Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Ann Cleeves - Przynęta/Droga przez kłamstwa

Vera Stanhope jest brzydka - otyła, niezgrabna, ma problemy skórne, zwłaszcza jeśli zamienia workowate sukienki na poliestrowe spodnie (dostaje wtedy egzemy). Do tego jest wścibska i nietaktowna, dużo pije, ale łatwo nawiązuje kontakty. Absurdalnie czyni to z niej całkiem dobrą detektyw. Prywatnie jest niezbyt szczęśliwa - zdominowana przez ekscentrycznego ojca-obserwatora ptaków, nie miała szansy na ułożenie sobie samodzielnego życia. Kiedy umarł, odkryła, że nie bardzo nadaje się do bycia w związku, ale nieustająco prowadzi ze sobą monolog na temat potencjalnego macierzyństwa (że nie czuje potrzeby, ale może jednak coś w tym jest?). I, co nie dziwne, chciałaby być kochana. Nie jest specjalnie lubiana w pracy, ma problemy z delegowaniem zadań i w zasadzie jedyną osobą, której ufa, jest młody policjant, Jon Ashwort.

Jak na razie pierwsze trzy tomy[1] powielają pewien schemat - małe miasteczka, tajemnica sprzed lat i nagła konsekwencja tu i teraz.

Przynęta

Małe miasteczko na wzgórzach, tuż obok lokalni bogacze planują otworzyć ponownie zamkniętą jakiś czas temu kopalnię. Sprawę rozpoczyna samobójstwo jednej z farmerek, w zasadzie nie budzące podejrzeń, ale Anna, zaangażowana w badania ekologiczne na terenach mającej powstać kopalni, przyjaciółka nieżyjacej już Belli, uważa, że ktoś ją do tego zmusił. Kiedy ginie kolejna osoba - pracująca w ekipie ekologicznej młoda biolożka Grace - wiadomo, że dzieje się coś dziwnego. Vera pojawia się stosunkowo późno, wchodząc częściowo w świat swojego dzieciństwa - bywała w chacie ekscentrycznej naukowiec, w której teraz mieszkają prowadzące badania kobiety. Vera niedyskretnie wchodzi w świat układów między lokalną szlachtą w wiejskiej posiadłości, właścicielem firmy mającym romans, farmerami, a w tle pojawia się ponury szpital psychiatryczny.

Droga przez kłamstwa

Tym razem miasteczko nadmorskie, koło Hull. Vera zostaje gościnnie zatrudniona do ponownego przeprowadzenia śledztwa sprzed 10 lat. Została wtedy zamordowana nastoletnia córka lokalnego prominenta o nieco uszarganej opinii, rudowłosa i nielicząca się z innymi Abigail, znaleziona przez swoją najlepszą przyjaciółkę, córkę nagle nawróconego kuratora sądowego. Po latach okazuje się, że aresztowana za morderstwo kochanka ojca zamordowanej była niewinna, a zbrodniarz chodzi wolny. Vera ma problem, bo lokalny komisariat nie bardzo chce z nią współpracować, a ekipa prowadząca poprzednie śledztwo już nie pracuje w policji. Cała sprawa jest takim melancholijnym, mglistym snujem, w którym jedyną nie apatyczną osobą jest Vera.

[1] Chronologia tomów nie jest specjalnie istotna, aczkolwiek mam wrażenie, że niekoniecznie dzieją się w kolejności pisania - w tomie trzecim ("Ukryta głębia") asystent Very, gładkolicy Ashwort, spodziewa się dziecka, zaś w tomie pierwszym i drugim już je ma. EDIT: Z rozpędu przeczytałam "Ukrytą głębię" ponownie (oczywiście nie pamiętałam, kto zabił prawie do końca), okazało się, że Ashwort czekał na narodziny drugiego dziecka, więc dramatu chronologicznego nie ma.

Inne tej autorki tutaj.

#33-34

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 4, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Skomentuj


O gazach szlachetnych

Jedno z moich pierwszych wspomnień z nocnego Poznania to przejazd tramwajem ze Śródki w okolice Starego Rynku, gdzie mijało się budynki, zdaje się, seminarium Duchownego, na których wisiał neon JEZUS NA WIEKI. Czasem z nieczynną literą I. Bardzo mnie to odświeżało duchowo.

