Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Zajęcia piąte, czyli psycholog

Że wódka, wino i co ino przytępiają zdolności. Wiadomo. Pani bardzo sympatyczna, ale opowiadała o tym wszystkim w tonie objawienia. Że jak się wypije wineczka wieczorem, to rano można mieć promile. Że jak się użyje narkotyków, nawet miękkich, to są testy, co wykażą. Że są leki, po których. Plus przykłady z życia. I że ci ludzie, co to ich zgarniają za jazdę pod wpływem, to oni głównie z niewiedzy. I głównie panowie. Takie tam.

Rozbawiły mnie dwie rzeczy. Dziewczę, które - mam wrażenie, że na użytek domowej kłótni - pytało o to, czy to prawda, że jak jej mąż mówi, że może prowadzić po kieliszku wina, to ma rację, czy nie ma? I pani psycholog, wspominająca o kierowcach z syndromem Mad Maksa, stwierdziła, że tak w ogóle to nie wie, skąd dokładnie ta nazwa, ale był taki film z Melem Gibsonem. Ciężki jest żywot człowieka renesansu, który musi objaśniać na kursie pokrótce fabułę klasyki.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 25, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Skomentuj - Poziom: 3


Cougar Town

Zaczęło się zapewne od tego, że w jednym z odcinków "Scrubs" pojawiła się Courtney Cox w roli diabolicznej pani ordynator i od razu zakumplowała się z jędzowatą żoną doktora Coxa, Jordan. Obie panie to ryczące czterdziestki, podrywające w knajpach młodszych mężczyzn (Christa Miller bardziej rycząca, bo ktoś ją skrzywdził botoksem), a że formuła Scrubs się wymydliła, to pewnie twórcom szkoda było tego potencjału marnować i przerzucili je do "Cougar Town", dziejące się w pięknym i słonecznym mieście Sarasota na Florydzie.

Jules (CC) właśnie się rozwiodła z dziecinnym mężem Bobbym, ale pozostając w przyjaźni razem opiekują się prawie pełnoletnim synem Travisem. Jules nie jest przygotowana na to, że świat samotnej kobiety po 40. jest trochę dziwny, trochę straszny. Bardzo boi się, żeby nie dostać etykietki "cougara" (pumy), ale zaczyna ponownie chodzić na randki, usiłując połączyć to z rolą matki.

Ellie ma w miarę świeże dziecko i tęskni za czasami, kiedy była bezdzietną bywalczynią klubów (chociaż nie oszukujmy się - teraz głównie przesiaduje w domu Jules, popijając wino i wygłaszając kąśliwe uwagi). Mąż Ellie, Andy, zazdrości Bobbiemu, który mieszka na parkingu w łódce, ale to są rzeczy, które nie przystoją nawet bardzo infantylnej głowie rodziny. Przynajmniej oficjalnie. Laurie, młodsza współpracowniczka Jules, jest dużą, elokwentną dziewczyną z powodzeniem u mężczyzn, ale niekoniecznie potrafiącą poradzić sobie w nagle dorosłym życiu. Andy, sąsiad Jules, również chwilę temu się rozwiódł i teraz sypia z co noc to inną 20-latką. Kiedy nie sypia, prowadzi bar, w którym się wszyscy znajomi spotykają. W tle pojawia się rasowa puma, Barbara, która komentuje podrywki Jules i emituje swoje poprawione chirurgicznie piersi i brak zmarszczek.

Zaskakująco ciepły, autoironiczny, miejscami niespecjalnie intelektualny, ale zabawny. Godny następca "Scrubs", tyle że pozbawiony szpitalnej dramy i wzruszeń. Jakby nie to, że głównie jest o ryćkaniu, to powiedziałabym, że to serial familijny.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek maja 25, 2010

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 3


Zajęcia czwarte, czyli pierwsza pomoc

Nudno, bo bardzo merytorycznie.

Zirytowały mnie skądinąd współuczestniczące panie. Zajęcia długie, 4 godziny lekcyjne. Ratowniczka sugeruje, żeby było sprawnie i szybko, to szybciej skończymy. Jasne, jasne. Po minucie ogólnego patrzenia w stopy zgłosiłam się do roli ofiary, bo ile można czekać, aż panie przezwyciężą nieśmiałość. Nic nie tracę, jedynie mnie sponiewierają trochę na wykładzinie. To samo przy ćwiczeniu reanimacji na manekinie. Kto teraz? Przedłużająca się cisza i łapanka w wykonaniu ratowniczki. Kto jeszcze nie? Cisza, spojrzenia w sufit. Pytania z testów. Ratowniczka czyta pytanie - cisza, wszystkie panie ślepią w testy. Skończyło się jak zawsze, czyli ratowniczka czytała pytania, a ja odpowiadałam, a panie potakiwały. Nie-na-wi-dzę. Skąd się ten bezwład i "o rany, tylko nie mnie, a sama się nie zgłoszę".

