnią lolitką[3], którą uratował z rąk okradzionego przez nią klienta. Nietrudno się domyślić, że w tym momencie krakowskie podziemie, zebrane na prawie że postapokaliptycznym Osiedlu, szybko się o niego upomina, przedstawiając mu propozycję nie do odrzucenia. Propozycja bynajmniej nie odrzuca też dlatego, że mimo szumnych deklaracji, Profesor jest też w głębi swej wrażliwej duszy prymitywnym koksem, zarzucającym każdy napotkany narkotyk i odczuwającym radość z łomotania bliźnich, oczywiście dzięki erudycji mając na to uzasadnienie.

Psychologicznie, który to aspekt miał być silnym elementem książki, jest tragicznie. 15 lat wcześniej nastoletni Profesor zakochał się w pięknej koleżance, bynajmniej nieplatonicznie, po czym okazało się, że to jego przyrodnia siostra (tatuś szafował nasieniem po mieście, nie informując kolejnych partnerek o poprzednich). Między wierszami wychodzi, że z tej okazji się zirytował i spuścił dziewczynie taki łomot, że ją połamał, a dodatkowo uzyskała szramę na pół twarzy. Potem się mijali w przelocie w Krakowie, a po powrocie Profesora z dobrowolnego wygnania, za sprawą propozycji demonicznego Opiekuna Osiedla, zaczynają razem prowadzić sprawę. Tak, nietrudno się domyślić, że ona nosi skąpe odzienie, a jemu się robi za każdym razem fizjologicznie. Mimo że to siostra.

Co na plus - dobra warstwa językowa. Pomijając szafowanie wulgaryzmami, dialogi są błyskotliwe, realne, i - nawet w ramach tematyki gore - dowcipne. Można rozwinąć sobie słownictwo w kwestii opisu stosunków intymnych oraz pobierania środków odurzających. Niestety, do tego dołożona jest kulejąca akcja, bogato przeplatana narkotykami i alkoholem, której nie ratują czasem zgrabnie wstawione postaci trzecioplanowe, na przykład homoseksualista[4] Edek, prowadzący próby do wyzwolonej sztuki. Kraków, w którym dzieje się opowieść, to Kraków freestyle, skorumpowany, z celebrycką policją, zarządzaną przez gangi. Krew się leje, członki są odcinane, śledztwa umarzane - pełna dowolność.

Czytałam dużo recenzji o tym, jaka ta książka jest nowatorska i genialna, a autorka to wschodząca gwiazda na firmamencie polskiego kryminału. Tylko że nie. Niestety. Przeczytałam tylko siłą rozpędu, bo chciałam się przekonać, jak tak bardzo złą książkę można zakończyć. Wy już nie musicie.

[1] Dużo w tej książce dzieje się bez bliżej określonych przyczyn. Za to bohater miewa - poza flashbackami spowodowanymi nadużywaniem twardych narkotyków - przeczucia oraz niejasne podejrzenia.

[2] Zaskarbiając sobie wdzięczność tej grupy zawodowej, która proponuje mu darmowe usługi. W ogóle płatne życie erotyczne bohatera jest sporym elementem książki, niekoniecznie związanym z intrygą. Ot, lubi sobie poopisywać napięcie w narządach intymnych.

[3] Wątek lolitki Lilianki jest tak przerażająco oczywisty, że kiedy autorka WRESZCIE go odkryła, mogłam tylko pokręcić z zażenowaniem głową.

[4] Profesor nie ma nic przeciwko homoseksualistom. Spuszczał im łomot tak samo jak heretykom, ważne, czy mieli pełen portfel.

#27

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 15, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Komentarzy: 1


