Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu


Dwa lata temu

Nie poszliśmy do pracy.

Wysłałam e-mail z informacją, że wdrożenie planowane na dziś muszę przesunąć na następny dzień.

Pojechaliśmy kupić nową pralkę.

Sprzątałam. Chyba myłam podłogę w łazience.

Wieczorem spotkaliśmy się z B. i poszliśmy do kina na "Butelki zwrotne".

Szukałam tego dnia zajęć, żeby nie myśleć.

Kiedy myślałam, zaczynałam płakać.

Dwa lata temu 8 kwietnia odszedł kot czarny. Mimo że mam inne koty, nie przestaje mi go brakować.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 8, 2010

Link permanentny - Kategorie: Koty, Fotografia+ - Komentarzy: 1


Ethan Hawke - Środa popielcowa

Był kiedyś taki dowcip, w którym spotyka się aktor z autorem. Aktor złośliwie pyta: "Słyszałem, że wydałeś książkę. Kto ci ją napisał?". Autor ripostuje: "O, ktoś ci ją przeczytał?". Ethan Hawke jest aktorem, ale takim bardziej intelektualnym, bo pisuje. Niestety, nie jest to klasa "Przed zachodem/wschodem słońca", ale czuć, że książka powstała do ekranizacji (niespełnionej). Christie i Jimmy rozstali się, kiedy Christie odkryła, że jest w ciąży i uznała, że Jimmy nie nadaje się na ojca. Jimmy jest innego zdania i przekonuje Christie, żeby wzięli ślub. Para nieustająco się kłóci i po kolei przepracowuje traumy - Jimmy śmierć ojca, Christie - odejście matki. I tak sobie jadą starym Chevroletem Novą przez Stany i według notki na okładce dojrzewają do tego, żeby przestać być egoistycznymi dupkami, a zacząć być rodziną. Niestety, autor notki twierdzi też, że książka jest "oszałamiająco zabawna"[1], co równie mija się z prawdą jak to dojrzewanie wewnętrzne bohaterów. Niespecjalnie jestem zachwycona, książkę czytałam z przerwami dobre kilka miesięcy i skończyłam głównie dlatego, że akurat była pod ręką, jak usypiałam dziecko.

[1] To już kolejny raz, kiedy na okładce ponurej i miejscami tragicznej książki czytam, że jest "zabawna" czy "komiczna". Czy autorom notek płacą więcej, jak walną taką bzdurę bez czytania?

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 7, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panowie - Komentarzy: 1


Karin Fossum - Kto się boi dzikiej bestii

Komisarz Konrad Sejer z jednego miejsca zbrodni (brutalnego morderstwa starszej kobiety na wsi) wchodzi przypadkiem w miejsce napadu na bank chwilę przed napadem. Ale wychodzi, więc o tym, że jest napad, dowiaduje się za późno. Napadalec obrabowuje bank i bierze zakładnika, który przypadkiem okazuje się być zbiegłym pacjentem zakładu psychiatrycznego, widzianym przez świadka, otyłego chłopca z domu dla trudnej młodzieży, na miejscu wspomnianego wcześniej morderstwa. Komisarz wchodzi w świat urojeń dwudziestokilkuletniego Errkiego, żeby wyśledzić, czy rzeczywiście obydwa przestępstwa się łączą. Poznaje przy tym panią psycholog i okazuje się, że wraz z odejściem żony jego życie się nie zakończyło. Śledztwo jest marginalne, oś książki to zetknięcie się trzech osób - niezbyt błyskotliwego Morgana, który napadł na bank, schizoidalnego Errkiego, który zostaje zakładnikiem i przypadkowego świadka- 12-letniego Kennicka, chłopca, którego matka oddała do domu wychowawczego.

Jak w innych książkach Fossum, wyjaśnienie tajemnicy zbrodni nie przynosi nic dobrego.

Inne książki tej autorki tutaj.

