Menu

Zuzanka.blogitko

Ta ruda metalówa, co ma bloga o gotowaniu

Ja serdecznie proszę won

Tę zimę. Czy jest -20, czy -1 i śnieżna zadymka, jest równo paskudnie. Nie chcę. Klęska żywiołowa, jak co roku.

A obiecująca kawiarnia w domu aukcyjnym Adam's rozczar. Do wyboru sernik. Tylko lustra fajne.

PS Jeśli swędzą Cię paluszki, żeby napisać, że lubisz zimę, kochasz odśnieżać, a polar i kożuch to w tym sezonie nowe koronki, również serdecznie proszę won.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 30, 2010

Link permanentny - Kategoria: Fotografia+ - Komentarzy: 6


Krystyna Siesicka - Przez dziurkę od klucza

Nie pamiętam, jaki był mój pierwszy odbiór tej książki, ale teraz zawiało dydaktycznym smrodkiem jak z kanalizacji (plus dobiegł zefirek fetorku socjalistyczno-ideologicznego). Niby to obyczajowe scenki z życia rodziny - zabiegana babcia, trzymająca dom pracowitą ręką, wiecznie nieobecny ojciec (z nieodłączną popielniczką na biurku), podobnie nieobecna matka (która ma chorą wątrobę, a opycha się bigosem), starsza córka z mężem i dzieckiem i młodsza - główna bohaterka scenek - Joanna, tak na oko licealistka. W roli dochodzącego jest przedsiębiorczy student filologii egzotycznej, który przyszedł umyć okna i tak został, bo babcia świetnie gotuje. Cała fabuła książki zasadza się na tym, żeby głupawą, roztrzepaną i niezborną Joannę (a po części i starszą Oleńkę, która mimo męża i dziecka też nie przejawia chęci do gospodarstwa domowego) nauczyć gotować, sprzątać, prać i czyścić, przez co po odfiltrowaniu polewy socjologicznej pozostaje poradnik domowy, krojony na modłę lat 60. A to jak zrobić świeży chleb ze starego, jak wyczyścić dywan kiszoną kapustą, jak zrobić wykwintne dane z serdelków czy "rybę" w galarecie z resztek mięsa. Miejscami zabawne.

#3

Napisane przez Zuzanka w dniu środa stycznia 27, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, mlodziezowe, panie - Komentarzy: 3


Mentalist

Kolejny serial o błyskotliwym outsiderze, pomagającym policji. Patrick Jane jest - jak Cal Lightman - błyskotliwym psychologiem z bogatym zasobem sztuczek socjologicznych, umiejącym czytać z wyrazu twarzy i zdolnym do drobnych a skutecznych podstępów, żeby z podejrzanego wyciągnąć przyznanie się do winy. Jest - jak Adrian Monk - skrupulatny i doskonały w znajdowaniu nie pasujących szczegółów i podobnie jak on, ma za sobą traumę, która go zmieniła. Przed rozpoczęciem pracy konsultanta Kalifornijskiego Biura Śledczego był naciągaczem podającym się za medium do momentu, kiedy przestępca o pseudonimie Red John nie zabił jego żony i córki. Ściganie Red Johna to leitmotiv serialu - zwykle w każdym odcinku pojawia się nowa sprawa, ale co jakiś czas powraca nemezis Jane'a, zmieniając go ze zwykle szeroko uśmiechniętego i pogodnego, zwykle niezaangażowanego w sprawę luzaka (nieodmiennie kojarzy mi się z P. z pracy) w dyszącego żądzą zemsty mężczyznę.

Drugą uroczą cechą serialu jest lokalizacja - przestępstwa są popełnianie (jak się można z poprzedniego akapitu domyślić) w Kalifornii - w Napa, w Sacramento, Santa Barbarze, Oakland czy innym San Francisco. Dużo ładnych, miłych widoków.

Trzecią - pozostały zespół śledczy, reagujący na kolejne niesubordynacje Jane'a: Lisbon, urocza ciemnowłosa agentka w martensach, rudowłosa van Pelt, dość topornie ciosany łatwowierny Rigsby i cyniczny mistrz ciętej riposty z kamienną twarzą, agent Cho. Razem tworzą przyjemny drugi plan dla występów gwiazdy pierwszoplanowej.

A mimo to jakoś niespecjalnie mnie serial wciąga. Miło się ogląda, ale nie będę tęsknić, jak skończą po drugim sezonie.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 26, 2010

Link permanentny - Kategorie: Oglądam, Seriale - Komentarzy: 3


Windą na drugie piętro

Dla porządku tylko wspomnę, że pieczołowicie nie zadaję pytań. A jednak, mimo to, pojawiają się odpowiedzi, czy ich chcę, czy nie.

Odkryłam nowe hobby. Wchodzę z wózkiem do sklepów z odzieżą małoletnią i szukam Ładnych Rzeczy, przy czym ładność jest oczywiście sprawą subiektywną i leży ewidentnie w moim oku. Stąd postponuję Panie Na Sklepie, rzucające się z nieodmiennym pytaniem "A dla chłopca czy dla dziewczynki", nieodmienną odpowiedzią "Wszystko jedno"[1]. Nie żebym wychodziła z jakimiś spektakularnymi zdobyczami. Dziś zatkało mnie nieco (przypadkowa trauma forumowa) na widok dość urokliwej czerwonej sukienki w rozmiarze mikrym, ozdobionej napisem "A jak Aniołek Mamusi". Tylko mikroskarpeteczki[3] zawsze w cenie.