Olga Rudnicka - Natalii 5

Śremska policja zostaje wezwana telefonem do potencjalnego samobójcy. Na miejscu, w pięknym, dużym domu, w zamkniętym gabinecie, znajdują starszego pana zastrzelonego z broni leżącej tuż obok. Z listem samobójczym. Tyle że coś nie pasuje. Chwilę później przestaje pasować jeszcze bardziej, bo w lokalnego notariusza zjawia się 5 pań, każda z nich nazywa się tak samo jak denat, a wszystkie mają na imię Natalia. I są przyrodnimi siostrami. Rozbuchany matrymonialnie acz zapobiegliwy ojciec zostawił im po milionie na konto[1] oraz dom pod Śremem, wraz z ruchomościami. Najstarsza obdziela pozostałe środkami uspokajającymi[2], a potem wszystkie jadą do zapisanej posiadłości. Szybko okazuje się, że wszystkie mogą z łatwością rzucić dotychczasowe życie - najstarsza, Natalia Anna, pracę w banku (bo i tak jej nie lubiła), Natalia dwojga nazwisk i matka dwójki dzieci zostawia męża, bo i tak się z nią rozwodził, Natalia-dziennikarka pracę w redakcji, Natalia Magda ma akurat koniec semestru na studiach, a najmłodsza Natalia Anastazja - właśnie zdała maturę i nie ma zobowiązań. Rzucić i rozpocząć nowe - slapstikową komedię pomyłek podczas poszukiwania skarbu w posiadłości, z ciągłą obecnością jakże uprzejmej i wyjątkowo przystojnej policji na karku. Jest wykuwanie dziur w podłodze, tajemnicze tunele, praca śledcza polegająca na uwodzeniu przystojnego acz cynicznego antykwariusza z Poznania, łapaniu włamywaczy i szukaniu skrytek.

Wiem, #jestemstaraimamzazłe. Ale proszę - jeśli spotyka się pięć pań, nazywających się Natalia Sucharska, to dowcip sytuacyjny polegający na tym, że na pytanie "Czy mogę rozmawiać z panią Natalią Sucharską?" chór odpowiada "A z którą?" jest śmieszny raz. A nie kilkanaście. Niestety, humor oscyluje nieustająco wokół tego, że pań jest pięć, że wszystkie są piękne i w większości dobrze wyposażone przez naturę, oraz pyskate i się nieustająco kłócą, czasem o pierdoły. Ponieważ większość czasu ukrywają coś przed policją, trzeba sporo stron, żeby całą tajemnicę wyjaśnić. 20 lat temu spodobałoby mi się na równi ze wczesną Chmielewską. Teraz parę razy drgnął mi ust nadobnych kącik, ale raczej odczuwałam irytację i chęć postawienia każdej z osobna do pionu.

[1] Kwestią podatku od spadku "zajmie się" notariusz. Wiem, wiem, się nie płaci, ale trzeba złożyć oświadczenie w US.

[2] Recepturowe, tak na oko. Łykają po kilka, bez popijania.

Inne tej autorki tutaj.

#26

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 15, 2015

Link permanentny - Tagi: 2015, panie, kryminal - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 4


Zygmunt Zeydler-Zborowski - Dziewczyna w męskiej koszulce

#51 Ewa wzywa 07

Spis osób:

  • porucznik Stanisław Cieślak - obrywa wyzwiskami, a jest niewinny
  • mecenas Miecio Baczyński - mężczyzna o okazałej tuszy i oku do kolorów
  • sierżant Krawczyk - kiedyś biegał na 5 kilometrów
  • major Stefan Downar - szpakowaty, ale ciągle może się podobać
  • doktor Ziemba - patolog
  • Zbigniew Pawelski - właściciel tytułowej koszulki, żyje z poezji
  • Roman Godlewski - pożycza bieliznę od Pawelskiego, aktor
  • Anna Godlewska - była żona Romana, druga ofiara nożownika
  • Paulina Jankowska - sąsiadka Godlewskiego, czasem korzysta z mleka sąsiada
  • Zenon Baranowski - zięć Jankowskiej, dentysta
  • Teresa Baranowska - córka Pauliny, przy mężu, nałogowo pali, co odbija się na atrakcyjności
  • porucznik Olszewski - wykonuje czynności śledcze
  • sierżant Pakuła - lubi kwiaty
  • Mariola Mokrzycka - przyjaciółka Godlewskiego, obiekt podrywu Downara/Kalickiego
  • Lilka Brzozowska - przyjaciółka Godlewskiego, występuje tylko na zdjęciu
  • Magda Kroczyńska - przyjaciółka Godlewskiego, występuje tylko na zdjęciu
  • pułkownik Leśniewski - zwierzchnik Downara
  • Ryszard Kalicki - alter ego Downara, playboy w mercedesie
  • Major Władek Borowiak - kolega Downara z Gdańska
  • Krystyna Mokrzycka - jak się okazuje, pierwsza ofiara nożownika i siostra Marioli, stewardesa
  • wdowa Kwapiszewska - wynajmuje pokoje nad morzem, niedrogo
  • Franciszek Aleksander Kwapiszewski - nieżyjący już mąż p. Kwapiszewskiej, miał łóżko bez pluskiew
  • Bogdan Wawrzecki - narzeczony Krystyny, oficer marynarki handlowej
  • Marian Wojtecki - chętnie pożycza kolegom swoje ferrari
  • Karol Łabędzki - znajomy Wawrzeckiego, ostatni adorator pani Godlewskiej
  • Samuel Hatkins - mętny typ z Londynu
  • Kacper Szymoniak - przedwojenny taksówkarz z poczuciem obywatelskiego obowiązku
  • Maria Białecka - była gosposia Godlewskich
  • Adamska - odnajmuje letnikom pokoje w Kazimierzu
  • Pawelska - kobieta niezwykle urodziwa, pełne, interesująco zarysowane kształty, świadczące o tym, że nie hołdowała modzie odchudzania się

