Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Michal Viewegh - Aniołowie dnia powszedniego

Viewegh umie z krótkiej nowelki o ostatnim dniu z życia (pośrednio) kilku osób zrobić coś ładnego przez zamianę narratora na grupę aniołów, obserwujących mieszkańców Pragi. 50-letni Karel uczy w szkole jazdy i ma fantazje erotyczne na temat Estery, młodej wdowy. Estera próbuje wrócić do życia po długiej chorobie i śmierci męża. Żona Karela, szybko starzejąca się nauczycielka Maria, głównie interesuje się komentowaniem audycji radiowych, zwłaszcza dotyczących upadku obyczajów. Syna Jarmili, szkolnej kucharki wierzącej w anioły, zostawiła żona. Aniołowie usiłują doprowadzić do tego, że dwoje spośród bohaterów książki odejdzie, zostawiając jak najmniej niezakończonych spraw. Fatalistyczna i smutna historia, ale namalowana z dużą dozą ciepła.

Ładna też jest Praga w tle. Jak w filmach Zelenki i Sveraka, gra ważną rolę, doklejając do czasem płaskich bohaterów bogate tło za nimi. Viewegh umie słowem namalować taką Pragę, że ją widzę w głowie.

Inne tego autora: tu.

#17

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 10, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panowie, beletrystyka - Skomentuj


Kiedy pada

... robię taki trick, że podczas popołudniowej drzemki zapalam w sypialni lampkę i mam jednocześnie deszcz stukający o szyby i takie trochę udawane słońce.

Napisane przez Zuzanka w dniu środa maja 6, 2009

Link permanentny - Kategoria: Żodyn - Komentarzy: 2


PRL (2/4) Alen Baxton - Tajemniczy medalion

Mimo iż nazwisko autora nie brzmi rodzimie, akcja dzieje się w ekskluzywnej willi pod Warszawą, zapewne dlatego, że Alen Baxton to pseudonim Wiesława Godziemskiego[1]. Właściciel willi (jak również luksusowego porsche'a oraz licznych antyków i zabytkowych sreber) zgłasza morderstwo mieszkającej u niego kochanki. W trakcie śledztwa sympatyczny kapitan milicji wielokrotnie trafia na dowody rozpustnego życia, dziejącego się w wilii i okolicach - a to okazuje się, że oprócz kochanki w domu mieszka żona wraz z ojcem, a to wspomniana żona roztacza swe przywiędłe wdzięki przed kapitanem, a przystojna młoda aktorka udziela mu zeznań w restauracji "Krokodyl" (oczywiście ze striptizem[2]). W finale okazuje się, że jednak w PRL-u nie da się zrobić majątku bez niszczenia innych, kradzieży i malwersacji. Jak również, że mit Edypa to była całkiem niewinna historyjka obyczajowa.

[1] Przyznam, że widzę sens pisania pod pseudonimem, tylko że anglojęzyczny nie bardzo pasuje. I jak Joe Alex zrobił kawał dobrej roboty, tak Baxton piszący o prywaciarzach pod Warszawą jednak nie robi takiego wrażenia.

[2] W wykonaniu profesjonalistki, a nie wspomnianej aktorki.

- Zaczynamy dorównywać rozwiniętym krajom świata - zauważył ironicznie.
- Nie lubi pan striptizu? - zdziwiła się.
- Właściwie nie mam nic przeciwko rozbieraniu się. Zwłaszcza, gdy robi to ładna i zgrabna dziewczyna - dodał po chwili.
Roześmieli się oboje.

(a potem to się pan kapitan dziwi, że jego flama robi mu dziką awanturę).

Inne tego autora:

#16

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 4, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panowie, prl, kryminal, klub-srebrnego-klucza - Skomentuj


Sue Grafton - W jak włamywacz

Niestety, potwierdziły się moje przypuszczenia - "W" to tom drugi cyklu ("B is for burglar"), tom pierwszy nie został przetłumaczony w Polsce (mimo że w kwestii tytułu najlogiczniejszy i najłatwiejszy do przetłumaczenia, bo "A is for alibi"; inna rzecz, że mam za swoje, bo nie czytam chronologicznie i to z lenistwa) i już na samym początku dowiadujemy się, jakież to traumatyczne zakończenie miała poprzednia sprawa. Psuć lektury nie psuje, ale taki trochę niesmak. Inna rzecz, że w każdym z tomów Kinsey obrywa od wykrytego właśnie zbrodniarza, ponieważ mimo tego, że jest tylko prywatnym detektywem, biega po Santa Teresa i okolicach z pistoletem, łomem i zestawem notesów, więc to, że poprzednie śledztwo spowodowało traumusię, to żadna nowość.