Lubię te dni, kiedy pierwszy raz. Taste Barcelona ma jeszcze pod tym względem kilka dań do zaoferowania. Sałatka z fasoli, hiszpańskiej szynki i koziego sera na ciepło[3] (z małym akcentem octu balsamicznego) to był dobry pierwszy raz. A w domu zrobiłam dziś guacamole. Też całkiem nieźle.

[1] Czy kusi[2] mnie, żeby odpowiedzieć, że jeszcze nie wiem, bo nie miałam okazji tego dziecka rozebrać, a na wygląd to trudno ocenić? Ależ.

[2] I ciekawi, jak szybko ktoś zawiadomi odpowiednie służby? Ależ... niekoniecznie.

[3] Hm, dopiero teraz zauważyłam, że zielone skarpetki powtarzają kolory sałatki. I pomarańczowej serwetki. Czy skarpetki sprawiły, że sałatka? Czy myśl o sałatce wpłynęła na wybór skarpetek?

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 23, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: stary-browar - Skomentuj


Chris Ewan - Dobrego złodzieja przewodnik po Amsterdamie

Bardzo postmodernistyczny kryminał, albowiem narrator jest autorem poczytnych kryminałów o złodzieju-włamywaczu, a jednocześnie dorabia sobie włamaniami (oczywiście etycznie i bez użycia broni). Trafia do niego Amerykanin z propozycją pracy, polegającej na kradzieży dwóch figurek małpek, stanowiących komplet z trzecią (zasłaniających odpowiednio oczy, uszy i usta). Złodziej-literat wdraża śledztwo i wykrywa tajemnicę kradzieży sprzed 12 lat. Treść jak treść, niespecjalnie wciągająca, ale bardzo dobrze oddany deszczowo-refleksyjny klimat Amsterdamu. Przemieszczanie się rowerami, wędrówka wąskimi schodami w zabytkowej kamienicy z wielkimi oknami, śniadania w licznych bistrach nad kanałami, czerwona dzielnica i przemykanie się między tłumem turystów. Przewodnikiem bym tego nie nazwała, ale w oddali czuć zapach Amsterdamu.

Inne tego autora

#2

Napisane przez Zuzanka w dniu czwartek stycznia 21, 2010

Link permanentny - Kategoria: Czytam - Tagi: 2010, kryminal, panowie - Skomentuj


Z pamiętnika młodych rodziców

Oglądamy serial o złych motocyklistach; krew, dziwki, strzelby i narkotyki (ale o tym potem). Pobocznie pojawia się wątek wcześniaka, do którego jeden z odzianych w skóry mrocznych ludzi przyjeżdża do szpitala. Oboje z TŻ jednocześnie na widok noworodka niedwuznacznie sugerującego językiem: "O, dziabnąłby coś".

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 19, 2010

Link permanentny - Kategoria: Oglądam - Komentarzy: 1


Z pamiętnika młodej matki (6)

Tuż przed karmieniem położyłam córkę na łóżku. Wyciągnęła do mnie pulchne rączęta. Popatrzyła mi w oczy z miłością i zaczęła delikatnie się uśmiechać. Rozmiękłam jak kartonowe opakowanie podczas deszczu. W tym momencie dziecko puściło siarczystego bąka i wyemitowało bezzębny wyszczerz.

Napisane przez Zuzanka w dniu wtorek stycznia 19, 2010

Link permanentny - Kategoria: Maja - Skomentuj - Poziom: 3


SB w SB

Kiedy usłyszałam, że w Starym Browarze mają otworzyć pierwszego w Poznaniu "Starbucksa", ani się nie zdziwiłam (bo po pierwsze - czas najwyższy, a po drugie - gdzie, jak nie w SB), ani nie zasmuciłam. Kiedyś już pisałam za co lubię Starbucksa (nic się nie zmieniło, tyle że już nie mam jednego kubka, a - policzmy - siedem). Dodatkowo teraz dochodzi ta miła cecha, że dostanę tam latte z mlekiem sojowym bez wywoływania zażenowania bądź zdziwienia u personelu. Nie jest to zapewne instytucja pierwszej potrzeby, ale tak czy tak miło.

W zasadzie Stary Browar w żadnym aspekcie nie jest towarem pierwszej potrzeby, ale umówmy się, od pierwszych potrzeb to jest apteka, piekarnia i spożywczy. Lubię przespacerować się wzdłuż sklepów z odzieżą i obuwiem, żeby stwierdzić, że moda zimowa nie jest dla mnie (lub kontrastowo znajdować w kolekcjach letnich coś w każdym sklepie, co będzie wymagało wydania pensji i nowego mieszkania, żeby wszystko pomieścić), obwąchać cudności w Almie, Piotrze-i-Pawle czy Kuchniach Świata albo usiąść we wnęce w Taste Barcelona i dostać michę zieleniny z hiszpańskimi wędlinami.

I oczywiście po to, żeby obejrzeć sobie po raz kolejny Opertus Lunulę Umbrę, czy jak tam to się odmienia. I kółeczka.

Napisane przez Zuzanka w dniu sobota stycznia 16, 2010

Link permanentny - Kategorie: Fotografia+, Moje miasto - Tag: stary-browar - Komentarzy: 3