Gorący letni dzień. Porucznik Cieślak i wyjątkowo występujący w cywilu Miecio Baczyński, siedzą sobie na komendzie, kiedy wtem wchodzi elegancka dama.

- Młoda.
- A ładna? - zainteresował się Baczyński, jak przystało na słomianego wdowca. Sierżant uśmiechnął się.
- Niczego sobie. Taka więcej... tego...
- Wprowadźcie interesantkę - powiedział urzędowym tonera Cieślak.
Dziewczyna była rzeczywiście „niczego sobie”. Wysoka, smukła, świetnie zbudowana, miała duże, ciemne oczy, efektowny biust i kasztanowate włosy luźno spadające na ramiona. Jasnobeżowe spodnie i biała bluzeczka, oblamowana żółtą tasiemką podkreślały złotawą opaleniznę. Baczyński w ostatniej chwili powstrzymał się, żeby nie gwizdnąć przeciągle (...). I wtedy stała się rzecz zupełnie niespodziewana. Ta piękna dziewczyna o subtelnie zarysowanym owalu twarzy i ruchach dobrze wychowanej panienki oparła się o poręcz krzesła i, pochylona w kierunku Cieślaka, bluznęła najstraszniejszymi wymysłami.

Panna została błyskawicznie odwieziona na konsultację psychiatryczną, ale sprawa się skomplikowała, bo zanim udało się wyciągnąć z niej, o co chodziło z wyzwaniem porucznika Cieślaka od różnych, ktoś ją załatwił ostatecznie za pomocą noża sprężynowego[1]. Niedługo potem w trakcie śledztwa milicja natknęła się na kolejne zwłoki, zabite w podobny sposób. Na miejscu zbrodni znaleziono serię zdjęć pięknych blondynek, nie dziwmy się więc Downarowi, że - mając oko do pięknych pań - rozpoznaje jedną z nich w samolocie na wybrzeże i postanawia pozyskać informacje metodą "na podryw". Na początku niezbyt sprawnie:

Downar wyjął z kieszeni płaszcza „Perspektywy” i śmiało podszedł do swej „ofiary”.
- Bardzo przepraszam, czy pani nie zostawiła w samolocie „Perspektyw”?
Spojrzała na niego tak, jak się spogląda na stary, dziurawy kapeć. Potrząsnęła głową.
- Nie, proszę pana, ja bardzo dbam o to, żeby moje perspektywy nie znalazły się w obcych rękach. To nie są moje „Perspektywy”.