#15

Napisane przez Zuzanka w dniu środa kwietnia 7, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panowie - Komentarzy: 1


Spisek kwiaciarzy

Wykryłam ostatnio. Za każdym razem, kiedy idę do kwiaciarni po świeżą wiązkę tulipanów czy co tam w sezonie, pani kwiaciarniana porozumiewawczo pochyla się do mnie i mówi: "Tylko mało wody wlewać do wazonu". Wracam do domu i wlewam do wazonu mało wody, ciesząc się przez pół dnia pięknymi tulipanimi pączkami. Po czym zapominam o tej cholernej wodzie, która - ponieważ zgodnie z zaleceniem jest jej mało - błyskawicznie znika, a ja mogę podziwiać piękne tulipanie zwisy. Czasem udaje się je podnieść, czasem nie. Mam wrażenie, że ta szeptana propaganda to zakus na moją kieszeń i zmuszanie mnie do kupowania nowych roślin częściej niż chcę. A chcę często, bo takie piękne tulipany są raz do roku. Rynku Jeżycki, drżyj, bo nadchodzę z garścią monet.

Żeby do końca nie zbankrutować, chodzę też łowić ładne we wsi. Głupi krzaczek na skrzyżowaniu pieszojezdni i ulicy zatrzymał mnie dziś na ładne kilka minut. Suche ubiegłoroczne kwiatostany, świeżo wyklute tegoroczne liście, dzielny ślimak, który wspiął się na czubek krzaka. Zaletą zawilcowo-borówkowego skrzyżowania jest to, że nikt nie puka się w głowę na widok kobiety z włosem rozwianym, rozmawiającej do wózka i pochylającej się nad ślimakiem.


(kliknij po większe)

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 6, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 6


Idiocracy

Amerykańska wersja "Seksmisji". Prostytutka i żołnierz, oboje idealnie przeciętni, zostają zahibernowani na rok, a praktyce - na 500 lat. Ponieważ inteligentni się nie rozmnażali, a ci niezbyt - wręcz przeciwnie, IQ ludzkości spadło na pysk. Jak się łatwo domyśleć, wśród ślepców i jednooki jest królem, więc niezbyt błyskotliwy żołnierz okazał się najinteligentniejszym człowiekiem na Ziemi i uratował świat. Jakością nie odbiega od słabych komedii koledżowych, żadna rewelacja, ale da się obejrzeć bez wstrętu. Widać dużo elementów zaczerpniętych z wcześniejszego serialu Mike'a Judge'a - "Beavisa i Buttheada". Jak ktoś ma fobię antyamerykańską, to znajdzie zabawnymi scenki konsumentów siedzących przed TV na sedesie czy ludzkość ubraną jak raperzy (złote łańcuchy w komplecie).

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek kwietnia 6, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Skomentuj


Stoi na stacji

Wiadomo co. Jeszcze nie pałam nienawiścią do Tuwima, ale zapewne za kilkaset powtórzeń wiersza zacznę. Natomiast bardzo sympatycznie odebrałam podszepniętą przez ^Valentine restaurację o dźwięcznej nazwie "Lokomotywa", sprytnie umieszczoną w prześlicznym budynku starej stacji kolejowej w Puszczykowie. Bardzo lubię, kiedy ładne budynki nie niszczeją, a dostają szansę na drugie, całkiem udane życie. Zgrabne menu, dobre jedzenie, przemiła pani kelnerka, która od ust sobie mleka sojowego odjęła i przygotowała mi latte. I w przeciwieństwie do PKP, w toalecie ciepła woda. Królowa jest zachwycona.

PS Miałam ponarzekać, ale jednak wrzuciłam kolejny szkic do poczekalni. Może się zdezaktualizuje. Jak poprzednie.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek kwietnia 5, 2010

Link permanentny - Kategorie: Wielkopolska w weekend, Fotografia+, Moje miasto - Tag: puszczykowo - Komentarzy: 3


Shirley Jackson - Życie wśród dzikusów

Nowelki o tym, jak absorbujące są dzieci, poskładane w pamiętnik matki najpierw dwojga, potem czworga dzieci na amerykańskiej prowincji. Trochę wzruszające, trochę urocze, trochę bardziej irytujące i nieco ramotkowate.

Miało być zabawnie, ale rzadko śmiałam się, czytając. Zupełnie nie wiem, czemu. Może dlatego, że strasznie irytują mnie historie o ludziach, którzy sobie z niczym nie radzą? Nie są w stanie zarządzać budżetem czy nie umieją ugotować obiadu (nawet biorąc poprawkę na to, że to humoreski - podobnie irytowali mnie rodzice Mikołajka). Zmroziła mnie jadąca do porodu narratorka, zapalająca papierosa[1] w taksówce (nawet biorąc poprawkę na to, że były to lata 50.), dzieci wożone bez fotelików[2] czy karmione tylko budyniem czekoladowym.