Kinsey szuka zaginionej siostry klientki w celu uzyskania podpisu pod dokumentem spadkowym. W trakcie poszukiwań wychodzi, że zaginiona może niekoniecznie być żywa, ale próba zgłoszenia tego faktu na policję budzi niepokój klientki, która się wycofuje z dalszego śledztwa. Nieczyste sumienie ma nie tylko najbliższa rodzina zaginionej, po kolei także okazuje się, że takich nietypowych zachowań w okolicy jest więcej. Oczywiście, na końcu Kinsey w poszukiwaniu śladów zjawia się na miejscu zbrodni jednocześnie z mordercą i znowu zostaje poszkodowana zarówno cieleśnie, jak i psychicznie.

Inne tej autorki tutaj.

#15

Napisane przez Zuzanka w dniu poniedziałek maja 4, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, panie, kryminal - Skomentuj


PRL (1/4) Kazimierz Korkozowicz - Biały płaszcz w brązową kratę

Kilkuwątkowa opowieść o śledztwie w sprawie kradzieży pieniędzy na wypłaty w pewnym dużym przedsiębiorstwie (objaśnienie dla młodszych: kiedyś ludzie nie mieli kont w bankach, a wypłatę dostawali w kopercie w kasie w nieznaczonych banknotach). Po kradzieży zaczynają ginąć ludzie związani z niektórymi pracownikami fabryki. Jednocześnie kochliwy dziennikarz zaprasza przygodnie poznaną pannę do mieszkania narzeczonej kolegi, odbywa z nią upojną noc, po czym ślad po pannie (jak również po tytułowym płaszczu w kratę oraz czerwonej torebce) ginie. Kolega zaczyna prowadzić śledztwo w celu odzyskania płaszcza i torby, bo zdaje sobie sprawę z problemów z zaopatrzeniem w damską garderobę i spodziewa się, że narzeczona po powrocie z zagranicznych wojaży zrobi mu z odwłoku jesień średniowiecza. Łatwo się domyślić, że oba śledztwa się ze sobą wiążą.

#14

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 3, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panowie, prl - Skomentuj


Czego pragnie dziewczyna

... gdy dorastać zaczyna do tego, że wygodniej chodzić z dwoma aparatami zamiast z jednym i co chwila zmieniać obiektyw, bo jeden to zdecydowanie za mało? Waham się między trzecią ręką a chwytnym ogonem. Jedną z opcji jest też ciągnięcie za sobą drewnianego wózeczka z oprzyrządowaniem bądź zlecenie tego rosłemu ochroniarzowi, który będzie co 3 minuty podawał żądany aparat bądź obiektyw (TŻ-a jednak za bardzo lubię, żeby sprowadzać go do roli podaj-zamień-pozamiataj). W każdym razie to ciężka praca jest, nawet jeśli w grę wchodzi zwykły spacer po ogrodzie botanicznym.

Magnolie jeszcze kwitną, bzy właśnie się prześlicznie rozwijają, brakuje mi tylko zwierzyny, która mogłaby takie piękne okoliczności przyrody zamieszkiwać. Po więcej pięknych okoliczności w GALERII ZDJĘĆ.

PS Jakby kto chciał, to dziś jeszcze są jakieś festyny i inne urozmaicenia.

PPS Też tak macie, że musicie watę cukrową, nawet mimo świadomości, że to dwie łyżki zwykłego białego cukru?

Napisane przez Zuzanka w dniu niedziela maja 3, 2009

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: ogrod-botaniczny - Komentarzy: 4


Marcin Świetlicki - Dwanaście

Można iść po linii najmniejszego oporu i napisać, że to kryminał o Krakówku. Ale to za mało, na co ten kryminał(?) zasługuje, bo czyta się bardzo. Wiecznie podpity Mistrz, który się w dzieciństwie dobrze zapowiadał, ale posiwiał, spuchł i postarzał się, zaczyna obserwować wokół siebie serię dziwnych zdarzeń. A to ktoś z jego otoczenia ginie w dziwnych okolicznościach, ktoś go straszy czy ostrzega, kręcą się podejrzani ludzie i świat zachowuje się, jakby pędził w kierunku spektakularnej katastrofy. Mistrz mimo oparów alkoholu próbuje prowadzić śledztwo, bo kto jak nie on, skoro się tak dobrze zapowiadał. Przypomina mi trochę film "Memento", tyle że tu to nie problemy z pamięcią krótkoterminową, a cowieczorne sesje przy alkoholu. Ciężko mi cały czas traktować to jako kryminał, bo przez te deliryczno-oparowe klimaty nie wiadomo, co się dzieje naprawdę, a co się Mistrzowi w głowie wykluło.

Do tego wszystkiego Świetlicki ładnie pisze, plastycznie, przewrotnie i autoironicznie. Celne są uwagi o krakowskich turystach, dziennikarzynach z Warszawy, złotej młodzieży i problemach komunikacyjnych między trzeźwymi a tymi mniej. Podobało mi się, czekają dwa następne tomy ("Jedenaście" i "Trzynaście"), aczkolwiek może nie teraz-zaraz, bo może być za dużo w hurcie.