... potem jednak się rozkręca, pożycza z lokalnej komendy cywilnego mercedesa (pogardziwszy fiatem), wynajmuje pokój w Grand Hotelu. Panna leci na wypchany portfel, mimo że poza urodą nie ma wiele do zaoferowania (Czasem coś przetłumaczę, czasem pilotuję zagranicznych gości(...) - A czy można wiedzieć z jakiego języka pani tłumaczy? - Z niemieckiego. - Tak się składa, że ja także znam niemiecki - powiedział z zadowoleniem Downar. - Moglibyśmy... - O, ja tak dobrze nie mówię po niemiecku - zastrzegła się pośpiesznie. - Trochę...). Kiedy jego incognito może zostać naruszone, ujawnia się, a na noc przenosi na kwaterę do niejakiej wdowy Kwapiszewskiej, u której nie ma pluskiew. W ogóle podczas tego śledztwa ma szczęście do urodziwych pań:

„Piękna pani” była rzeczywiście kobieta niezwykle urodziwą i w zupełności zasługiwała na to określenie. Wysoka, świetnie zbudowana, miała pełne, interesująco zarysowane kształty, świadczące o tym. te nie hołdowała modzie odchudzania się. Bujne, ciemonoblond włosy upinała w misterny kok. przypominający dawno minione lata i kontrastujący jaskrawo ze współczesną moda swobodnie rozczochranych loków.

Oprócz dwóch morderstw w grę wchodzą narkotyki - biały proszek, czyli heroina(!) oraz przemyt młodych kobiet w celu stręczenia. Tajemnica wyjaśnia się oczywiście przez tytułową koszulkę, praną w mieszczącej się na Hożej, w bramie zaraz za księgarnią, spółdzielni pralniczej „Praca Kobiet”[2] (sic!) oraz - dość nowocześnie - dzięki śladom błota i wzorowi podeszew na miejscu zbrodni.

Się pije: panowie - dżyn i wermut, panie - dżyn z sokiem pomarańczowym bądź jałowcówkę, a milicja z okazji rozwiązania sprawy - wino i żytniówkę. Downar od dwóch lat nie pali, ssie więc dropsy.

A sierżant Pakuła lubił kwiaty, zwłaszcza róże. Ale nie jest znawcą win, więc to dla niego ta żytniówka powyżej.

[1]

- Dlaczego przypuszczacie, że zbrodni dokonał mężczyzna?
- Bo nóż to męska rzecz. Nie znam przypadku, żeby kobieta majchrem się posłużyła. Brzytwa to się jeszcze zdarza, ostatecznie żyletka, ale nóż...
- Babka najchętniej coś do zupki dosypie - wtrącił Baczyński.

[2] Z okazji Dnia Kobiet - miłej pracy!

Inne tego autora tu.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela marca 8, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, prl, kryminal - Komentarzy: 1


Douglas Coupland - JPod

Marzec, a ja już mam kandydaturę na największe książkowe rozczarowanie roku. Bo to nie jest zła książka, bynajmniej. Są doskonałe sytuacje, jest groteska i absurd, autor ma niesamowite ucho do korpo-bełkotu, potrafi zbudować i napięcie, i ładnie z niego wyjść, tylko...

Tak jak w "Poddanych Microsoftu" jest zachwyt erą start-upów, poczuciem, że można wszystko, z przyjemnością, a do tego nagle mogą pojawić się niebagatelne pieniądze, tak tu jest epoka wypalonych dzieci korporacji. W firmie tworzącej gry komputerowe pracuje grupa nieco autystycznych nerdów (zebrana w jednym kubiku tylko dlatego, że ich nazwiska zaczynająsię na literę "J"), z dziwactwami i przyzwyczajeniami, z nałogami i niesamowitą umiejętnością prokrastynacji, która wykształciła się jako walka z firmowymi absurdami (typu wsadzenie postaci wesołego żółwia do zręcznościowej gry z jazdą na deskorolce czy przerobienie tej gry na przygodówkę fantasy, na szczęście już bez żółwia). Ethan, główny bohater, ma też pokręconą rodzinę - matkę hodującą marihuanę, której zdarza się przypadkowo doprowadzić do śmierci dealera bądź zamieszkać w lesbijskiej komunie, ojca - aktora statystującego w kolejnych filmach i czekającego na rolę mówioną czy wreszcie brata, agenta nieruchomości, przypadkiem zaplątanego w handle narkotykami i przemytem ludzi. I jak byłam skłonna zaakceptować ten świat z jego umownością, brakiem konsekwencji prawnych i nieprzewidywalnością, tak wprowadzenie samego autora, Złego a Demonicznego Douga Couplanda, jako jednego z bohaterów, dodatkowo w roli deus ex machina, uważam za chwyt słaby i wskazujący na to, że autor nie ogarnął kwestii poprowadzenia akcji i zakończenia książki. A to ratuje Ethana z bezdroży chińskiej prowincji, a to wysyła go do sklepu po buty, kiedy reszcie jego rodziny i przyjaciół proponuje intratny biznes, wyśmiewając się potem ze swojego bohatera, że stracił okazję. Głupie, toporne, może o klasę lepsze niż "a potem się obudził" i kompletnie zaburzające działanie świata opisanego.