Mimo tych wszystkich okropności, książka jest ciepła, miła i kojąca. Dzieci (poza tym, że okropne) są pomysłowe, inteligentne i z bogatą wyobraźnią. Rodzice tolerancyjni, opiekuńczy i traktujący szarańczę z dużą dozą szacunku. Drugoplanowo parę celnych obserwacji amerykańskiej rzeczywistości sprzed kilkudziesięciu lat.

[1] Życie dołożyło cyniczną pointę do tego - autorka umarła na atak serca w wieku lat 48, uzależniona od papierosów, amfetaminy, alkoholu i czekolady, ze znaczną nadwagą.

[2] Jakże inaczej potoczyłyby się losy rodziny TS Garpa, gdyby mały Walt był bezpiecznie przypięty w foteliku...

Inne tej autorki:

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek kwietnia 2, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, beletrystyka, panie - Komentarzy: 3


Sons of Anarchy

Western o harleyowcach. Krew, spluwy, bogate życie erotyczne, walki gangów, czasem morderstwo i gwałt. Taki bardziej wątpliwy moralnie, bo w żadnym momencie nie można powiedzieć, że banda odzianych w czarne skóry panów postępuje tak, jak nakazuje jakikolwiek kodeks etyczny. Handlują bronią, uprawiają bogate życie alkoholowo-balangowe, trzymają rękę na pulsie lokalnego pornobiznesu, korumpują miejscową policję i w ramach aktywności społecznej spuszczają łomot okolicznym gangom, które co jakiś czas wchodzą na ich terytorium. Wszystko to w celu ochrony miasteczka o uroczej nazwie Charming przed innymi przestępcami.

Jax, słodki blondynek, za którego skórzaną kurtką panny sznurem, jest takim sztandarowym gudgajem, co nie oznacza jednak, że zawsze jest po stronie dobra. Jeśli interes klubu tego wymaga (demokracja polega na tym, że możemy zjeść pikusia), nie waha się przed szybkim strzałem z biodra i ma na sumieniu parę dusz. Piękna, szlachetna, cyniczna i królewska Katey Segal w roli matki Jaksa i żony szefa klubu, Claya. Niesamowity Roy Perlmann, który bez charakteryzacji grał Hellboya, a i tu wystarczy, żeby pokazał twarz. Nieco ciapowata pani doktor, co to się kiedyś miała ku Jaksowi, wyjechała i wróciła, a teraz ma się dalej. Trochę ciekawych drugoplanowych postaci (księgowy i zabójca, zarabiajacy również jako imitator Elvisa czy mężczyzna kompulsywnie pocierający przyrodzenie) i całe mnóstwo konkurencyjnych gangów. 18+. Po dwóch sezonach ma być trzeci.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek marca 30, 2010

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 4


Alicja w Krainie Czarów

Mam kilka tłumaczeń "Alicji" i oryginał z przypisami. Wprawdzie nie nudziło mi się aż takstarczyło mi nigdy zapału na porównywanie strona po stronie, ale lubiłam czytać je wszystkie. Wadą zawsze dla mnie był brak poczucia celu w świecie po drugiej stronie króliczej nory. U Tima Burtona dzięki drobnym zmianom fabuły cel pojawił się całkiem zgrabny i ja to kupuję. Nie interesuje mnie, że książka jest o czymś innym, a bohaterowie są powyciągani wybiórczo i poprzekręcani. Wzruszył mnie Kapelusznik ze swoją walką z oparami szaleństwa, z ogromną odwagą i pięknym uśmiechem. Zachwycił kot z Cheshire, ale to nic dziwnego, bo kota znikającego do uśmiechu trudno zepsuć (a zobaczyć warto choćby dla sceny, jak Chester udeptuje cylinder Kapelusznika). Scena podwieczorku - szalona i urocza. Gąsienica z nargilami - psychodeliczna. Poproszę trochę tego, co je, pije bądź pali Tim Burton.

#Wstydliwe-wyznania: nie widziałam nigdy filmu 3D i w naiwności swojej chciałam iść na 2D, bo bałam się, że okulary ciężkie (zwłaszcza że moje własne też nie najlżejsze) i że z astygmatyzmem wiele nie zobaczę. Niesłusznie. Niesamowite. Bajkowe arabeski, przezroczyste krople, światło, dym, koci uśmiech, motyl lecący przed ekran. Jak jakiś czas temu pisałam - teraz jest czas nowości, pierwszych razów i całkiem nowego świata.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek marca 29, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 9