Wsparłam więc dzisiaj lokalny folklor niebagatelną kwotą prawie 120 zł, kupując bilet na wystawę, pocztówki i album "Nocny Poznań w blasku neonów", z czego album za niebagatelną kwotę 99 zł. Ale warto - i bilet, i pocztówkę, i album. Bilet - bo wystawa zaaranżowana jest fantastycznie - w wyciemnionych wnętrzach na rusztowaniach wiszą neony. Tak, żeby dało się nacieszyć oko, na odpowiedniej wysokości. Gaz syczy, tu i ówdzie mruga, tu coś się nie świeci. Jak kiedyś. Większości neonów już nie ma, kilka jeszcze można znaleźć pośród wyświetlaczy LED i podświetlanych reklam tego i owego - kino Rialto na Jeżycach, kino Apollo w Centrum, sklep z kapeluszami na Podgórnej czy chyba najbardziej znane Poznańskie Słowiki na Świętym Marcinie i AKUMULATORY, które zepchnęły w zapomnienie oryginalną nazwę akademika przy Kaponierze. Wiadomo, niedosyt - neonów w szczytowym okresie było ponad tysiąc, materialnie przetrwało niewiele. Dlatego warto album - w środku mnóstwo zdjęć starego Poznania, czasem jeszcze przedwojennego, czasem tego niesławnie PRL-owskiego, biednego, ale dzięki neonom chociaż nocą uchodzącego za metropolię.

Robimy wieczorny rajd przez metropolię w poszukiwaniu ocalałych neonów? Oczywiście, jak przestanie być tak, excuse le mot, radośnie wiosennie.

Bilety: 12 zł (normalne), 8 zł (ulgowe), dzieci poniżej 6 lat nie płacą (a były całkiem zainteresowane). Trzeba mieć gotówkę, również do sklepu z pamiątkami.
Wystawa [2019 - link nieaktualny] dostępna do 7 czerwca 2015 w Muzeum Narodowym.

GALERIA ZDJĘĆ, ale jak macie blisko, to koniecznie idźcie zobaczyć i weźcie rodzinę.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 2, 2015

Link permanentny - Kategorie: Czytam, Maja, Fotografia+, Moje miasto - Tagi: muzeum, sztuka - Komentarzy: 5


Wiktor Hagen - Granatowa krew

Chronologicznie pierwszy tom spraw nietypowego nawet jak na stołeczną policję komisarza Nemhausera; nietypowego, bo inteligentnego i refleksyjnego w przeciwieństwie do - umówmy się - dość nieskomplikowanych figur w osobie Maria, który sprawy rozwiązuje walnięciem pięścią w stół i wyzwiskami czy mocno uwikłanych politycznie lanserów telewizyjnych w sobie Albina Potockiego (z tych Potockich). A akurat w tej sprawie zmysł polityczny by się przydał, bo dorzucone "na górkę" przez enigmatycznego szefa śledztwo ociera się o tzw. kręgi - ludzi znanych z telewizji i pierwszych stron gazet. Przypuszczalnie przypadkowa śmierć żony znanego w PRL-u gwiazdora telewizyjnego, zamordowany syn podobnie znanego radiowca, samobójcza (ale czy do końca) śmierć autora bestsellerów młodzieżowych z lat 70. - Nemhauser szybko wyciąga wnioski, problem w tym, że naciski z góry nieustająco blokują śledztwo. Układy z PRL-u dalej się mają dobrze, mimo że minęło 30 lat. Lawirując między mniejszym a większym złem udaje się sprawę rozwiązać, chociaż narzędzie zbrodni jest co najmniej wydumane (jlqmvrynwąpr PB2 hemąqmravr qb cnxbjnavn ceóżavbjrtb, jljbłhwąpr h qryvxjragn mngehpvr pmnqrz).

Wątki rodzinne to z jednej strony sf (w ciągu kilku dni żona Nemhausera, Paula, wysyła CV, zostaje zaproszona na rozmowę i dostaje się na okres próbny do korporacji, serio?), z drugiej nieledwie "50 twarzy Greya" (ona zamiast pracować[1] urywa się do perfumerii, wraca z drogimi perfumami, on ją wącha i sugeruje, że zaraz ją zgwałci, albowiem gwałt to takie zabawne urozmaicenie pożycia małżeńskiego). Etyka samego Nemhausera też jest dość kwestionowalna - spuszcza łomot bandziorowi, który uderzył jego pomoc kuchenną z Ukrainy, ale chwilę potem prosi go o niekoniecznie delikatne doprowadzenie do pionu oszusta, który nabrał zaprzyjaźnioną sekretarkę komendanta.