Drugą, chociaż mniejszą, wadą książki jest sztuczne rozdęcie przez wklejone między rozdziałami dodatki - kilka stron maili spamowych, 41 stron rozwinięcia liczby pi chyba do 10 tys. miejsc po przecinku, lista angielskich słów trzyliterowych akceptowanych w scrabble, fragmenty zabaw, jakimi załoga JPod-a zajmowała się w czasie pracy itp.

A szkoda, bo był potencjał. Mam poczucie, że dostałam półprodukt.

Inne tego autora: tu.

#25

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek marca 6, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 2


Patrick Quentin - 6 dni w Reno

Druga wojna światowa. Piotr Duluth, urlopowany oficer marynarki Stanów Zjednoczonych, odkrywa, że nie może spędzić spokojnego urlopu w San Francisco, ponieważ jego żona - aktorka Iris - nagle stała się sławna i prześladują ich paparazzi. Przyjmują zaproszenie dawnej przyjaciółki, milionerki Lorraine, i jadą na urlop do Nevady, na malownicze ranczo pod Reno. Na miejscu, oprócz gospodyni, znajduje się jej narzeczony, a oprócz tego trzy przyjaciółki, aktualnie rozwodzące się oraz brat z narzeczoną (która wszystkich irytuje). Ku zdziwieniu pań, Lorraine wpadła na świetny inaczej pomysł i zapragnęła pogodzić panie z ich małżonkami, zapraszając panów również. Po serii kłótni, którym nie mogła zapobiec gospodyni, nagle gości zaczęło ubywać - a to jedna z pań padła martwa w kasynie, a to druga się utopiła, a trzecia spadła na zakręcie w kanion. Iris i Piotr, którzy mają z poprzednich tomów[1] doświadczenie detektywistyczne, nie wierzą w przypadkowe utonięcie, atak serca czy nagłą awarię hamulców, wyręczają więc policję i prowadzą prywatne śledztwo. Jest mnóstwo sytuacji idiotycznych - jeśli w willi grasuje morderca, najlogiczniej jest trzymać się razem, logika jednak bohaterów zawodzi; kiedy szowinistyczny inspektor odsyła Iris, bo nie lubi, kiedy kobiety mu się plączą w śledztwie ("męska sprawa"), Piotr dopiero po jakimś czasie orientuje się, że gdy on konwersuje z policją, jego żona może już nie żyć. Napięcia dodają tytuły rozdziałów, bo pojawiają się w nich kolejno imiona ofiar.

Urocza ramotka, zwłaszcza w kwestiach obyczajowo-wnętrzarskich. Willa w Nevadzie zaprojektowana jest przez kilkunastu architektów jednocześnie - każdy pokój w innym stylu, efekt można sobie wyobrazić. Panie przebierają się do posiłków i przez cały dzień chodzą w eleganckich toaletach, w międzyczasie zabawiając się spacerami i rozmową. Panowie zajmują się piciem wysokoprocentowych trunków, grą w karty i paleniem cygar. Czasem kasyno, czasem wystawna kolacja, czasem pływanie w podgrzewanym basenie przy świetle księżyca. Nuda trochę, ale podobno bogaci się nie nudzą.

[1] W oryginale dużo, u nas skromniej, ale i tak warto poszukać, zwłaszcza że to sprawa groszowa. Z opisów wynika, że państwo Duluth mają za sobą bardzo burzliwe przygody (rozwody, odwyki itp.).

Inne tego autora tutaj.