Inne tego autora:

#13

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 2, 2009

Link permanentny - Tagi: 2009, kryminał, panowie - Kategoria: Czytam - Komentarzy: 1


Dolce far niente

Można mieć przebogate plany na życie, ale i tak miło jest spędzić dzień na bardzo zaawansowanym robieniu niczego. Książkę skończyć. Przejść siódmy i ostatni etap w żółwika. Prasę fachową wreszcie przejrzeć (i ponownie zastanowić się, skąd nagle taka popularność masła o dźwięcznej a ikeowskiej nazwie Lurpak w naszym kraju masłem płynącym), leniwie zastanowić się, co wsypać do pieczonego właśnie chleba (cebula i kmin rzymski) czy poturlać się z mruczącymi kotami w pościeli. Żeby nie było - na dziś i jutro mam szeroko zakrojone plany aktywności. Jak już się ubiorę... Zjem śniadanie... Kota pogłaszczę... Szeroko, ale bez przesady.

Z tulipanowego frontu - oszczędzę Wam smętnego zdjęcia tego, co nędznie wegetuje na balkonie (trzy pokręcone kikutki, z których żaden nawet nie wyemitował pąka, nie wspominając o czymś tak wyrafinowanym jak kwiat). Tyle o hodowli Queen of the Night w Suchym Lesie. Na szczęście poznańskie rynki pozwalają na to, żeby coś się w domu zieleniło, bieliło, fioleciło, a nawet na to, żeby było w paski.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota maja 2, 2009

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 2


Jeffery Deaver - Tańczący trumniarz

Długie, mozolne i bardzo szczegółowe śledztwo w sprawie eliminowania świadków pewnego przestępstwa przez płatnego mordercę. Piękna Amelia Sachs, eks-modelka, a jednocześnie błyskotliwa i odważna policjantka biega z miejsca przestępstwa na miejsce przestępstwa, gromadząc mikroślady. Mikroślady analizuje Lincoln Rhyme, który wprawdzie może jedynie ruszać głową, a i to niezbyt mocno, ale ma niesamowicie sprawny mózg, co wystarcza na większość przestępców. Tańczącego trumniarza ściga od ponad 5 lat, kiedy w wyniku podłożonej przez niego bomby zginęło kilkoro współpracowników Rhyme'a. Jak to u Deavera, jak już wszystko zostało wyjaśnione, okazuje się, że w sprawie jest drugie dno, a intryga zawiera zwyczajowy twist. Szybka lektura na ciepłe wiosenne popołudnia.

Inne tego autora tutaj.

#12

Napisane przez Zuzanka w dniu piątek maja 1, 2009

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2009, kryminal, panowie - Komentarzy: 1


Opowiedz o swoich planach

... a Bogini Cię wyśmieje. Liczę jednak, że czuwa nad moją kartą kredytową pewna dobra siła sprawcza, jak również że liczba dobrych uczynków, jakie codziennie popełniam, ratując świat, więc nie rozsypie mi się misterny plan na urlop, który sobie właśnie uknułam i na jego konto dokonałam zestawu rezerwacji. I tak, o:

  • 29.05, piątek - Poznań - Praga (591 km – około 6 godz. 45 min) [Hotel Residence Mala Strana]
  • 30.05, sobota - Praga - Norymberga (288 km – około 2 godz. 43 min) [Hotel Motel One Nürnberg-City]
  • 31.05, niedziela - Norymberga - Neuschwansteinn - Vaduz - Saint-Genis-Pouilly (284 km – około 3 godz. 28 min + 208 km – około 2 godz. 22 min + 388 km – około 3 godz. 49 min)
  • 1.06, poniedziałek - Saint-Genis-Pouilly - Genewa
  • 2.06, wtorek- Saint-Genis-Pouilly - St. Eloy - Dijon - Ahuy - Luxembourg (117 km – około 1 godz. 33 min + 213 km – około 2 godz. 4 min + 5,5 km – około 11 min + 319 km – około 3 godz. 11 min) [Hotel Piemont]
  • 3.06, środa - Luxembourg - Antwerpen - Rotterdam (259 km – około 2 godz. 19 min + 101 km – około 1 godz. 13 min) [New Ocean Paradise]
  • 4.06, czwartek - Rotterdam - Gouda - Oudewater - Brema (28,1 km – około 29 min + 13,9 km – około 19 min + 359 km – około 3 godz. 21 min) [Hotel Blaue Villa]
  • 5.06, piątek - Brema - Berlin - Poznań (395 km – około 3 godz. 36 min + 296 km – około 3 godz. 33 min)

Tadam. Oczywiście może zapaść epidemia świńskiej grypy, popsuć się samochód, pochorować któreś z nas lub spać seria innych nieszczęść, ale naprawdę liczę, że jednak nie. Z góry dziękuję za pozytywne ustosunkowanie się do mojej prośby.

EDIT: It's my lucky day. The Cheese market - Every Thursday morning during the summer. Taste the real Gouda Cheese.. Mr.

EDIT2: No, nie taki lucky, bo summer zaczyna się 23 czerwca. Pity.

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek kwietnia 30, 2009

Link permanentny - Kategoria: Listy spod róży - Komentarzy: 2