[1] Organizacja życia rodzinnego w ogóle zaskakuje - Nemhauser gotuje, odprowadza dzieci, przyprowadza, dzwoni do lekarza, ma absorbującą pracę w policji oraz oprócz tego dość często fuchę w restauracji. Z kolei Paula nie pracuje zawodowo, na czarno pisze prace studentom za jakieś grosze, angażując w to niewspółmiernie dużo zasobów, ale to mąż się zwalnia, żeby ogarnąć zakupy, dzieci i życie rodzinne.

Inne tego autora tu.

#32

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 30, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panowie, kryminal - Komentarzy: 1


J. K. Rowling - Harry Potter i komnata tajemnic

No jest trochę lepiej, nie zaprzeczam. Harry spędza drugi rok w szkole, zaczynając od niedozwolonego przylotu zaczarowanym samochodem zamiast tradycyjnie pociągiem. Potem zamiast się uczyć, ucieka przed zainteresowaniem wiecznie lansującego się profesora Lockharta (gdyby to nie była powieść młodzieżowa, podejrzewałabym profesora o niepokojące ciągoty do nieletnich tej samej płci) oraz usiłuje odkryć, kto zamienia uczniów (oraz kota i ducha) w kamień i maże po ścianach. Największym problemem dla mnie jest cały czas ukrywanie informacji przez Harry'ego i spółkę, co powoduje, że dzieląc się wiedzą z takim profesorem Dumbledorem można by było tajemnice rozwiązać znacznie wcześniej.

PS Aktorstwo się poprawia w kolejnych filmach? Bo pierwsze dwa - drewno straszliwe. I niespecjalnie warto oglądać bez czytania, filmy są bardzo skrótowe.

Inne tej autorki tutaj.

#31/#6

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 26, 2015

Link permanentny - Kategorie: Słucham (literatury), Czytam - Tagi: sf-f, 2015, panie - Komentarzy: 7


Helena Sekuła - Ośmiu gwardzistów w czarnych bermycach

Ewa wzywa 07 #108

Spis osób:

  • Tarnga[1] - człowiek-przeciętna statystyczna, ale ma sankcje na nielojalnych
  • inżynier Jerzy Ogielski - pracownik instytut doświadczalnego, pechowo zgubił coś ważnego
  • Marta Ogielska - żona inżyniera, dentystka na stażu, nie rozwiązuje za męża jego problemów
  • Łucja Ogielska - matka inżyniera, emerytowana lektorka angielskiego
  • Edward Wyrobek - kierownik magla prasującego, hazardzista
  • Kazimierz Walicki - ojciec Marty, kucharz dyplomowany, żywi “po Afrykach naszych budowlańców”
  • Wanda Walicka - matka, specjalista od deserów, pracuje z mężem w Iranie (taka to Afryka)
  • Mama Ząbek - wynajmuje łóżko bez kwaterunku, górny siekacz ma okapslowany złotym metalem
  • kapitan Krzysztof Zalewski - prowadzi sprawę denata z Kampinosu
  • Tadeusz Matias - denat w zamszowym bezrękawniku ze szlakiem z frędzli, rozwodnik[2]
  • (bezimienny) praktykant - nie nawykły do widoku trupa, ale przedsiębiorczy
  • Waldemar Szymczyk (ps. Bel Ami) - z reklamowo urodziwą twarzą, kobiety go rozpuściły
  • Ireneusz Kowalski (ps. Ondulowany) - końska twarz i długie włosy z resztką ondulacji na końcach
  • porucznik Bartek Oskierko - morderstwo na Pradze
  • Adela - maglarka u Wyrobka
  • Olczakowa - sąsiadka Matiasa, sześćdziesiąt pięć lat i rentę, za sobą niełatwe i pracowite życie
  • Władysława Ortowianka (zwana Ładą) - konserwatorka sztuki, godna taka, tylko mocno w latach i brzydka[3]
  • Seweryn Protosz - szef wytwórni zabawkarskiej „Pinokio"
  • magister Pęcak - wicedyrektor administracyjny, wątłe stworzenie z zapadniętą piersią, z długą twarzą zafrasowanego konia i jajowatą głowinę, porosłą myszatym puchem
  • dyrektor Hieronim - niepozorny człeczyna w nieokreślonym wieku, odziany jak z igły w tweedy i zamsze