PS Konkurs bez nagród. Która z uczestniczek kursu na pytanie "Czemu nie należy wyciągać z rany ciała obcego, na przykład noża, odpowiedziała: Żeby nie zostawiać odcisków palców"?

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 24, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 2 - Poziom: 3


Laura Ashley albo ladies only

Czasem tak jest, że przypadkiem odkrywa się coś, co się do człowieka przylepia i tak już zostaje. Kupiłam kiedyś za jakieś orzeszki piękną ciemnozieloną aksamitną suknię na Allegrze. Zobaczyłam na metce nazwę "Laura Ashley" i wsiąkłam. Nie we wszystko (bo i nie wszystko mi się podoba), ale zasiliłam szafę w kilka sukni i spódnic. Po czym zobaczyłam chusty i szaliki. Moim usprawiedliwieniem jest, że zajmują mało miejsca i bywają okazyjnie tanie (oczywiście, można iść na ebay i kupować od ręki za sporą kasę, ale to takie niesportowe). Takie hobby na długie lata.

W większości to jedwab bądź sztuczny jedwab (niektóre mną się od samego patrzenia), ale bywają bawełniane (mam jedną, nie jest specjalnie ładna, ale przydaje się do zawinięcia szyi małoletniej). Kwadratowe i podłużne. W większości logowane, co jednak mnie trochę kręci mimo mojej abnegacji markowej (jeden szaliczek nie ma loga, ale jest na tyle podobny w stylu do logowanego, że IMO jest oryginalny, a poza tym uroczy).

I co najważniejsze - bywają podobne w stylu, ale każda jest inna. Nie wiem, czy projektowała je jedna osoba (mam wrażenie, że kwiaciaste chusty z pasem dookoła tak), czy każda pochodzi od innego projektanta, ale mają w sobie coś, co każe mi je mieć pod ręką i szukać takich zestawień odzieży, żeby pasowały.

PS Mam jeszcze jedną chustę, ale mi się znienacka zawieruszyła. A szkoda, bo ładna bardzo. Znajdę, to pokażę).

EDIT: Znalazłam, o:

PSS Do notki przymierzałam się już dawno, ale musiałam się zebrać w sobie, żeby wyjąć żelazko i poprasować. No nie lubię, no. Zmotywował mnie cholerny kapelusik, co go kupiłam dziecku na lato. Cholerny, bo po praniu zamienił się w niekształtną zmiętą kulkę. Nie wiem, z jakiej bawełny był zrobiony, ale więcej do Carrefoura po odzież dziecięcą nie pójdę.

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 23, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 7


Dzień w mieście

"Made in India Expo" w Kupcu Poznańskim. Mam wrażenie, że coś więcej niż zwykły asortyment sklepu indyjskiego. I pewnie nikogo to nie zdziwi, że miękka jestem na widok opalizujących tkanin, sprzedawanych przez sympatycznego chłopaka z New Delhi ("it's nice weather here, back in New Delhi is 45 degrees!").

Ulewa przeczekana w Starym Browarze. Mieliśmy iść gdzie indziej, ale i tak było miło.

Golem i konwalie. Ktoś był na wystawie Cernego w Arsenale? Bo niżej podpisana zaspała i zapomniała.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 22, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Komentarzy: 6


Tatko tak robił, tatko tatki tak robił

Maj 2010. Idę sobie opłotkiem miasta, z tyłu za główniejszą ulicą. Domki, ogródki, psy, koty, ptaki, bez kwitnie, droga na Ostrołękę. Nagle z jednego z domów wychodzi starsza pani z garnkiem, przechodzi na drugą stronę pod płot, za którym bujnie szerzy się nieużytek i wylewa tamże zawartość wspomnianego garnka. Zgaduję, że pomyje. Maj 2010.

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 21, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje miasto - Komentarzy: 3


Zajęcia trzecie, czyli film

Ja rozumiem, że filmy edukacyjne trzeba ubarwiać, żeby były ciekawe. Ale film z narracją w wykonaniu seksistowskiego czerwonego samochodu rozłożył mnie na łopatki.

Najpierw na zakupy pojechały dwie idiotki. W szpileczkach. Jedna zapomniała najpierw dokumentów, potem kluczyków. Druga - zabrać dziecka, a obie o tym, że dziecko jeździ w foteliku (musiał im o tym przypomnieć mąż jednej z pań, jako mężczyzna pamiętający o takich rzeczach). W drodze z zakupów oczywiście ułożyły wszystko na tylnym siedzeniu, zatrzymały się raptownie i... zostawiły do posprzątania samochód biednemu facetowi, który przez to nie pojechał na mecz.

