Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Więcej o Czytam

Carlos Ruiz Zafón - Miasto z mgły

Tom reklamowany jako dopełnienie cyklu o Cmentarzu Zapomnianych Książek, bo w 11 opowiadaniach zawarte są podwaliny historii o rodzinie Sempere, Davidzie Martinie czy złotoustym Ferminie. Niestety, to raczej kwity z pralni, wprawki, z których powstał świat - niektóre historie są na kilka akapitów, niektóre dłuższe. Różnica chyba jest taka, że cykl jest raczej realistyczny, tu zaś ułuda i magia, zwłaszcza nekromancja, jest zwyczajna i akceptowana. Są piękne, dramatycznie krzywdzone kobiety, młody chłopiec zachwycony tajemnicą, przygody Cervantesa i utalentowanego wynalazcy, twórcy labiryntu, który miał uratować bibliotekę w Konstantynopolu, ale nie zdążył. Przyjemna lektura, ale niekoniecznie.

Inne tego autora.

#26

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 16, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, opowiadania, panowie, sf-f - Skomentuj


Mira Marcinów - Bezmatek

Córka i matka, historia dawania życia, umierania, śmierci i po śmierci. Wspomnienia z dzieciństwa narratorki to głównie wspomnienia matki, mimo że gdzieś tam epizodycznie pojawia się przyrodnia starsza siostra (kradła kołpaki), był jakiś ojciec (ale zniknął) czy dziadkowie (mieli ciemny, smutny dom, bo tylko w dużych miastach można mieć wesołe ozdoby), a potem partner czy dziecko. Oderwane myśli, pojedyncze sceny budują obraz przejścia pełnej życia, atrakcyjnej, nieco egzotycznej - bo urodzonej w ZSRR - kobiety, która nie sprawdziła się w żadnej z typowych ról - ani żony, ani matki, a swoją córkę zostawiła w stanie bezmatku. Lata 90., małe miasto, matka wstydzi się kiepskich zębów, że przerwała studia, a nie ciążę, nie wstydzi się, że karmi córki resztkami z mięsnego, co to niby dla psa. Albo że się upiła. Albo że nałogowo pali. Ale to nie jest książka-paszkwil, wypominanie tego, co złe. To świadectwo czasów transformacji, utraconych szans, stagnacji, z której matka narratorki nie mogła się wyrwać aż do zbyt szybkiego końca; jednocześnie to lament córki, która - zbyt wcześnie sparentyfikowana - nie nauczyła się robić tego wszystkiego, co chciała robić jej matka, mimo że miała do tego przestrzeń.

To jest książka, którą mogłabym napisać sama, wypełnić treścią o mojej matce i o mnie, chociaż nie wiem, czy byłabym w stanie jednak pisać o stracie, a nie o krzywdzie. “Bezmatek” to raczej książka o wybaczeniu i zrozumieniu, o tym, że nawet brak niedoskonałej matki to utrata szansy na pełne zrozumienie siebie. Oraz jak to jest napisane - przesiąknięte popkulturą, zeitgeistem i tymi kawałkami świata, które miałam wokół siebie, dorastając w mniejszym mieście. Czytając, miałam poczucie doświadczenia pokoleniowego.

#25

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela kwietnia 14, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj


Frank Herbert - Diuna

Daleka przyszłość, rok 10000+. Ludzkość odkryła Przyprawę, narkotyk pozwalający między innymi na widzenie wielu linii czasu, dzięki czemu rozpoczęto bezpieczną ekspansję kosmosu. Przyprawa jest dostępna tylko na jednej planecie - pustynnej Arrakis, zwanej Diuną. Imperator, na skutek skomplikowanych, wielowarstwowych intryg, odbiera lenno planety Harkonnenom i osiedla na niej ród Atrydów. To oczywiście się nie podoba przedstawicielowi pierwszego rodu, więc następuje zdrada, a ród Atrydów - książę Leto, jego konkubina Jessica i nastoletni syn Paul - giną. Tyle że nie do końca, bo Paul i Jessica - oboje wyszkoleni w zakonie Bene Gesserit - cudem się ratują, dołączając do lokalnych nomadów, Fremenów. Dzięki niespodziewanemu połączeniu genów, Paul - jako jedyny mężczyzna - przeżywa działanie przyprawowej trucizny i zyskuje możliwość bycia we wszystkich miejscach na raz, co znacznie poprawia jego zdolności strategiczne. Ratuje Arrakis przed łupiestwem, osadzając się na tronie imperium międzyplanetarnego, ale koszt tego to wojna na wszystkich planetach.

Kiedy czytałam “Diunę” kilkadziesiąt lat temu, była odkryciem: można napisać o ekologii, wojnach, religii i bezwzględnych korporacjach, udając, że to science-fiction. Wspomnienia mam jednak lepsze niż z aktualnej lektury, bo wprawdzie i wtedy nie porwała mnie egzaltacja autora, ale nie miałam poczucia, że ta książka jest źle zaplanowana, nierówna i miejscami zwyczajnie nudna. Wiem, to pierwszy tom bogatego cyklu, wiele wątków wraca i wyjaśni się kiedyś, ale jak pierwsza część była dość ciekawa, druga ciągnęła się jak guma z gaci, żeby wtem się nagle zakończyć. Film Villeneuve’a zgrabnie wyjął to, co ważne.

#24

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota kwietnia 13, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, panowie, sf-f - Skomentuj


Joanna Chmielewska - Wszystko czerwone

Do Allerod zjeżdżają się znajomi Alicji, niestety wszyscy hurtem zamiast po kolei. Podczas przyjęcia pijany Edek nagle zaczyna ostrzegać gospodynię, ale że jest pijany, nikt nie zwraca na niego uwagi; znaczy, wszyscy zwracają, bo jest głośny, ale ignorują, na szczęście szybko się zamyka. Po imprezie okazuje się, że ktoś mu w tym zamknięciu pomógł sztyletem w plecy. Alicja rozpoczyna mozolne poszukiwania listu, który kiedyś od Edka dostała, ale oczywiście go nie przeczytała. Mnóstwo zamieszania, do gości już w domu dołączają kolejni - znienawidzony Bobuś i Biała Glista, duńska ciotka i śliczna Agnieszka plus pojawiają się goście z wizytą. W międzyczasie morderca próbuje zabijać Alicję, ale nieustająco się myli, eliminując fagasa Elżbiety, samą Elżbietę, panią Hansen (sprzątaczkę), skalpując Bobusia, Agnieszkę, duńską cioteczkę, przypadkowego autostopowicza… Oficjalne śledztwo prowadzi pan Muldgaard, z dalekiego pochodzenia Polak, posługujący się biblijną staropolszczyzną, zaś nieoficjalne Joanna, Zosia, Paweł i Alicja, przy czym ta ostatnia ma jeszcze na głowie skomplikowaną sprawę spadkową po zmarłym mężu Duńczyku.

Kamień spadł mi z seria, bo wprawdzie to chaotyczna, ale dalej zabawna opowieść o bardzo niezorganizowanych ludziach (teraz nawet bym się pokusiła o jakąś diagnozę nawet), którzy niewiele rzeczy traktują poważnie, a wieloma są zwyczajnie niezainteresowani (“- I nie powiedział ci od razu?! Nie spytałaś go?! - Ach, nie - odparła Elżbieta z wyrazem bezgranicznej obojętności na pięknej twarzy zmęczonej Madonny. - Mnie to nie interesuje. Wolałam, żeby od razu powiedział tobie”). Pikanterii dodaje fakt, że Joanna niedawno poznała bliżej niewymienionego przystojniaka z tzw. służb, zgaduję, że “Diabła” i w tajemnicy przed wszystkimi wymienia z nim korespondencję, co w finale rozwiązuje jeden z wątków.