To smutna historia o problemach lokalowych z dwoma trupami w tle. Inżynier Ogielski, który pracuje w Instytucie Doświadczalnym oraz prowadzi jakieś mętne interesy, z dnia na dzień musi zniknąć, ponieważ zgubił część średnio legalnej przesyłki, a sympatyczni posłańcy spuścili mu ostrzegawczy łomot. Żonę z dzieckiem wysyła do matki-emerytki, a sam najpierw pomieszkuje u znajomych, ale wiadomo - gość jak ryba, na trzeci dzień zaczyna cuchnąć, a znajomi się sukcesywnie kończą. Naiwnie idzie do biura kwater prywatnych.

- Osobom zameldowanym w Warszawie nie wynajmujemy - urzędniczka zwróciła mu dowód osobisty. - Jedynie w wyjątkowej sytuacji.
- Właśnie jestem w wyjątkowej sytuacji.
- Wybuch gazu, pożar, zatopienie?
- Dezynsekcja. Mrówki faraona.
- Pół Warszawy je ma - urzędniczka straciła dla niego wszelkie zainteresowanie. - Zresztą i tak nie mamy wolnych kwater.

Jeszcze bardziej prywatnie można było wynająć "kawalerkę w centrum, wygody, telefon" - 10 dolarów za dobę ("ja nie mam dolarów - bąknął zaskoczony inżynier - i nie mam gdzie spać. - Wal pan na ogródki działkowe"), "komfort z towarzystwem, tysiąc za dobę, towarzystwo płatne oddzielnie", kawalerka na Stegnach płatna z góry za trzy lata 72 tysiące złotych. Początkowo inżynier ląduje w "pokoju przy rodzinie", który okazał się leżanką w przechodniej izbie, dostępnej od dziesiątej wieczorem do dziesiątej rano ("po obiedzie to mąż lubi sobie pospać na tej kanapie - wyjaśniła gospodyni - a później to też nie lubi, jak się obcy po mieszkaniu szwendają, a po dziesiątej to w sam raz"); nie pomagało, że mebel stał na wprost telewizora. Wreszcie trafia do mamy Ząbek, która w niewielkim pomieszczeniu nocowała kilkunastu mężczyzn w różnych stopniu rozkładu oraz prowadziła wyszynk, a posłuch zdobywała sprawną ręką ("biła zwiniętą pięścią z siłą mężczyzny, srebrne pierścionki z ostrokątnymi oczkami, jakie nosiła na palcach, działały jak kastet").

Okazuje się, że w przesyłce były kolekcjonerskie figurki żołnierzy gwardii szkockiej, wyprodukowane przez firmę Mc Lanier z okazji koronacji królowej Elżbiety, limitowanka. Kolekcjoner, Edward Wyrobek[4], prowadzący prywatnie magiel z tradycją, oprócz żołnierzyków[5], wydaje pieniądze na wyścigi konne. On też poszukuje inżyniera, niestety zamiast niego znajduje swoich morderców.

Wtedy do akcji wchodzi kapitan Krzysztof Zalewski, wezwany do kolejnych zwłok - pracownika firmy produkującej ołowiane żołnierzyki "Pinokio" w Tłuszczu[6]. Razem z porucznikiem Oskierko dzielnie pracują na mikrośladach, istotne okazują się kłaczki owczej wełny oraz odcisk sztruksowej marynarki ze skórzaną łatą na łokciu, pozostawiony na brudnej szybie. Wzruszyła mnie dokładność przeprowadzonych przez wywiadowców wywiadów, którzy nie dość, że rozpracowali, kto na ulicy posiada jaki samochód, to jeszcze z czego się utrzymuje oraz że posiada "kożuch afgański koloru jasnobrązowego z niebieskim haftem".

Przez całą książkę nikt nic nie je, nie pije, a nawet nie pali. Zdziwienie.