#24

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 3, 2015

Link permanentny - Tagi: 2016, panowie, klub-srebrnego-klucza, kryminal - Kategoria: Czytam - Skomentuj


Tadeusz Żołnierowicz - Od zmroku do zmroku

#117 Ewa wzywa 07

Spis osób:

  • Mirek Karolak - ponury młody człowiek
  • Karolakowa - wdowa, matka Mirka, nieporadna wychowawczo
  • Tolek Radwański - pyszałek lubiący się pokazać
  • Michał Żarski - wdowiec, w wódce topi smutek
  • Maryla - podrywka Mirka z Międzyzdrojów
  • Joanna Świrska - z Bydgoszczy, dziana babka, już w latach, wdowa po złotniku
  • kapral Świątek - szuka zaginionej obrączki i pieniędzy
  • sierżant Kmieć - szuka Karolaka u starej Majerowej
  • major Sieniuć - sentymentalny i dobroduszny, nikogo nie szuka, ale doradza
  • porucznik Altar - szuka walorów skradzionych Świrskiej
  • Andrzej Tokarczuk - handlował dolarami i złotem ze śp. Świrskim
  • Czesław Wizga - kolega Karolaka spod celi, dawniej sublokator Świrskich

Jak jeszcze poprzednie tomiki tego autora miały jakąś logikę, tak tu zbrakło wszystkiego. Wypuszczony z zakładu penitencjarnego Mirek wraca do domu w Toruniu, niby szuka pracy, ale nie znajduje, w przeciwieństwie do okazji do wypitki. Czas mija, któregoś dnia spotyka podobnie wesołego kompana, w knajpie zaczynają pić ze świeżo owdowiałym starszym mężczyzną. Balanga przenosi się do wdowca, przeradza się w awanturę, starszy pan traci przytomność, a Mirek zwiewa z ukradzioną złotą obrączką. Kiedy dowiaduje się, że jest oskarżony dodatkowo o kradzież 20 tys. złotych, ucieka. Najpierw nad morze, do Międzyzdrojów, do poznanej trzy lata wcześniej Maryli, która jednak - kiedy wydał wszystkie posiadane pieniądze - każe mu spadać. Przypomina sobie, że kumpel spod celi dał mu adres pewnej dzianej staruszki z Bydgoszczy. Niewiele myśląc (bo takie było modus operandi naszego bohatera) łapie stopa i niewiele później włamuje się do staruszki, która nie słyszy go, bo w telewizji leci akurat głośno kryminał. Nic nie znajduje, za to odkrywa, że staruszka może i głuchawa, ale też i nieżywa. Ponownie niewiele myśląc, udaje się stopem do Wrocławia, do wspomnianego kumpla, który mu sprawę nadał. U kumpla, gdzie leje się wódka, znajduje złote monety i w przebłysku intuicji (bo raczej nie inteligencji) dociera do niego, że do staruszki dotarł jako drugi.

I jak jestem w stanie uwierzyć w wiele, tak nie w taki zbieg okoliczności. Mirek miota się po Polsce jak goły w pokrzywach i jakimś cudem udaje mu się wbić idealnie w ten dzień, który jego kolega wybrał na morderstwo i kradzież. Nie dziwi to zupełnie milicjantów, którzy docierają do mordercy za pomocą wywiadu środowiskowego. Sieniuć jest tym razem już majorem, natomiast co dziwne, rozwiązuje sprawę morderstwa w Bydgoszczy, telefonując do Altara (który jest nadal porucznikiem) w sprawie zajść we Wrocławiu. Altar dodatkowo ma jakieś dziwne wyobrażenie o świecie zwierząt - "dostrzegł także, że panowała w nim zatęchła atmosfera wzajemnej nieżyczliwości. Niemal jak w lisiej norze, do której kiedyś zajrzał...".

W handlu uspołecznionym nadal jest różnie z zaopatrzeniem:


- Co podać?
- Jasną.
- Piwa nie prowadzimy.
- Jasną wódkę. Dwie pięćdziesiątki - zaśmiał się z własnego żartu Tolek.
- Dwa śledzie.
- Nie ma.
- Ogórek.
- Wyszedł.
- Na długo?
Nie zrozumiała.
- Może być ryba w galarecie, zimny schab albo kanapki.

Ja to bym rybę w galarecie, ale panowie zgodzili się na kanapki.

Się pije: piwo, wódkę, wino, szampana (chociaż to drenuje kieszeń).
Się nosi: japoński tranzystor na ramieniu.

Inne z tej serii tu.

#22

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota lutego 28, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Skomentuj