Się zażywa: krople Inoziemcowa (na żołądek) zamiast walerianowych (uspokojenie).

Duński raj: klucze do domu dorabiają na poczekaniu w dwie godziny, a papierosy można kupić o dowolnej porze dnia i nocy w automacie, podobnie kawę (chociaż raczej podłą). Oraz kasyno i wyścigi.

Się pali: ekstra mocne (Duńczykom na spróbowanie).

Się pije: kawę, koniak, wódkę.

Bawiąc-uczyć: ablegier (ja to znam w formie “aplegierka”).

Się pierze: w gościach, blokując łazienkę.

Się planuje przywozić do Polski: polędwicę wołową niezwykłej urody.

Inne tej autorki, inne z tej serii.

#23

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 8, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie, z-jamnikiem - Skomentuj


Ann Cleeves - Długi zew / Krzyk czapli

Tom 1 - “Długi zew”. Devon. Matthew Venn wychował się w zamkniętej, restrykcyjnej społeczności - jego rodzice należeli do religijnego Bractwa, Matthew również, do momentu, gdy wykrzyczał podczas spotkania, że w nic nie wierzy. To spowodowało rozłam, rodzice przestali z nim rozmawiać, nawet na pogrzebie ojca nie był mile widziany. Nie pomogło też, że wziął ślub z Jonathanem, wbrew zasadom Bractwa. Sprawa, którą prowadzi - śmierć mężczyzny na plaży tuż pod jego domem - dotyka go osobiście, zamordowany pracował w fundacji współprowadzonej przez Jonathana. Dodatkowo nagle po latach odzywa się jego matka, prosząc o pomoc w odnalezieniu córki jednej z rodzin wspólnoty, dorosłej osoby z zespołem Downa. Dwie sprawy się oczywiście łączą, zwłaszcza że po odnalezieniu jednej kobiety, znika druga, również z tą samą wadą genetyczną.

Jakby nie inna lokalizacja i inni bohaterowie - sztywny, zasadniczy Venn, pupilek komendanta Ross i rozrywkowa samotna matka Jen - równie dobrze mogłoby to być kolejne tomy z poprzednich cykli. Mała lokalna społeczność, wszyscy się znają, wszyscy mają związek z fundacją, w której pracował denat, stąd przez część sprawy Venn jest w trudnej sytuacji, bo niektóre okoliczności wskazują na potencjalne zaangażowanie jego męża; oczywiście większość świadków i osób zaangażowanych coś przemilcza i ukrywa. Mimo trudnej tematyki, bardzo dobrze poprowadzony kryminał z sensownym śledztwem.

Tom 2 - ”Krzyk czapli”. Bardzo podobna intryga - w domu bogacza-filantropa ginie Nigel Yeo, ojciec Eve, artystki pracującej ze szkłem. Traf chce - zabity kawałkiem dzieła córki. Nie byłoby żadnych tropów, gdyby nie to, że wcześniej spotkał się z Jen na przyjęciu i chciał od niej porady, ale ta była zbyt pijana, żeby temat ogarnąć, a potem to już było za późno. Ginie kolejna osoba, również artysta pracujący i mieszkający w tym samym domu, a w finale sam gospodarz.Trop prowadzi do serii samobójstw młodych ludzi i tajemniczego forum, gdzie demoniczny Kruk zachęca do ostatecznego kroku.

Tak jak poprzednio - to się dobrze czyta, akcja jest dynamiczna, autorka jest oczywiście krok przed czytelniczką, wyjaśnienie tajemnicy jest zaskoczeniem. Ale im dalej w las, tym bardziej widać schematy. Venn jest sztywny i nie umie rozmawiać nawet ze swoim ukochanym mężem. Jen nieustająco boryka się ze swoją niedojrzałością, byciem złą matką i - czasem mimo kaca - niezłą i zaangażowaną policjantką. Ross, najbardziej irytujący, nie umie rozmawiać z własną żoną, którą przez większość tomu albo ignoruje, albo podejrzewa o zdradę. Kolejne trupy padają w małej, gęsto powiązanej społeczności, a mimo to ludzie nie wiedzą o sobie zupełnie nic.