Złote myśli:

- Ja noszę bieliznę do magla, dlatego wiem, jak wygląda maglownik. Wyręczanie się pralnią zuboża intelektualnie…

[1] Bawiąc-uczyć: Tarnga to herb rycerski Mongołów.

[2]

- Od jak dawna Matias był rozwiedziony?
- Będzie z sześć lat.
- Z jakiego powodu się rozeszli?
- On miał wyższe wyobrażenia o życiu, a ona co? Żadnego zawodu, do roboty leniwa i tylko by się stroiła. No to się tłukli, aż ona precz poszła i słuch o niej zaginął. On później to i wspominać o niej nie chciał, bo podobno na złe drogi zeszła i w Warszawie z cudzoziemcami za dolary się zadaje... Ale tak mi się widzi, co on tego ladaco odżałować nie mógł, bo fotografie i pamiątki po niej chował...

[3]

Kapitan myśli, że Łada Ortowianka na tle kobiet, jakie znał Matias, fascynowała go swoją kulturą, wykształceniem, sposobem bycia. Może nawet nie dostrzegał jej braku urody, jej lat. (...) Z czasem spowszedniałaby jej niezwykłość, minąłby nabożny respekt i tłukłby nieładną panią magister, jak tłukł piękną salową, swą lekkomyślną żonę lubiącą stroje, aż uciekła od niego do Warszawy i puszczała się za dolary.

[4] Mimo bliskiej już sześćdziesiątki, zachował prezencję, włosy i czerstwą cerę, pieczołowicie pielęgnowaną masażami i kwarcówką.

[5] Wartych niekiedy tyle, co nowy mercedes. Niesłabo, a łatwiej do kieszeni schować niż samochód.

[6] Sama spółdzielnia - perełka. Na krajowy rynek produkują niekształtne plastikowe żołnierzyki dla dzieci, bo do kiosków handel zamawia tylko produkcję popularną, a na eksport - przygotowane przez plastyka, zgodne z realiami epoki (konsultowane z historykami i kostiumologami) figurki z ołowiu, cyny i paper mache.

- Jakie są nastroje w brygadzie Matiasa?
- Bojowe, panie dyrektorze! Pełna mobilizacja do realizacji wytycznych w sprawie poszukiwania rezerw...

Inne tej autorki tutaj.

#29 2/3

Napisane przez Zuzanka w dniu środa marca 25, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2015, panie, kryminal - Komentarzy: 3


Joan K. Rowling - Harry Potter i kamień filozoficzny

Przeczytałam (i posłuchałam, bo też czyta na youtube[1] Piotr Fronczewski), albowiem dziecko moje ma przyjaciółkę. Przyjaciółka słucha właśnie harrypottera i sprzedaje Majutowi newsy o tym, jakie zwierzę miała hermionagradżer czy co to jest nimbusdwatysiące. Co mam być nie w temacie, więc.

Fabułę pewnie wszyscy znają, skomplikowana nie jest - osierocony Harry wychowuje się w niemiłej rodzinie ciotki, w dzień 11. urodzin dowiaduje się, że jest czarodziejem (i to sławnym), a jego rodzice zostali zamordowani przez złego Voldemorta. Zaczyna naukę w Hogwarcie, szkole czarodziejów, zaprzyjaźnia się z Ronem i Hermioną, zostaje mistrzem quidditcha oraz rozwiązuje tajemnicę korytarza na trzecim piętrze. Oczywiście z narażeniem życia.

To nie jest zła książka, nawet całkiem nieźle się czyta. Ale nie jest to arcydzieło literatury - źli są bardzo źli i kompletnie się nie uczą, dobrze - nawet jeśli mają irytujące cechy - są dobrzy zawsze i wszędzie. Świat - świetny, nie dziwię się, że powstały miliony fanfiction, ale szczerze przyznam, że liczę na to, iż kolejne tomy będą ciut lepsze w sensie fabuły. Bo na razie to mam poczucie, że czytam połączenie "Stalky'ego i Spółki" Kiplinga z "Akademią pana Kleksa" Brzechwy.

[1] Warto mieć alternatywne źródła, albowiem pliki potrafią znikać w trakcie słuchania.

Inne tej autorki:

#29

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek marca 19, 2015

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: sf-f, panie, 2015 - Komentarzy: 6