Następnego dnia jechał mężczyzna. Oczywiście nie używał lusterek do stroszenia grzywki i poprawiania makijażu, tylko do obserwowania drogi. Zanim pojechał, chusteczkami wypolerował światła, żeby się świeciły jak psu niewymowne. Samochód chwalił go przy każdym manewrze, jaki to on mądry i w ogóle.

Kiedy za kierownicę wsiadła pani inżynier, samochód był nastawiony sceptycznie. Traktował ją jak idiotkę, mimo że za każdym razem robiła wszystko dobrze, jechała bezpiecznie, a nawet uratowała świat przed pijanym dróżnikiem. Dopiero pod koniec samochód przyznał, że pani inżynier dawała radę.

Była też scena bzykania na tylnym siedzeniu z rytmicznym ruszaniem samochodem i damską nóżką wystawioną przez okno. Fas-cy-nu-ją-ce.

Dużo się nauczyłam o prawidłowej i nieprawidłowej jeździe.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 19, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 3 - Poziom: 3



Fish Tank

Broniłam się przed polską falą filmów blockerskich i niewiedzy obejrzałam film o blockersach brytyjskich. I nie podobało mi się. Rozumiem, że jest potrzebne pokazywanie każdego aspektu świata, ale czemu ja to muszę oglądać?

15-letnia Mia trenuje taniec do hip-hopowych rytmów, słownictwo ma przeważnie na k, ch i dupa, lubi wypić, czasem kradnie, a problemy rozwiązuje trzaskając przeciwni(cz)ka z dyńki. Ma młodszą siostrę Tyler (o równie bogatym języku i zamiłowaniu do napitków procentowych) i niewiele starszą matkę, która lubi potańczyć w męskim towarzystwie w oparach alkoholu. Przyprowadza do domu Connora, najnowszą podrywkę. Connor jest całkiem sympatyczny, bo okazuje Mii i więcej zainteresowania i troski niż matka. Mia sobie tańczy skąpo odziana, więc, jak się łatwo domyślić, między nią a Connorem rodzi się bardziej intymne powiązanie. Potem Connor znika, a Mia go śledzi i wykrywa jego tajemnicę. I wszystko fajnie, tyle że to dla mnie zupełnie obcy matrix; co gorsza - nie bardzo mnie interesuje, co zrobi piętnastolatka z patologicznej rodziny, żeby nie iść do szkoły dla trudnej młodzieży, chociaż powinna tam trafić. Można oglądać ten film w kategoriach "czego nie robić, żeby uniknąć porażki rodzicielskiej".

Dla tych, co widzieli bądź i tak nie chcą oglądać: Pbaabe an cbpmągxh jmohqmvł zbwą flzcngvę - ebmznjvnwąp m Zvą, mnpuępnwąp wą qb hqmvnłh j xbaxhefvr gnńpn, bcngehwąp wrw abtę v xłnqąp fcnć m cemlxeljnavrz xbplxvrz. Moemlqmvłn zavr angbzvnfg gbgnyavr fpran frxfh, xvrql wrqlaą emrpmą, wnxą zójvł, olłb "Znz qhżrtb xhgnfn, cenjqn? jvęxfmrtb bq vaalpu?". Jvrz, cbjvaab zavr moemlqmvć whż gb, żr cpuaął an xnancę 15-yngxę, nyr grtb fvę fcbqmvrjnłnz, n gnxvrw fzęgarw tnqxv avr.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 17, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 6


Zajecia drugie, czyli po co robią ciemne lakiery do paznokci

Dziś, poza zwyczajowym wyciągiem z przepisów o ruchu drogowym, dowiedziałam się też, że:

  • kobiety o wiele lepiej radzą sobie z testami teoretycznymi, bo zwyczajnie się do nich przygotowują, a mężczyźni nie, więc nie zdają najczęściej z tego powodu,
  • uprzedzając potencjalne pytania z sali, do zakładania na koła łańcuchów przeciwśnieżnych samochodu nie trzeba przewracać do góry kołami,
  • znak a-18a "Zwierzęta gospodarskie" nie dotyczy świń, bo świń się nie przepędza przez drogę (a w ramach anegdoty - krowę blokującą drogę można pogonić gałęzią, ale żubra lepiej przeczekać),
  • żwir i kamyczki wypryskujące spod kół samochodu przed nami mogą robić mikroubytki w lakierze samochodu; jak się taki zrobi, trzeba iść do drogerii znaleźć lakier w najbliższym kolorze i zamalować, wtedy mężczyzna nie będzie marudził, bo jak nie wie, to jest spokojniejszy.

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 17, 2010

Link permanentny - Kategoria: Moje prawo jazdy - Komentarzy: 2 - Poziom: 3