Inne tej autorki tutaj.

#21-22

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 5, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, kryminal, panie - Skomentuj


Sigrid Nunez - Słabsi

Końcówka pandemii. Już trochę więcej można, więc narratorka leci na pogrzeb Lily, jednej ze swoich przyjaciółek, która nagle umarła z powodu tętniaka. Spotkanie z resztą znajomych daje jej pretekst do wspomnień, ale nie do końca to elegia o Lily, “jednej z nich”, tylko dygresyjne wspomnienie tej wiosny, wiosny 2020. Iris, znajoma znajomej narratorki, w ostatnich miesiącach ciąży, utknęła w domu teściów na drugim końcu kraju bez możliwości powrotu do domu w Nowym Jorku. Narratorka zgadza się przeprowadzić do mieszkania Iris, żeby opiekować się tam oswojoną papugą arą o imieniu Eureka. Wprawdzie przed wyjazdem Iris poprosiła o opiekę Vetcha, syna znajomych, studenta, ale ten w związku z nauczaniem zdalnym nagle podjął decyzję o powrocie do rodzinnego domu. Narratorka wynajmuje swój dom lekarce, ze względu na kontakt z chorymi na covid szykanowanej w dotychczasowym lokum i przenosi się do pięknego mieszkania Iris. I tu następuje zwrot, bo równie nagle jak wyjechał, tak nagle po kłótni z rodziną wraca Vetch. Narratorka go nie cierpi, nie cierpi wszystkiego, co kapryśny chłopak sobą reprezentuje, psuje jej to małą stabilizację z przyjacielskim ptakiem. Z czasem jednak zaczyna go traktować tak jak Eurekę - kogoś, kto wymaga opieki, jest “słabszy, ale jednocześnie kontakt z kimś takim sprawia, że ona sama umie dotrzeć do swoich słabych punktów.

Oczywiście, jak w poprzednio przeczytanym “Przyjacielu”, autorka każe poddawać wszystko, co napisała, w wątpliwość. Może opiekowała się papugą i studentem, może nie, może tylko potrzebowała fabularnej kanwy do obudowania jej przemyśleniami na temat relacji w rodzinie, zabawnych i mniej zabawnych kontaktów pisarza z czytelnikami, wrażliwości, dramatycznej, nieodwzajemnionej miłości, przemocy seksualnej, zdrowia psychicznego, powolnej zmianie optyki pokazywania mężczyzn w kulturze czy wreszcie zmianie społecznych zachowań w pandemii, zaczynając od niezbędnych zawodów i manii pieczenia, przez powszechne bindżowanie tych samych seriali na Netfliksie. Dygresja w dygresji: W 2016 roku wybór Donalda Trumpa na prezydenta wstrzymał pisanie powieści Williama Gibsona, uznanego autora science fiction. Decyzja wyborców zupełnie go zaskoczyła, podobnie jak wielu innych ludzi (...). “To wszystko zmienia - orzekł - emocje i inspiracje działań bohaterów nie mają już sensu”. To też dopadło narratorkę i wiele innych osób: ich dotychczasowe działania i motywacje przestały mieć sens w zestawieniu z pandemią. Z wyżyn 2024 już wiemy, że była to czasowa pauza, a świat przynajmniej pozornie wrócił na dotychczasowe tory, Nunez zauważa, że tylko dla silniejszych, bo tytułowi “słabsi” mogli zwyczajnie nie przeżyć. A w następnym kryzysie każdy może być tym słabszym.

Inne tej autorki tutaj.

#20

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 1, 2024

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2024, beletrystyka, panie - Skomentuj